wtorek, 30 grudnia 2014

Epilog

*10 LAT PÓŹNIEJ*
- Kurwa zajebie ci zaraz!                                                Darcy i Alex <3
- Darcy, hamuj słownictwo.- upomniał ją Harry. Mamy już takie duże dzieci, Alex ma już 17 lat, a córka 15. Tak szybko dorośli.  Przeprowadziliśmy się z Londynu do Los Angeles. Teraz mamy nowe życie, zero gangów, zero stresu.Pozostali także są tu, tylko mieszkają na innych ulicach. Lou i El mają piątkę dzieci (tak, mi też jest ciężko w to uwierzyć, że ten głupek ma jakie kol wiek potomstwo, ale ma), Liam i Sophia maja dwójkę w drodze, a Niall...właśnie Niall, pewnie nadal nie wiecie co się stało z Lel. Okazałą się fałszywa, była w spółce z innym gangiem. Chccał wyciągnąć od Nini jakieś informacje czy coś tam, on się załamał jak się dowiedział, był zdruzgotany, ale poradził sobie. Teraz tworzy szczęśliwy związek z siostrą Harrego Gemmą. Cieszę się, że im się ułożyło, mają dwójkę dzieci. Jesteśmy taką wielką rodziną. Właśnie świętujemy nowy rok. 5,4,3,2,1....
- SZCZĘŚLIWEGO, NOWEGO ROKU!!!!!!!!- krzyknęliśmy wszyscy razem.
- Kocham cię.- Harry objął mnie w tali a ja zarzuciłam mu ręce na kark.
- Kocham cię.- i nasze usta złączyły się w pocałunku.
                                                                     JADE I HARRY <3!


KONIEC!

Ban shee:*

                                        










                                                                                  

                                                                       








poniedziałek, 13 października 2014

INFO O AUTORCE :)

CHCIAŁAM TYLKO POWIEDZIEĆ, ŻE TO JA NADAL PISZĘ TEGO BLOGA JAK I DRUGIEGO, TYLKO ZMIENIŁAM NAZWĘ KONTA, DLATEGO JEST INACZEJ. WIĘC SPOKOJNIE, AUTORKA SIĘ NIE ZMIENIŁA :)

Pozdro XD Julcia:*

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 29

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM! WAŻNE!
Cały ślub był taki idealny. Kościół pięknie przystrojony, sala udekorowana w moich ulubionych kolorach. Nie wiem jak on to wszystko, tak szybko zorganizował, ale jest cudownie. Sala weselna jest połączona z hotelem więc goście nie będą musieli wracać do domu. Właśnie skończyłam zwiedzać całe to przepiękne miejsce i wracam do loczka. Czasami wyobrażałam sobie mój ślub i to z kim go wezmę, ale ta cała sytuacja grubo odbiega od rzeczywistości. Jest idealnie. Gdy weszłam na salę od razu zauważyłam Lois'a, który stał na stole z rozpiętą koszulą i kieliszkiem w ręku. Elka próbowała go jakoś ściągnąć na ziemię, ale jej nie wyszło. Niall z Lel siedzieli obok Zayn'a i Kas, którzy zawzięcie ze sobą o czymś rozmawiali. Hazz trzymał na rękach Alex'a i dyskutował z Liam'em, na którego kolanach siedziała Sop. Podeszłam do mojego męża od tyłu i przytuliłam go. Niestety nie wystraszył się, tylko uśmiechnął. Mały spał jak zabity. Wyglądał dokładnie tak jak Harry. Miał te wielkie, zielone oczy, czerwone usta,...po prostu drugi lok.
- Hej kochanie.
- No witaj.- wzięłam od niego malucha i z nim na rękach usiadłam na kolana Stylesowi.
-  Zwiedziłaś już cały budynek?
- Tak. Muszę przyznać, że jest całkiem, całkiem.- postanowiłam się z nim podroczyć.
- Całkiem, całkiem?! Tylko tyle?
- No łazienki są ładne i...
- I nie rozmawiam z tobą.
- No wiesz? Ok, jak chcesz, ale nie proś mnie w nocy żebym wstała jak Alex będzie płakał czy żebyś chciał, żebym zrobiła ci loda.
- Hmmm...okej, okej zrobię wyjątek.- zaczęliśmy się śmiać. Potem rozmawialiśmy o baaardzo dziwnych rzeczach. Nawet Zaza i Keis się dołączyli. Coś koło północy wszyscy byli nieźle wstawienie, a najbardziej Lou.
- Chola, chola. Kochany mój, czy ty nie przesadzasz?
- Ani trochę.
- Louis William Tomlinson, złaź z tego stołu w tej chwili! I mógłbyś się ubrać, dzieci tu są.- zadziwiająco posłuchał. Pozapinał koszulę i złapał mnie za rękę prowadząc na środek parkietu.
- Nie złość się, ty moje słoneczko.
- Lizus.
- Zawsze.- zachichotałam na jego słowa. Tańczyliśmy jeszcze przez 3 piosenki, aż w końcu przyszedł czas na oczepiny. Mój welon dostał się w ręce siostry Hazzy Gemmy, a krawat loczka trafił na Luke'a, znajomego Elenor. Później tort i tak do 3 nad ranem. Nowa para młoda juz do końca trzymali się razem, nawet razem pojechali do domu, ponieważ nie chcieli zostać, ale chyba wiecie z jakich powodów.. Ja, Hazz, Alex El, Lou, Zayn i moja przyjaciółka, Lel i Niall mieliśmy wspólny apartament, więc wszyscy poszliśmy w jednym kierunku. Reszta gości porozchodziła się do swoich pokoi.
- My z Jade i małym zajmujemy największą sypialnię na piętrze, a wy się jakoś porozchodźcie.- oznajmił Harry. Chciało mi się śmiać na to co powiedział.
- A dlaczego to wy zajmujecie największą?- oburzył się Louis, na co El trzepnęła go po głowie.
- Bo po 1. To nasze wesele, a po 2. jesteśmy z dzieckiem, więc musimy mieć dużo miejsca. Wogóle to koniec dyskusji.- z Alex'em na rękach pociągnął mnie do naszego pokoju. Mały spał tak słodko, że zatłukłabym chyba jakby ktoś go obudził.Siedziałam obok niego i delikatnie głaskałam po tej malutkiej główce.
- Kochanie, jesteś zmęczona?- poczułam jego ciepły oddech na karku.
- Nie za bardzo. Trochę nogi mnie bolą, a co?
- No wiesz, może trochę się zabawimy?
- Tak? A Alex?
- Alex śpi, a poza tym mamy dla niego łóżeczko, więc?
- Kusząca propozycja.- podniósł mnie i odwrócił tak, że teraz stałam z nim twarzą w twarz.
- To co? Piszesz się?
- No może, może.- zarzuciłam ręce na jego szyję. Hazz zdjął moje buty, po czym uniósł mnie za biodra, a ja oplotłam go w talii. Po chwili złączył nasze usta w namiętny pocałunek. Nasze języki walczyły między sobą o dominację, po chwili w pomieszczenie słychać było donośne pukanie do drzwi. Czar prysł. 
- Kurwa! Poczekaj chwilę.- poszedł otworzyć. Tym czasem ja przeniosłam malucha do łóżeczka. Może nie będzie płakać. Skoczyłam do łazienki i jeszcze raz umyłam zęby.
*oczami Hazzy*
Pomimo tego, że niedawno ją całowałem, już za smakiem jej ust. Oczywiście nie dane nam było tego kończyć, ponieważ KTOŚ musiał nam przerwać. Podirytowany podszedłem do drzwi, aby zobaczyć Louisa.
- Czemu tu jesteś?
- A czemu nie?
- Lou, do kurwy gadaj po co przyszedłeś!- krzyczałem na tyle cicho aby nie obudzić Alex'a.
- Spokojnie stary, Jade w środku?
- A gdzie ma być?!
- No nie wiem, na przykład na dole?
- Debilu, jeżeli nie masz mi nic ważnego do powiedzenia to sobie idź.
- A skąd wiesz, że akurat tobie? Może Jadei?- o wilku mowa. Moja ukochana pojawiła się obok mnie.
- Cześć Lou. Nie śpisz jeszcze?
- Hej słońce. Nie, stęskniłem się.- zachichotała, ale mi nie było do śmiechu.
- Nie podrywaj mi żony.
- Podziel się.
- Chyba śnisz. Masz Elkę.
- Ale ona śpi.- zrobił minę nadąsanego dziecka.
- Hmm...może dlatego, że jest 5 nad ranem.
- Lou, masz coś ważnego? Bo jesteśmy śpiący.- próbowała go spławić. Moja kochana.
- Taa....raczej nie.- widać, że jest nachlany.
- Odprowadzę go na dół. Weź prysznic.- jak powiedziała tak zrobiłem.
* oczami Jade*
- Chodź Lou, odprowadzę cię.
- Okej.- nie sprawiał większych problemów. Zaprowadziłam go pod same drzwi. Po wejściu od razu położył się obok El i objął ją ramieniem. Wyglądali po prostu przecudnie.
Krzyk. Hałas. To jedyne co usłyszałam. Lel! To ona krzyczała. Pobiegłam w kierunku ich sypialni.
- Niall?! To twoja wina?
- Nie! Jade, wyjdź stąd, proszę cię.
- Coś ty jej zrobił?
- Ja nic.
- Lel, co jest? Boli cię coś?- pokiwała zdesperowana głową. Zadzwoniłam po karetkę. Wszyscy nagle się obudzili i przyszli do pomieszczenia gdzie byłam ja. Spojrzałam na Niall'a, a w jego oczach dało się zauważyć łzy. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam, objął mnie swoimi ramionami.
- Ciii...będzie dobrze, zobaczysz.- próbowałam go jakoś pocieszyć, ale chyba mi nie wychodziło....
KONIEC
Pozdro xD Julcia:*
*******************************************************************************
KOCHANI MOI, OGŁASZAM KONIEC! TAK WIEM, AKURAT W TAKIM MOMENCIE, ALE NO CÓŻ, TAK TRZEBA. PRZEPRASZAM, ŻE TAKI KRÓTKI, ALE NIE BYŁO CO PRZEDŁUŻAĆ. NIE MARTWCIE SIĘ, NIE ZOSTAWIĘ FANFICTIONA NIE SKOŃCZONEGO. BĘDZIE CZĘŚĆ 2. JUŻ WKRÓTCE. LINKA DO || CZĘŚCI PODAM NA TYM BLOGU. CZEKAJCIE I BĄDŹCIE NA BIEŻĄCO. <3

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 28

Zaczęłam pospiesznie wszystko pakować. Hazz latał po domu cały ze stresowany i lekko pod irytowany, a mały Alex nie wiedział co się dzieję. Po chwili spotkaliśmy się w holu i można powiedzieć, że w biegu zakładaliśmy  buty. Loczek wziął dziecko, i walizki, a ja dokumenty oraz kluczyki od auta i pojechaliśmy do Tomlinson'ów. Po 15 minutach drogi byliśmy na miejscu. Harry siłą wepchnął mnie do domu.
- Nareszcie jesteście. Jade, daj mi Alex'a, jeżeli chcecie coś do picia to, kranówa.
- A co, nic nie macie w lodówce?
- Nie o to chodzi. Po..po prostu nie wchodzimy do kuchni.
- Ale czem...- moja wypowiedź przerwał krzyk Niall,a zmieszany z krzykiem Leliie. Ruszyłam w kierunku miejsca, z którego pochodziły odgłosy.- o co tu chodzi? Chwila, chwila...czy on...Nie!..O Mój Boże!
- Niall do cholery! Co ty odpierdzielasz?!
- Jade nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy!- o to ta druga strona mojego kochanego braciszka.
- Wypierdalaj!
- Słucham?!
- Teraz!- pokazałam palcem na drzwi balkonowe, prowadzące do ogrodu. Wyszedł bez słowa. Dziewczyna podbiegła i wtuliła się we mnie. Była roztrzęsiona. Zaprowadziłam ją do stołu i pogłaskałam po ramieniu.
- Lellie spokojnie. Powiedz mi, co się stało?
Cisza, nagle umilkła.
- Zapytam jeszcze raz. Co się do cholery tu dzieję?!- wybuchłam, już dłużej nie mogłam
- Okej, okej. Powiem ci. Po twoim porodzie Niall chciał mieć dziecko, ale ja uznałam, że to jeszcze za szybko. Bo spójrz, my nawet nie jesteśmy zaręczeni a on chcę już mieć dziecko. Nie spodobała mu się moja reakcja na to co powiedział, więc mnie uderzył. Później przepraszał, że to pod wpływem złości i, że nie chciał, ale tydzień po tym całym zdarzeniu zrobił to ponownie. Ja go kocham, ale panicznie boję się opowiadać mu o niektórych rzeczach, ponieważ wiem, że może wybuchnąć.- po tym co usłyszałam, zamurowało mnie. Byłam w szoku. Mój Niall? Uderzył dziewczynę? To nie możliwe.
- No to ja sobie z nim pogadam.- miałam już odchodzić, ale dziewczyna złapała mnie za ramię.
- Nie, proszę. On się tylko jeszcze bardziej zdenerwuję.
- Spokojnie, siostry nie uderzy. Jakieś granice muszą być. O mnie się nie martw, nie pozwolę, aby ktoś zadawał ci ból fizyczny. A już na pewno nie mój brat.- nic nie odpowiedziała więc wzięłam to za znak, że się zgadza. Wyszłam na dwór i zobaczyłam go siedzącego na huśtawce z papierosem w ręku. Przysiadłam ostrożnie obok niego. Jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, aż wreszcie raczył coś powiedzieć.
- Czego chcesz?!- warknął. Czemu jest taki wściekły?
- Uspokój swoje cycki. Chcę tylko porozmawiać. Co się z tobą dzieję? I od kiedy palisz?
- Ze mną nic. I od zawsze, ale nie często.
- Jak nic? Czyli bicie swojej dziewczyny to jest dla ciebie nic?
- Ja wcale ni...Skąd o tym wiesz? Powiedziała ci!- stwierdzenie, nie pytanie- Zabiję!
- Uspokój się do jasnej cholery. Co w ciebie wstąpiło?! Dziewczyna jest przerażona i jeszcze jeden twój wybuch a dostanie zawału. Czy ty wogóle myślisz czasami?! Przecież macie przed sobą całe życie. Co ci tak do dziecka śpieszno?
- Co ty bredzisz?
- Lel powiedziała mi, że po narodzinach Alex'a dziecka ci się zachciało, a ona się nie zgodziła, bo uznała, że za wcześnie to ty wpadłeś w szał i ja uderzyłeś. Czy to prawda?
- No...tak. Ale ja na prawdę nie chciałem, zrobiłem to pod wpływem złości. Teraz cały czas się kłócimy, ona ma humorki i ja tez je miewam. Od dłuższego czasu, zachowuję się tak, jakby chciała mi coś powiedzieć, ale bała się mojej reakcji. Sam nie wiem.
- Czy ty jej czegoś zabraniasz?
- Nie, raczej nie. Chce tylko aby była bezpieczna.
- Będzie się tak czuła, jeżeli ty będziesz się nią opiekował i był przy niej. Kobieta właśnie tego potrzebuję, troski najbliższej osoby. A raczej nie ma dla niej kogoś bliższego niż ty.
- Tak myślisz?
- Ja nie myślę, ja to wiem. Masz ja dzisiaj przeprosić i ja nie chce słyszeć ani jednego słowa sprzeciwu. I jeszcze raz ją uderzysz to ja uderzę ciebie, ale dwa razy mocniej.
- Dzięki siostra. Ja naprawdę nie chciałem, to wszystko przez ten stres.
- No jakby Harry też tak się zachowywał przez stres to ja już trupem bym była.- oboje zachichotaliśmy.- To ja wracam do środka- skiną tylko głową. Odeszłam parę kroków, a na moje usta wdarł się uśmiech.
- A i Niall?
- Tak?
- Berek!- zaśmiał się, ale zaczął mnie gonić. Na szczęście nie zakładałam obcasów. Odwróciłam głowę lekko w bok, aby zobaczyć, że jest tuż za mną. Wbiegłam do salonu przez drzwi balkonowe, a potem schodami na górę.
*oczami Louis'a*
Siedzimy sobie w salonie i przeprowadzamy miłą konwersacje, a oni tak ni z gruszki ni z pietruszki wbiegają do środka. Pogłupieli, w berka im się zachciało bawić.
- Jak dzieci. Tylko na schodach uważajcie.- krzyknąłem zanim zniknęli na górze.
- W tym domu nie ma żadnych poważnych i dorosłych ludzi oprócz mnie.- wszyscy wybuchli śmiechem.
*oczami Jade*
Biegłam przez cały korytarz, prosto do sypialni Lou i El, a Niall był tuż za mną.
- No to teraz mi nie uciekniesz summer*.
- Sammer? Serio?
- Tak, nie podoba ci się?
- Jest fajne.- wskoczyłam na ogromne łoże a blondasek zgapił mój ruch. Po chwili wiłam się pod nim ze śmiechu, ponieważ zaczął mnie łaskotać.
- N-niall p-p-przestań p-proszę.
- Zrobisz mi naleśniki?
- Co? Nie!
- No to nie przestanę.
- O-okej. Z-zrobię ci.- no wreszcie skończył swoje tortury i położył się obok mnie.
- Już dawno nie bawiłem się w berka.
- No widzisz. Młodsze siostry czasami przydają się do czegoś.
- Dziękuję.
- Za co?- wiedziałam o co mu chodzi, ale chciałam, aby to powiedział.
- Za to, że uświadomiłaś mi, jak bardzo ją kocham.
- Nie ma za co. No dobra, chodź to zrobię ci te naleśniki.
- Na prawdę?- jego oczy zaświeciły tak, jak małemu dziecku w Boże Narodzenie. Szczęśliwi ruszyliśmy na dół do reszty. Usiadłam Harremu na kolanach.
- Hej kochanie.
- Cześć.
- Wybiegałaś się już?
- Hmm...tak...myślę, że tak.- spojrzałam w stronę Niall'a i Lel, po czym mrugnęłam do niego, a on uśmiechnął się promiennie.
- Macie ochotę na naleśniki?-
- TAAAAAK!- wszyscy wykrzyknęli chórem. Będę musiała zrobić baaardzo dużo tych naleśników.
2 miesiące później
Jestem zestresowana jak cholera. Za niecałe 5 godzin biorę ślub. I nie myślcie sobie, że ja wiedziałam. Harry powiedział mi wczoraj, że się pobieramy i, że wszystko już zaplanował, a aja muszę tylko się ubrać. No świetnie kurwa! Nawet nie wiem kto jest drużbą, albo kto jest zaproszony, bo pan pieprzony Styles nie raczył mi nic powiedzieć.
- Jade rusz swój tyłek i zejdź na dół, bo jedziemy po sukienkę, a mamy nie całe 5 godzin na zrobienie z ciebie księżniczki- usłyszałam krzyk El z dołu. On denerwuję się bardziej niż ja.
- No już idę przecież!- odkrzyknęłam.
*2 godziny później*
Jestem w domu Tomlinsownó, a razem ze mną jest El, Sop i Lel. Elenor robi mi paznokcie, Sophia fryzurę, a Lel makijaż. Nie powiem odwaliły kawał dobrej roboty. Wyglądam olśniewająco. No to teraz do kościoła. Limuzyna już czeka, Harry się postarał.
* 30 minut później*
Jesteśmy pod kościołem, a moje nogi trzęsą się jak galareta. Boże dopomóż. Okej, weź się w garść. Kwiatki w dłoń i jedziesz.
Harry stał już przed ołtarzem, a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się jeszcze szerzej niż wcześniej. Gdy szłam mogłam zobaczyć wszystkich najbliższych, znajomych Hazzy i moich, rodzinę moją i loczka. Drużbą jest Niall i Sop.
Bla, bla bla.....ksiądz powtarza to samo zdanie 10 raz. Ręce latają mi na wszystkie strony. Kiedy ten stres opadnie?
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.- własnie teraz. Dzięki ci Boże.
- Chodź tu kochanie.- złączył nasze usta w pocałunku, bardzo delikatnym pocałunku. No to teraz się zacznie. Wszyscy ruszyliśmy na salę weselną, która była 15 minut drogi od kościoła.
- Jestem taki szczęśliwy.
- Ja też.- dojechaliśmy na miejsce. Harry wziął mnie jak pannę młodą :) i przeniósł przez próg. Wszyscy zaczęli nam śpiewać sto lat i składać życzenia.
- Hazz, kochanie zajmij się gośćmi, ja pójdę się przebrać.
- Jasne.
- El chodź ze mną.
- Idę kochanie.- przebrałam się w krótszą sukienkę i wygodniejsze buty.

Pozdro xD Julcia:*



niedziela, 31 sierpnia 2014

WAŻNEEE

Kochani, moi najdrożsi. Z okazji nadchodzącego roku szkolnego, mam dla was wiadomość, a mianowicie to, że rozdziały będą pojawiać się rzadziej, ale będą naprawdę O WIELE.......DŁUŻSZE. Idę do 1 gimbazy i trochę się stresuję, więc zrozumcie mnie. Chciałam jeszcze podziękować wam, za to, że wspieracie mnie i JESTEŚCIE. CZYTACIE, KOMENTUJECIE (czasami ;)). Jestem z całego serca wam wdzięczna. CAŁUJĘ.
Pozdro xD Julcia:*

środa, 27 sierpnia 2014

Nowy blog

Nowy Blog
Chcę was poinformować, że postanowiłam założyć jeszcze jednego bloga, który będzie o NIall'u. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Tego oczywiście będę prowadziła dalej. Na górze, tuż obok bohaterów, macie nowego bloga. Zapraszam :)
Pozdro xD Julcia:*

Rozdział 27

*oczami Jade*
*jakiś czas później*
Właśnie leżę w szpitalu. Jestem prosto po porodzie. Wszystko mnie boli, ale było warto, ten maluch jest cudowny. Czekam na Harrego, który poszedł porozmawiać z lekarzem.
- Hej, jak się czujesz?
- Dobrze. Właśnie zasnął. Harry, jak damy mu na imię?
- Alex.
- Podoba mi się. Jest świetne.
- Też tak uważam.- złożył pocałunek na moich ustach. Nagle do pomieszczenia weszli wszyscy nasi przyjaciele. Podkreślam WSZYSCY.
- Hej, jak się czu...
- El, ja pierwszy, przecież jestem najważniejszy.- Elenor prychnęła tylko i odeszła na bok.
- Skarbie, cieszę się , że urodziłaś mi takiego świetnego chrześniaka.
- Po pierwsze, nie podrywaj mi narzeczonej, a po drugi, skąd wiesz, że to ty zostaniesz ojcem chrzestnym?
- Przecież to jest oczywiste.- zaczął się cieszyć jak dziecko, niestety nie na długo.
- Nie bądź taki pewny. Chcieliśmy, aby rodzicami chrzestnymi zostali Nialler i El, jeżeli nie maci nic przeciwko oczywiście.
- Jasne, że nie.- odpowiedzieli chórem.
- Ja mam.
- Lou, przestań, naciesz się dzieckiem, a nie robisz aferę.
- Bo ty zostałaś matką, a ja ojcem to już nie.
- Jak dziecko.- wtrącił Zayn.
- Słuszna uwaga.- wszyscy zaczęliśmy się śmiać z Lou, który robił dramę.
*2 miesiące później*
Jestem już z Alex'em w domu. Siedzimy w salonie ze wszystkimi i wspólnie świętujemy. Niestety dopiero teraz, ponieważ dwa dni temu wyszłam ze szpitala. Robili małemu jakieś badania, więc musieliśmy zostać. Moje relacje z Niall'em się rozwijają. Ciesze się, że jesteśmy rodzeństwem i mam jeszcze kogoś z bliskich w rodzinie. Moich rodziców nie liczę. Razem z El i Sop lepiej poznałyśmy dziewczynę blondynka i teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Dzwonek do drzwi.
- Otworzę.- pobiegłam w stronę holu.
- Hej siostra.- wykrzyczał jak najgłośniej głodomorek.
- Cicho bądź głuptasie.- w żartach zakryłam mu ręką usta.
- Hej Lel.- przywitałam się z dziewczyną.- Wchodźcie, zapraszam.- Niall jak poparzony wbiegł do salonu.
- Pokażcie mi mojego chrześniaka.- od razu zajął się małym. Nie dawał się dotknąć do niego nikomu.
- Coś czuję, że masz rywala.- El poruszała śmiesznie brwiami.
- Chyba tak.- wszystkie 4 zaczęłyśmy się śmiać. W taki sposób zleciało nam do 23. Chłopaki, oprócz Hazzy, byli nachlani w 3 dupy,że nie dali rady samodzielnie wstać.
- To my już pójdziemy.- oznajmiła Sophia.
- Dokładnie. Chodź Niall.
- Czekaj, pożegnam się z małym.- ledwo co złożył zdanie do kupy.
- Nie ma mowy. Idziemy.- Lel wygoniła go domu, a on udawał ofuczonego, jak małe dziecko.
- Kochanie, posprzątamy rano, chodź idziemy spać.
- Masz rację Hazz, jestem za bardzo padnięta.- razem ruszyliśmy do sypialni.- Pomóc ci się rozebrać skarbie?
- Nie trzeba.- zachichotałam.
- No proszę.- zrobił maślane oczka.
- Nie ma mowy. Kładź się. Już.
- Ok.- położył się w bokserkach i zawinął się w kołdrę tak, że ja nie miałam pod czym spać. Ale nie przeszkadzało mi to. Postanowiłam odpłynąć do krainy Morfeusza z obrażonym obok Harrym.
Rano obudziłam się przykryta kołdrą z głową Hazzy na brzuchu. On jest po prostu jedyny w swoim rodzaju. Zaczęłam bawić się jego loczkami. Brunet zaczął składać pocałunki na moim brzuchu. Wiedziałam, że już nie śpi.
- Cześć skarbie.
- Hej kochanie. Jak ci się spało?
- Bardzo, bardzo dobrze. Masz wygodny brzuch.
- Cieszę się.- wplątałam rękę w jego włosy i pociągnęłam za nie tak, aby zmusić go do podniesienia głowy na wysokość mojej. Zaczęliśmy się całować, ale Hazz miał inny plan. Podczas pocałunku zaczął mnie łaskotać Nienawidzę go.
- Jesteś szalony.- zaczęłam się śmiać.
- Na twoim punkcie.
- Awwww......Harry, to takie słodkie.
- No wiem.- i znowu zaczęliśmy się całować, ale tym razem przerwał nam Alex.
- Ja do niego pójdę.- i zniknął za drzwiami. Założyłam wczorajszą koszulę Harrego i zeszłam na dół zrobić śniadanie. Miałam w domu dwójkę głodnych dzieci. Nie było łatwo, ale no cóż. Trzeba sobie radzić.
Podczas przekręcania naleśnika poczułam dłoń oplatająca mnie w talii. Odwróciłam się i dałam dużemu dziecku soczystego całusa, a temu malutkiemu pocałowałam czoło. Wzięłam go od Hazzy i zaczęłam karmić. Siedziałam na blacie i karmiłam piersią przy tym zboczeńcu. Mądre Jade. No niestety Alex jeszcze je z piersi. Gdy loczek się odwrócił stał osłupiały, aja udawałam, że nie wiem o c chodzi i przyglądałam się maluchowi. Har stanął pomiędzy moimi nogami i oplótł mnie w tali na tyle na ile było to możliwe.
- A mnie też pokarmisz?
- No nwm czy dla ciebie starczy mleczka kotu.- zaczęłam się śmiać z tego co właśnie powiedziałam.
- Ale mamy jeszcze naleśniki.
- No może.- puściłam mu oczko.- gdy skończyłam karmić małego, położyłam go w łóżeczku, które stało w salonie. Tak, mamy dwa łóżeczka. Zajęłam się dużym dzieckiem. Jak obiecałam karmiłam go przez całe śniadanie, niestety przy nim byłam cała pobrudzona. On zawsze ma sprośne myśli i jak to Harry, chciał mnie całować przez cały czas. Po skończonym sprzątaniu po śniadaniu przebraliśmy się i siedzieliśmy w salonie, a mając na myśli "my" chodzi mi o mnie i Alexa. Harry pojechał do sklepu po pieluchy. Oglądałam jakieś głupoty, jednocześnie tuląc małego do snu. Był taki uroczy, i podobny do harrego. Wykapany tatuś. A'propos własnie wrócił do domu.
- Hej skarbie. Tym razem kupiłem wszystko.
- To dobrze.- Maluch zasną, a loczek zaniósł go na górę i wrócił do mnie.
- To co oglądamy?
- Komedie.
- Ok.- na początku naszego oglądania było ok, ale skończyło się na tym, że leżałam pod Harrym, a on molestował moją szyję swoimi pocałunkami. Było cudownie móc poczuć znów smak jego ust, ale jak zwykle ktoś musiał nam przeszkodzić. A mianowicie telefon Hazzy.
- No co jest? Że co? Dobra, już jedziemy.
- Co jest?- był zły i przerazony w jednym
- Szybko, zbieraj się. Spakuj nas i Alexa i jedziemy do Tomlinsona.
- Co się dzieje?
- Polują na nas. Drugi gang. Sa dobrzy, ale nie tak jak my. Musimy jechać do El i Lou, bo tam będziecie bezpieczni. Ty i Alex.
 Dobrze.- pocałował mnie w czoło i poleciał po broń do gabinetu.
Pozdro xD Julcia :*




piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 26

Ciemność. Pustka. Czy to już niebo? Chyba nie. Ociężale otworzyłam oczy, jednak po oślepieniu przez białe światło, natychmiastowo je zamknęłam. Boże, czemu ja tu leż...a no tak, już pamiętam, ciekawe czy...Odkryłam się z kołdry i uniosłam koszulkę tak, abym mogła zobaczyć mój obolały brzuch. To jest jeszcze większe niż było i nie chodzi o jego wielkość lecz o....Nagle drzwi się otworzyły a zza nich wyszedł zdołowany i....czy on płakał? Chciałabym teraz do niego podbiec i wskoczyć na ręce.
*oczami Harrego*
- Z pana narzeczoną nie jest...
- No co człowieku, co z nią nie jest. Dobrze? Nie jest z nią dobrze?!-moje samopoczucie się pogorszyło, a nadzieja tak szybko jak się pojawiła, tak szybko zniknęła.
- Proszę pana, proszę o spokój. Chciałem powiedzieć, że z pana narzeczoną nie jest źle. Udało nam się zatamować krwawienie, które było spowodowane...jakby to powiedzieć. Nadmiarem wydarzeń. Czy mają państwo w domu schody?-głupie pytanie
- Oczywiście, że mamy.
- No właśnie, pani Styles nie może wchodzić po nich, a ni pod górę, ponieważ wtedy dziecko tak jaby przesuwa się w dół, powodując ucisk na macicę, co wywołuje dokładnie takie efekty. I jeszcze jedno, nie podoba mi się brzuch pani Jade, oczywiście to nie jej wina, lecz proszę przypilnować narzeczonej aby więcej leżała i jadła. To tyle, a teraz przepraszam, lecz muszę iść.
- Stary o czym on bredzi?-a myślisz, że ja wiem więcej niż ty?
- Lou, nie wiem, dobra, muszę ją zobaczyć.
- Jasne, zaczekam tu na ciebie. No dobra, to idę. Po wejściu do środka, o mało co nie zemdlałem. Moja malutka leżała tam, na tym łóżku taka bezbronna i obolała. Podszedłem bliżej łózka i usiadłem obok. Złapałem za jej drobną dłoń i schowałem w swojej, nieco większej.
- Harry...
- Cii...skarbie, jestem tu. Jak się czujesz?- głupie pytanie.
- Źle. Strasznie bolą mnie partie dolne.
- Wiem skarbie, wiem. To przez to, że wchodziłaś po schodach. Od teraz będę cię wnosił na górę, albo zaraz zadzwonię do moich ludzi i za instalują na m w domu windę.- lekko uśmiechnęła się do mnie, ale widziałem, że nawet na to nie miała siły.- Kochanie, o czym mówił lekarz? Co jest z twoim brzuchem?
- Z nim? Nic. Jest większy, ale poza tym to nic.- kłamie, wiem o tym.
- Na pewno?- pokiwała twierdząco głowa.- Czyli nic się nie stanie, jak na niego zerknę?
- To nie jest dobrzy pomysł.
- A dlaczego nie?
- Bo...bo...- nie dałem jej dokończyć, tylko podwinąłem jej bluzkę. To było straszne. Jej brzuch był cały siny. A gdzie nie gdzie dało się zauważyć dużych rozmiarach siniaki.
- Harry, ja...ja nie chciałam ci mówić wcześniej bo wiedziałam, że będziesz zły.
- Zły?! Myślisz, że jestem zły?! Jestem kurewsko wściekły!- wrzeszczałem, teraz już wrzeszczałem. Wszystko gotowało się we mnie. Stary, opanuj się. Spojrzałem na Jade, była przerażona. Dobra, wdech, wydech...Ponownie zająłem swoje wcześniejsze miejsce.
- Przepraszam. Powiedz mi, od dawna tak jest?
- Półtora miesiąca.
- To dlatego nie chciałaś, abym go dotykał.
- Mhm..- prawie płakała.
- Skarbie, czemu płaczesz?
- Boli.
- Brzuch?
- Tak. Jak dotykasz?
- Tak.
- Doktor powiedział, że masz dużo leżeć i jest, wtedy dziecko będzie spokojne.
- Hazz, czy...położysz się...obok mnie?- szlochała. Tak bardzo było mi jej szkoda.
- Oczywiście.- zająłem miejsce obok niej na łóżku i objąłem ramieniem. Wtuliła się w mój tors i usnęła.
* miesiąc później*
Leże na kanapie w salonie. Miesiąc temu wyszłam ze szpitala. Mój brzuch pomału wraca do swojego dawnego wyglądu. Już niedługo rodzę. To takie wspaniałe. Jestem szczęśliwa, a co do Harrego, to on chyba bardziej ode mnie. Z tą windą nie żartował. Zaraz jak wróciłam to ona już była zamontowana przy schodach. Czuję się świetnie.
- Cześć piękna.- w progu salonu staną Niall.
- Cześć blondasku. Przepraszam cię, ale się nie podniosę, więc będziesz zmuszony tu podejść.- oboje wybuchliśmy śmiechem. Irlandczuk podszedł do kanapy i usiadł na jej skraju tuż obok mnie.
- Jak się czujesz?
- Zdecydowanie lepiej. Dokładnie tak wyglądaj codzienne czynności. Leżę i jem. Ale przynajmniej to uspokaja tego malucha. Ma za dużo energii w sobie.
- Już go uwielbiam, ale przyszedłem w pewnej sprawie. Dość poważnej.- jego ton momentalnie spoważniał.
- Coś się stało?
- Po części tak. Bo, jak już pewnie wiesz, wszyscy mówią, że jesteśmy do siebie podobnie.
- No coś tam mi się obiło o uszy.
- No i to jest prawda, ponieważ. Tylko nie złość się, dobrze? Błagam.
- Dobrze, Postaram się zachować spokój.
- Bo dowiedziałem się niedawno, że twoja mam prowadziła podwójne życie. A mianowicie z moim ojcem. I wychodzi na to, że...że jestem twoim bratem. Tak, wiem, to dziwne, ale wszystko na to wskazuje.
- Ale...ale jak to...co....?
- Tak, wiem, jeżeli nie chcesz mnie znać, rozumiem, ale sam się niedawno dowiedziałem.
- Chyba, będzie lepiej jak pójdziesz.- o boże. Że co? Jesteśmy rodzeństwem. Tak, jesteśmy do siebie podobni, ale...
- Niall, zaczekaj.- w ostatni momencie go zatrzymałam. Kucnął prze de mną. 
- Tak.
- Kocham cię, braciszku.- z moich oczu poleciał strumień łez. Mocno przytuliłam do siebie blondynka.
Pozdro xD Julcia:*





środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 25

- Harry.....hallo.- pomachałam mu ręką centralnie przed twarzą.
- Co, co?
- Co mi chciałeś powiedzieć?
- A, tak, bo ja właściwie....to.....bo....-i dzwoni. Ten pieprzony telefon, serio? w takiej chwili?
- Kto to?
- Louis. Muszę odebrać.- masz wyczucie Lou. Hazz zniknął za ścianą w kuchni.
Jezuuuu, ile można gadać. Siedzę ponad pół godziny na tej kanapie. Tyłek mnie boli. Zaczęłam odczuwać spragnienie, więc ruszyłam do kuchni.
- Ja pierdole! Kurwa Lou! Czy ty nie rozumiesz, że nie mogę ryzykować?! Jade jest w ciąży, chcę żeby moje dziecko miało ojca do cholery!- usłyszałam skrawek rozmowy chłopaków. Chyba jakaś akcja w gangu.
- Nie, nigdzie nie idę, cześć!- gdy upewniłam się, że na pewno skończyli rozmowę, weszłam do pomieszczenia. Harry stał odwrócony do mnie tyłe. Podeszłam do niego i objęłam od tyłu w pasie. Lekko się wzdrygnął, ale po chwili odwrócił się i mogłam wtulić się w jego tors.
- Co jest kocie?
- Nic, po prostu usłyszałam waszą rozmowę.
- Podsłuchiwałaś?
- Oczywiście, że nie. Chciało nam się pić, więc poszłam w kierunku kuchni i wtedy usłyszałam, że krzyczysz.
- Przepraszam, ja po prostu jestem zły na niego.
- A co kazał ci zrobić?
- Podłożyć prawie wybuchający granat. Zgadzam się na praktycznie wszystkie akcje, ale ta jest na serio niebezpieczna.
- Wiesz dobrze, że nawet jak byś się zgodził, to ja bym cię nie puściła.
- Wiem kochanie, wiem.- pocałował mnie w usta, tęskniłam za ich smakiem. Czasami myślę, że to sen, a ja się zaraz z niego wybudzę i to wszystko zniknie. Jest tak dobrze, wręcz idealnie. Po skończonym pocałunku, loczek oparł swoje czoło o moje. Stykaliśmy się czołami. Uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. W jego policzkach pojawiły się dołeczki, które tak uwielbiam. W sadziłam palec do jednego z nich, a one od razu się pogłębiły.
- Kocham cię.
- Kocham cię.
- Ale ja bardziej.- wypiął mi język.
- A teraz całkiem z innej beczki, co mi chciałeś powiedzieć?
- Że...- no żesz kurde. Dzwonek do drzwi! Dzwonek do drzwi!
- Otworze.- popędziłam do drzwi frontowych. Po ich otworzeniu ujrzałam nikogo innego, jak Lou. Znowu.
- Cześć Louis.
- Cześć słońce.- cmoknął mnie w policzek.- Jak tam ciąża?
- Zaskakująco dobrze. Trochę mi już ciężko, ale nie najgorzej.
- To dobrze, który miesiąc?
- 7.- prawie krzyknęłam z radości.
- Jak to szybko zleciało. A teraz od czapy, Harry w domu?
- Tak, wchodź.
- Hazz, Lou do ciebie!-krzyknęłam na tle głośno, aby usłyszał
- Idę!-poszliśmy do salonu.
- Napijesz się czegoś?
- Wody.
- Jasne.- w drodze do kuchni minęłam się z Harrym.
- Gdzie pędzisz?
- Po wodę dla Lou, ty też chcesz?
- Nie, i mam prośbę, nie przemęczaj się, wiesz, że nie możesz.
- Tak wiem, ale to tylko woda.- i każdy poszedł w swoją stronę. Słyszałam kroki po schodach, czyli musieli pójść do gabinetu. No dobra, dasz radę, to tylko parę schodów. W tym stanie trudno wchodzić pod górę, nawet po chodach. Już prawię. I jestem. Sukces. Zapukałam, po usłyszeniu głosu mojego narzeczonego weszłam do środka.
- Woda, Lou.
- Dzięki.
- To ja wam nie przeszkadzam.- byłam już prawie przy drzwiach, gdyby nie ten ból. Nie, to jeszcze nie wody, ale straszny ból.
- Ał!!- krzyknęłam najgłośniej jak tylko potrafiłam, to nie do wytrzymania. Upadłam na kolana, trzymając sie za brzuch. Harry, nagle zerwał się z krzesła i podbiegł do mnie, a za nim Louis.
- Jade, co jest?
 Nie wiem, ale strasznie boli.
- Jedziemy do szpitala.
- Nie, Harry, zadzwoń po karetkę.- otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął. Chyba zrozumiał dlaczego nie chcę jechać. Schody. Po chwili karetka była już u nas w domu.
*oczami Harrego*
No kurwa! A jak coś jej się stanie, albo dziecku?! Kazali mi wyjść z sali. Byliśmy już w szpitalu. Niestety nie mogłem jechać z nimi, bo jakieś "zasady" więc pojechałem z Lou. Czekałem, czekałem i czekałem. Krążyłem w kółko po korytarzu z nerwów.
- Możesz tak nie łazić?! We łbie mi się zakręciło!
- Dobra!- usiadłem, i znowu czekałem i czekałem.
- Stary, wyluzuj. Będzie dobrze, jest silna.
- Nie rozumiesz, że ja ją kocham i się , martwię się o nią, o dziecko?!- muj głos się załamał, a ja podnisłem wzrok z podłogi na Lou.  
.
- Hazz, nie możesz się załamywać, musisz być przy niej, wspierać ją.- nagle z sali wyszedł lekarz.
- Który z panów to pan Styles?
- Ja.
- Dobrze, mam wieści. Z pana żoną nie jest...
Pozdro xD Julcia:*

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdizła 24

Obudziły mnie krzyki dochodzące z dołu. Byłam przekonana, że to Harry krząta się po kuchni, ale on leżał obok mnie. Usłyszałam kroki dochodzące ze schodów, teraz już wiedziałam, że mamy gościa. Nagle coś jakby spadło. No kurde, zaraz się posikam.
- Harry, Harry! Obudź się!- loczek gwałtownie się podniósł do pozycji siedzącej.
- Co się stało? Coś z dzieckiem?
- Nie, kompletnie z innej beczki. Ktoś chodzi nam po domu.
- Jesteś pewna? Może tylko ci się zdawało?
- Nie Harry, nic mi się nie zdawało, na 100% ktoś tu jest!
- Spokojnie, nie bój się, zaraz to sprawdzę, zostań tu.- wziął broń z szafki i już go nie było. Postanowiłam się uspokoić, rozluźnić. Ale do cholery o czym my mówimy, rozluźnić. Ciekawe jak, ktoś nam łazi po domu a ja mam się rozluźnić.
Mijała minuta na minutą, a Hazz nie wracał. Nagle usłyszałam krzyki dochodząc z dołu.Zerwałam się z łóżka i postanowiłam to sprawdzić. Byłam u szczytu schodów. Zawał! Mój ojciec stał na przeciwko Harrego i przystawiał mu broń do skroni.
- Nie! Błagam tato, nie rób tego!
- Jade, idź na górę!-on oszalał, kazał mi iść na górę, i zostawić go z psycholem, którym był mój ojciec.
- Jakieś ostatnie życzenie kochasiu?
- Nigdy więcej nie zbliżaj się do mojej rodziny.- wyrwał mu pistolet i zaczęli się szarpać, to było straszne. Strzał. Krew. Mój krzyk. Zadowolony ojciec. Zbiegłam po schodach do rannego Harrego.
- Hazz, błagam nie zostawiaj mnie.
- Kochanie spokojnie, nic mi nie jest dostałem tylko w nogę.- nagle ratownicy wparowali do domu. Nie wiem kto wezwał karetkę, ale chwała mu za to.
- Musimy operować, kula jest bardzo głęboko.- i już ich nie było. Zabrali go i wyszli tak szybko jak się pojawili.
Poczułam szarpnięcie na ramieniu. Jednak byłam w zbyt wielkim szoku, by normalnie funkcjonować.
Otworzyłam oczy. Harry? Łóżko? Gdzie ja do cholery jestem?
- Jade, skarbie, obudź się!- przestraszona i zdezorientowana otworzyłam oczy, które były popuchnięte i całe czerwone od łez. To był tylko sen. Ten cholerny sen o moim ojcu-psychopacie.
- Harry. Jesteś tu.- przytuliłam go najmocniej jak tylko mogłam i już nigdy nie chciałam puścić. Bałam się, że odejdzie.
- Jestem. Ciii.....jestem tu. To tylko sen.Kochanie, co ci się śniło? Chcesz o ty porozmawiać?- pokręciłam przecząco głową. Położyliśmy się z powrotem. Nie myślałam, że uda mi się znowu usnąć, ale jakoś się udało. W ramionach Hazzy, czułam się bezpieczna.
Z rana miałam straszny ból głowy. Wyglądałam ja wrak człowieka, cała blada i popuchnięta. Pomału zeszłam do kuchni. Jeszcze dwa schodki, dasz radę. i tak jakby dałam, bo koślawo, ale zeszłam. Bolały mnie nogi i nie dałam rady chodzić, a to wszystko przez ten koszmar. Jestem. Wreszcie. Zwycięstwo. Stałam w kuchni przy blacie.
- Jade, skarbie. Było mi powiedzieć, zniósł bym cię. Widzę, że jesteś przemęczona. Czemu się tak dręczysz?
- Hazz, to przez ten sen. A jeżeli to będzie prawda, jeżeli tak się stanie, co wtedy?!
- Kochanie, powiedz mi.- i opowiedziałam mu to całe gówno.
- Przyrzekam ci już nigdy, ale to nigdy nie spotkasz się z nim ani z tą jego lafiryndą. Mogę ci to przysiądz. A teraz zjedz śniadanie, przecież nie chcemy aby nasz maluszek zgłodniał.- muszę przyznać, Hazz świetnie gotuje. Pomimo tego, że jest właścicielem praktycznie wszystkiego w Londynie, i mógłby mieć najlepszych kucharzy na świecie to i tak nikt mu nie dorówna.
5 po południu, a mu siedzimy w salonie i się wygłupiamy. Wróciliśmy ze spaceru i odwiedziliśmy Niall'a I Lellie.
- Skarbie?
- Tak Hazz?
- Bo ja muszę ci coś powiedzieć...
                                                                                                                                                                   
 Przepraszam was, że tak długo nie dodawałam rozdziałów, ale sami rozumiecie, nie dawno wróciłam z kolonii, teraz rozdziały będą dodawane częściej i będzie się działo. Więc czytajcie i komentujcie oraz czekajcie na kolejne części historii Harrego i Jade.
Pozdro xD Julcia:*

piątek, 15 sierpnia 2014

Hej miśkii :)
Wróciłam wczoraj z mego wyjazdu, i już nie mogę się doczekać aż wstawię kolejny rozdział. Jak pisałam tego posta, to tak się jarałam, bo przez ostatnie 10 dni nie pisałam nic. Już niedługo pojawi się dalsza część mego opowiadania. Czekajcie. Pozdrawiam :* <3
Pozdro  xD Julcia :*

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 23

*oczami Harrego*
Skończyłem robić kolację, mam nadzieje, że jej się spodoba. Mam już wszystko oprócz jej zgody. Boże, stresuje się gorzej niż przed pierwszą akcją w gangu, no ale jak to mówią, raz się żyje. Dawaj stary, dasz radę! Nie bądź baba! Poszedłem na taras gdzie siedziała moja księżniczka, usłyszałem koniec jej wypowiedzi.
- Tatuś też cię bardzo kocha.- ona jest cudowna i do tego matka mojego dziecka, boże lepiej trafic nie mogłem. Zająłem miejsce obok niej z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Kotek, z czego się tak cieszysz?- spytała moja niewiasta
- Że mam cie obok.- złożyłem pocałunek na jej delikatnych ustach.
- Wiesz, że jesteśmy ze sobą ponad rok?
- Taa...szybko to zleciało. Ale nie żałuję żadnej sekundy spędzonej z tobą.- objąłem ja ramieniem, a drugą rękę położyłem na jej, która spoczywała na brzuchu. Cieszę się, że będziemy mieli potomstwo, może i zbyt szybko, ale czuję, że jesteśmy na to gotowi.
- Hazz, za półtora miesiąca zaczynają się studia, a dokładniej mój ostatni rok, chciałabym go dokończyć.
- Jade, nie uważam, żeby był to dobry pomysł.
- Ale zostało mi jeszcze 2 miesiące i koniec, Harry, wiem, że ciąża i te sprawy, ale chcę to zakończyć, Wiem, że nie podoba ci się ten pomysł, ale wiesz, że ja i tak to robię.
- Wiem myszko, wiem, ok. Mogę się na to zgodzić, ale musisz mi coś obiecać.
- Co tylko chcesz.
- Nie będziesz się przemęczać i siedzieć do późna z nauką.
- Oczywiście, przysięgam.- siedzieliśmy tak jeszcze chwilę.
- Chodźmy już do środka, chłodno się robi.
- Dobrze.- zaprowadziłem ją do kuchni, gdzie była przygotowana romantyczna kolacja.
- Hazz, ty to zrobiłeś?
- Dla ciebie wszystko.
*oczami Jade*
 O boże jakiego ja mam wspaniałego chłopaka. Przygotował romantyczną kolację.
- Podoba ci się?
- Jest świetnie.
- Głodna?
- Zawsze.- na to Harry zaśmiał się
- Dla ciebie sałatka grecka beż wina, a dla mnie z winem.
- Oh, ok.
- Przecież wiesz, że nie możesz.
- No wim, wim.- po skończonej kolacji poszliśmy do salonu obejrzeć jakąś komedie. Uśmiałam się za wsze czasy.
- Jade, mam dla ciebie niespodziankę.
- Na prawdę? A jaką?
- Lecimy na wakacje, tylko my we dwoje. Odpoczniesz trochę, odprężysz się.
- Dziekuję, jesteś cudowny, a gdzie lecimy?
- Niespodzianka.
- No powiedz.
- Nie.
- No proszę.
- Nic ci nie powiem, ale mam jeszcze coś dla ciebie.
- A co to?- uklęknął prze de mną. Czy on mi się chce...
- Jade, jesteś całym moim światem, miłością mojego życia, będziemy mieli dziecko. I mam do ciebie pytania. Czy wyjdziesz za mnie?- z kieszeni wyjął przecudny pierścionek.
 Czekał na odpowiedź a ja jak głupia stałam osłupiała.
- T-tak. Tak Harry, wyjdę za ciebie.- założył mi pierścionek na palec, podniósł na ręce i obrócił w górze. Był taki szczęśliwy, jak nigdy, a ja razem z nim..
- Kocham cię.
- kocham cię.- dał mi całusa w usta.
- Chodźmy spać, jestem padnięta.
- Dobrze.- wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka, a obok mnie mój narzeczony. 
                                                                     Pozdro xD Julcia:*

WAŻNA INFORMACJA

Kochani moi czytelnicy.
Przychodzę do was z informacją, która jest istotna, a mianowicie chodzi o wyjazd. Tak, wyjeżdżam. A do tego już jutro, więc przez czas mojej nieobecności posty na blogu nie będą się pojawiać. Wracam 15.08, więc nie długo wrócę. Jeszcze dzisiaj wstawię rozdział, taki prezent ode mnie. Nie bądźcie źli, proszę. Zrozumcie mnie. Jeżeli jednak okaże się, że tam gdzie jadę będzie dostęp do wi-fi posty będą mogły się pojawiać, więc nie wszystko stracone. Jeszcze raz dziękuję wam za to, że czytacie i do zobaczenia.
         Pozdro xD Julcia:*

środa, 30 lipca 2014

Rozdział 22

Muzyka - nwm, czy dobra piosenka, ale mi się podoba
Staliśmy w tej pozycji jeszcze przez chwilę, aż wreszcie byłem gotowy na przekazanie jej informacji.
- Kochanie, muszę ci coś powiedzieć.
- Hazz, czy coś się stało?
- Po prostu usiądź.- powoli podeszła do łóżka i usiadła na jego skraju, a ja na przeciwko niej.- Rozmawiałem z lekarzem, powiedział, że z dzieckiem wszystko jest w porządku, nic mu się nie stało. Te...tabletki, które połknęłaś nie dostały się do niego...
- Całe szczęście. Boże, jak mogłam być taka głupia i zrobić coś takiego!- przerwała mi i zaczęła się obwiniać, to prawda, ona zawiniła, ale byłą w szoku. Jeżeli wtedy byłą w szoku to co będzie teraz? Styles, weź się w garść!
- Skarbie, już dobrze, ale jeszcze nie skończyłem. Jak mówiłem z dzieckiem wszystko w porządku, ale dostałem także inne informacje, a mianowicie...-wziąłem głęboki wdech, musiałem opanować emocje i nie wpaść w furię.- Ojcem dziecka...może być...ten...ten zboczeniec.- zamarłą, byłą blada jak ściana. Doskonale wiedziała o co mi chodziło, byłem jednocześnie wkurwiony i przejęty.
- CO?! To nie możliwe!- wykrzyczała te słowa, a potem zaniosła się płaczem. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem.
- Zabiję gnoja. Nogi z dupy powyrywam!
- Jak to się mogło stać?
- Pamiętasz ten dzień, w którym zabrałem cię do siebie?- pokiwała głową na znak że pamięta.- I wtedy on...ostatni raz cię...gw...dotykał.-zrozumiałą po raz kolejny co miałem na myśli i jeszcze bardziej zaniosła się płaczem. Wstała i jeszcze wybiegła z sali. KURWA!
*oczami Jade*
To nie może być prawda! Ojcem dziecka nie może być "mój ojciec". To nawet idiotycznie brzmi! Harry, teraz na pewno mnie zostawi, a ja go kocham, nie może odejść. Ale tak będzie lepiej, ułoży sobie życie z inną, lepszą, która zapewni mu wszystko czego będzie chciał, i oczywiście dziecko, którego on będzie ojcem. Wstałam z podłogi, otarłam twarz i wyszłam, udałam się z powrotem do mojej sali. Harry krążył niespokojnie po pokoju. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, w jego oczach było widać złość, ale także smutek i ból. Podbiegł do mnie i chciał złożyć pocałunek na moim policzku, ale się odsunęłam.
- Jade, co się dzieje?
- Teraz to ty usiądź. Harry, nie możemy być dalej razem, muszę odejść. Nie mogę siedzieć ci na głowie z nie twoim dzieckiem. Znajdziesz inną, lepszą i ułożysz sobie z nią życie, a ja znajdę mieszkanie i jakoś to będzie.- gwałtownie podniósł się i ruszył w moim kierunku. Objął mnie ramionami i pocałował. Oczywiście odwzajemniłam pocałunek. Jaka ja jestem głupia, nie wytrzymam bez niego ani sekundy.
- Nawet tak nie mów, jeżeli...jeżeli okaże się, że dziecko nie jest moje, tylko tego....oblecha, będę je kochał jak swoje własne, a jeżeli będzie moje, będę je kochał tak samo, to bez znaczenia,czy jest moje czy nie. Oczywiście nie biorę pod uwagę opcji takich jak zdradzenie mnie, bo to jest nie możliwe, ale kocham cię i nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić, NIGDY.- wtuliłam się w jego tors, i odpłynęłam.
* 2 miesiące później*
Jestem w piątym miesiącu ciąży, jest cudownie, Harry jest jeszcze bardziej nadopiekuńczy niż wcześniej i to jest trochę wkurzające, ale dam radę. Czasami nie śpię, bo ten mały urwis tak strasznie kopie, ale daję radę. Dzisiaj jedziemy do ginekologa, aby dowiedzieć się, jaką płeć skrywa ten maluch.
- Jade, skarbie, musimy już jechać.
- Idę.- krzyknęła z góry, wzięłam torebkę i szybko, ale powoli (taa, wiem, dziwne) zeszłam na dół.
- No wreszcie, pocałował mnie w czoło i ruszyliśmy do kliniki. Czekaliśmy na moją kolej, no wreszcie, wywołano moje nazwisko, to znaczy Harrego, bo lekarz nadal myśli, że jesteśmy po ślubie i noszę jego nazwisko.
- Dzień dobry, proszę się położyć i podwinąć koszulkę.- zrobiłam to co mi kazał doktor, widziałam grymas na twarzy Hazzy, ale to u niego normalne, zawsze tak się zachowuje, gdy mam to badanie. Na początku mnie irytował, ale teraz chce mi się śmiać, jak na niego patrzę.
- Gratuluję, będzie to chłopczyk.- ucieszyłam się na te słowa, ponieważ założyłam się z loczkiem, on mówił, że dziewczynka, a ja, że chłopczyk. Kobieca intuicja nigdy nie zawodzi.
- Dziecko jest zdrowe i wszystko rozwija się jak najlepiej, ale mam pytanie, czy państwo wiedzą kto jest ojcem tego dziecka?
- Panie doktorze...ja..my...
- Panie doktorze, jeszcze nic nie wiemy, ale jeżeli będziemy posiadać jakieś wiadomości, na pewno powiemy.- Harry mi przerwał i powiedział za mnie, za co byłam mu wdzięczna. Wyszliśmy z gabinetu, nie odezwałam się ani słowem, to była trudna sprawa, ale wiedziałam, że musimy ją wyjaśnić. Siedzieliśmy w samochodzie i w ostatniej chwili powiedziałam:
- Jedź do ojca.- wiedział po co, więc nie pytał, i zrobił to. Po 15 minutach byliśmy na miejscu.
- Jesteś pewna?
- Tak, nie możemy dłużej tego odkładać.- Hazz wyszedł z auta i otworzył mi drzwi, po czym pomógł mi wysiąść. Złączył nasze dłonie i ruszyliśmy ku drzwiom.
- Pozwól, że ja będę mówił, nie chcę, żebyś się denerwowała. Dobrze?
- Ok.- bez pukania weszliśmy do środka. Syf ja zawsze, albo nawet gorszy. Na dole ani śladu żywego ducha, więc poszliśmy na górę. Od razu skierowałam nas do jego gabinetu, bo tylko tam przesiaduje. Weszliśmy do środka, siedział przy biurku. Harry razem ze mną podszedł do jego biurka.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie bo drugi raz nie będę powtarzać! Pojedziesz z nami do jebanej kliniki, żeby zrobić jebany test na ojcostwo, czy ci się to podoba chuju czy nie!
- Chwila, chwila, ale po co tam ja?
- Bo jak zamarzyło ci się obmacywać swoją córkę, to nie pomyślałeś o gumce, co? Więc teraz jak nie widzisz jest w ciąży, więc musimy zrobić te testy! TERAZ!- był nabuzowany, wpadł w furię. Kreśliłam kółka palcami na zewnętrznej stronie jego dłonie, trochę pomogło, pomału się uspokajał.
- Co?! Czy ty siebie słyszysz? To nie możliwe, nigdzie nie jadę.
- Ale czy ja się ciebie kutasie pytam o zdanie. Powiedziałem, ze jedziesz, a nie czy chcesz pojechać.- puścił moją dłoń i zaciągnął ojca do samochodu. Z prędkością światła byliśmy pod wcześniej odwiedzonym przez nas miejscem. Udaliśmy się do gabinetu mojego lekarza, na szczęście nie miał pacjentów, bo Hazz wparował tam jak oszalały.
- Panie doktorze, to jest ten drugi możliwy na ojca, chcemy zrobić test.
- Nie, nie chcę.
- Cicho siedź. Nie z tobą rozmawiam.
- Dobrze, w takim razie proszę za mną, a pani może poczekać na korytarzu.- kiwnęłam głową, na znak, że się zgadzam.
* godzinę później*
Siedzę ponad godzinę na tym korytarzu, dupa mi zaraz w krzesło wrośnie, a ten malutki urwisek strasznie kopie, chyba jest głodny, tak jak ja. Na końcu korytarza ujrzałam swojego chłopaka, idącego w towarzystwie mojego ojca i lekarza, bez słowa weszli do gabinetu. No świetnie, znowu będę musiała czekać nie wiadomo ile. Po pół godzinie (szybciej niż wcześniej, na szczęście) Harry, wyszedł z pomieszczenia.
- Kochanie, chodź.- i znowu byliśmy w środku.
- Dobrze, to teraz dowiemy się kto jest ojcem.- doktor otworzył wielką, białą kopertę.
- No więc...ojcem dziecka jest...chwila, chwila, tu jest błąd, czy to możliwe?- spojrzeliśmy na siebie przestraszeni, tym co możemy  usłyszeć. Doktor wyszedł do drugiego pomieszczenia, przez ścianę mogliśmy usłyszeć rozmowę.
- Czy to wogóle możliwe? Nie, a może jednak?
- Badania nie kłamią, sam doktor widzi.
- A ja myślałem, że to ten drugi, no cóż, myliłem się.- teraz na bank wiedziałem, że dziecko jest ojca
- Przepraszam, już jestem. A więc ojcem dziecka jest pan Styles.- zadowolona, przytuliłam się do Hazzy, on także się cieszył i to chyba bardziej niż ja.
- Dziękujemy panie doktorze.- podali sobie ręce i ruszyliśmy do domu, a ojca zostawiliśmy gdzieś na ulicy, bo powiedział, że musi iść do sklepu.
- O boże, tak się bałam, że dziecko jest jego.
- Ja też kochanie, ale na szczęście nie.- przez całą drogę trzymaliśmy się za ręce.
- Hazz, czy możesz jechać troszeczkę szybciej, bo jestem głodna, i James chyba też.- zaśmiał się, a ten dźwięk wypełnił cały samochód.
- Jasne. Czekaj, czekaj, James?
- No tak. Nie podoba ci się?- spojrzał na mnie gniewnie?
- Jest cudowne. Tak jak ty- na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech a na mojej rumieniec, choć nie wiem czemu.
- Przestraszyłeś mnie.- udawałam naburmuszoną.
- No przepraszam. Kotek nie złość się.- złożył pocałunek na mojej szyi, na co ja zachichotałam i lekko go odepchnęłam.
- Skup się na drodze.- po 15 minutach byliśmy w domu. Wreszcie. To było jak wieczność.
- Baby, idź odpocznij do ogrodu, a ja przygotuję kolację.
- Dobrze.- cmoknęłam go w usta i zrobiłam tak jak powiedział. Usiadłam na hamaku i głaskałam mój "malutki" brzuszek.
- Kocham cię i nie pozwolę cię skrzywdzić nikomu. Tatuś, kocha cię tak samo.- byłam szczęśliwa.
Pozdro xD Julcia :*
Mam nadzieję, że się podobało. Nie jestem zbyt dumna z tego rozdziału, ale chyba nie jest źle. Ja wiem, że praktycznie na każdym blogu jest co

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 21

Siedzimy w tym salonie już od pół godziny. Harry nie powiedział jeszcze ani słowa, przeraziłam się, jak mi powiedział, że coś się stało. Ta cisza coraz bardziej zaczęła mnie irytować, miałam już dość.
- Do cholery jasnej, Harry, czy możesz mi wreszcie powiedzieć co się stało?!
- Jak był u nas Lou, to zaczęliśmy gadać o różnych rzeczach, i on się zapytał jak się czujesz, a potem dał pomysł, że może ty jesteś w ciąży!- mój cały świat się zawalił. Kolana się pode mną ugieły, jak to możliwe, to nie może byś prawda.
- Ale się zabezpieczyliśmy.
- Jade, gumki czasami pękają.
- No tak, ale to nie może być prawda, nie wierzę w to! Rozumiesz, NIE WIERZĘ!- z płaczem wybiegłam z pokoju prosto do łazienki. Nie mogę być w ciąży, nie teraz! Po zamknięciu drzwi, osunęłam się po nich w dół. Byłam zrozpaczona, dziecko w tym momencie nie wchodzi w grę. Jeszcze nie jestem na to gotowa. Wstałam z podłogi i pochyliłam się nad umywalką. Z kosmetyczki wyjęłam jakieś tabletki. Wiem, że to nie jest najlepsze wyjście ale ta cała sytuacja mnie przerosła. Ja już dużo przeszłam i dużo przejść potrafię, ale to jest już ponad moje siły.
             
Za drzwiami słyszałam niewyraźne krzyczenie Hazzy, a przed oczami ciemność. Poczułam się jakby wszystkie problemy zniknęły, cały ciężar z moich barków spadł gdzieś w przepaść.
* następny dzień* (chyba)
Moje, ciężkie powieki uniosły się ku górze. Było mi tak niedobrze, nie chodzi mi tu o odruchy wymiotne, lecz o to że moje całe ciało było obolałe. Doznałam ogromnego bólu, ale nie fizycznego lecz psychicznego. Nagle przeraźliwy hałas wypełnił całe pomieszczenie, pomimo tego, że była zdezorientowana, to wiedziałam doskonale gdzie się znajduję. Był to szpital, najgorsze miejsce Ever.
- Widzę, że się pani  obudziła. To bardzo dobry znak, jak się pani czuje?
- Jak mam być szczera, to nie wiem, nic mnie nie boli, ale jestem trochę zdezorientowana. Mógł by mi pan powiedzieć co się stało, ponieważ nie do końca wszystko kojażę?
- Oczywiście. No więc przedawkowała pani leki. Połknęła je pani w bardzo dużej ilości, dostała pani środki przeczyszczające, ale musieliśmy być bardzo ostrożni, zaraz do tego dojdę. No więc po dawce tych środków popadła pani w śpiączkę. Jak nawiązałem wcześniej, musieliśmy być bardzo ostrożni, ponieważ jest pani w ciąży. Na szczęście do d\iecka nie dostały się proszki połknięte przez panią, więc nic mu nie jest.
Czy chce pani wiedzieć coś jeszcze?
- Nie, już wiem to co chciałam, a wie pan może, czy jest tu mój chłopak?
- Oczywiście, i to nie tylko on. Wszyscy pani znajomi przybyli ty, gdy tylko pan Styles poinformował ich o zaistniałej sytuacji. Jeżeli to wszystko, to muszę już iść, ponieważ mam obchód.
- Oczywiście. Do widzenia panie doktorze.
- Do zobaczenia.- uśmiechnął się po czym wyszedł, a ja po raz kolejny zostałam sama w czterech ścianach.
*oczami Harrego*
Siedzę w tym szpitalu od miesiąca, jeżeli pominiemy krótkie wypady do domu, aby się od świeżyć. Jade nadal się nie wybudziła, ale nie straciłem nadziei, wierzę, że mnie nie zostawi i zaraz się obudzi. Z jej sali wyszedł lekarz, może tym razem ma dobre wieści.
- Panie Styles, możemy porozmawiać?
- Jak najbardziej.
- Ale bardzo bym prosił na osobności. Może chodźmy do mojego gabinetu.- ruszyłem za nim. Byłem ciekawy co takiego chciałby mi powiedzieć.
- Proszę usiąść.- wskazał na fotel prze de mną.- No więc, mam dobrze wieści. Pańska narzeczona się obudziła, ale zauważyłem coś niepokojącego, a mianowicie, krwawienie wewnątrz macicy, ale spokojnie wszystko jest pod kontrolą. Lecz nie to chciałem powiedzieć, tylko pani Styles prawdopodobnie została zgwałcona.
- Tak, Jade dużo przeszła, ale proszę kontynuować.
- No więc, jak już penie jes pan tego świadomy, że pacjentka jest w ciąży, lecz jest możliwość, że dziecko nie jest pana. Oczywiście mogę się mylić, lecz jest taka możliwość.
- Jak to nie jest moje?!
- Spokojnie, to tylko podejrzenia, ale są też inne opcje, albo pan jest ojcem, albo gwałciciel, lub jeżeli narzeczona wchodziła w bliskie relacje z innym męż...
- Nie, nie wchodziła.
- W takim wypadku dziecko jest albo pańskie, albo tego, kto ją tak skrzywdził.
- Rozumiem, to wszystko?
- Tak. Może pan odwiedzić swoją dziewczynę.- bez słowa wyszedłem z tego pokoju. Jak to nie jest moje. Popędziłem do mojej ukochanej tak szybko jak tylko się dało. Zapukałem delikatnie w drewniane drzwi.
- Proszę.- ten anielski głos, którego nie słyszałem przez miesiąc znów do mnie powrócił. Podszedłem do niej bliżej i nachyliłem się nad moją królewną. Znowu mogłem poczuć ten nieziemski smak jej ust.
- Tęskniłem.
- Ja też.- usiadłem obok i przyłożyłem sobie jej rękę do warg, po czym ucałowałem delikatnie jej wierzch.
- Hazz, ile spałam.- nie chciałem mówić tego po raz kolejny, lecz musiałem.
- Przez...miesiąc byłaś w śpiączce.- jej oczy powiększyły się natychmiast. Byłą bardzo zdziwiona, lecz taka prawda. Machinalnie jej ręce znalazły się pod kądrą.
- Kochanie, co ty robisz?- spytałem zdezorintowany. Ona tylko odkryła kołdrę z brzucha, bym mógł ujrzeć go w całości.
- Jak urósł.
- Mhmm.- odpowiedziałem, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Harry, pomożesz mi wstać?
- Tak, al proszę cię tylko po woli, zaraz ci wszystko wyjaśnię, ale ostrożnie, dobrze?- pokiwała głową na co się zgadzała. Pomogłem jej się podnieść i skierowała mnie w stronę lustra. Stanęła bokiem i podniosła koszulkę do góry.
Wyglądała tak pęknie, była taka szczęśliwa.
- Loczku, zobacz,- podszedłem  do niej i stanąłem zaraz za nią, a moje ręce spoczęły na brzuchu. Czułem tego malucha, który był tam w środku. Chciałbym, aby ta chwila trwałą wiecznie, ale musiałem jej powiedzieć to czego się dowiedziałem od doktora.
                                                               Pozdro xD Julcia :*

czwartek, 24 lipca 2014

Libster Awards

Dziękuję bardzo za tą nominację, jest to dla mnie zaszczyt. Zostałam nominowana przez Molly Smith. Pytania:
1.Jak masz na imię?
Julia
2.Ile masz lat?
13
3.W jakim województwie mieszkasz?
Mazowieckim
4.Co jest twoją pasją?
Pisanie. Ta czynność sprawia mi wiele przyjemności.
5. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
Ponieważ gdy czytałam blogi i nadal to robię, to w głowiebmiałam dużo pomysłó, i postanowłam, że stworzą własną historię, która będzie tylko i wyłącznie moja.
6.Kto jest twoim idolem?
Całe 1D to moi idole, ale jak każda z nas mam swojego ulubieńca, którym jest Liam. Jednak ja nie tylko jestem Directioner ale również Jacksonem, więc Michael Jackson zajmuje drugą połowę mojego serca. :-)
7.Ulubiony film?
This is us
8.Ulubiona piosenka?
Half a heart
9.Ulubiona książka?
Zmierzch (wszystkie części) :-)
10.Czy uważasz, że The Vamps zastąpi One Direction?
NIGDY W ŻYCIU!!!!!! 1D jest jedyne w swoim rodzaju, a The Vamps to The Vamps i niech tak zostanie.
11.Lubisz 5S.O.S?
Tak, lubię ich samych oraz muzykę :-)
Moje pytania:
1. Ile masz lat?
2. Co byś zrobiła gdyby Kwiatkowski dołączył do 1D?
3. Co lubisz robić w wolnym czasie?
4. Jak wygląda twój wymarzony chłopak?
5. Twój ulubieniec z 1D?
6. Ulubiona piosenka?
7. Kogo wolisz bardziej 5S.O.S czy The Vamps?
8. Jakiego koloru są twoje włosy?
9. Twoje miasto rodzinne?
10. Ulubiona książka?
11. Miejsce gdzie chciałabyś pojechać?
Nominuję:
http://opowiadaniaomaliku.blogspot.com/
http://motel6-niallhoranfanfiction.blogspot.com/
http://thisdarknessinsideme.blogspot.com/
I to chyba na tyle. Jeszcze raz dziękuję, i widzimy się przy kolejnym rozdziale :)


poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 20

Otworzyłam oczy z niechęcią, wszystko mnie bolało, każda cząstka mojego ciała, była obolała. Wczoraj w nocy, było cudownie, magicznie, wręcz idealnie, ale skutki uboczne są okropne i dają się we znaki.
- Dzień dobry.
- Hej loczku.- dałam mu całusa w policzek, na co się szeroko uśmiechnął
- Jak się czujesz?- zapytał z troską w głosie
- Ale fizycznie, czy psychicznie?
- Obie te rzeczy.
- Fizycznie, nie za dobrze, wszystko mnie boli, na 100% będziesz musiał mi pomóc się ubrać- po tych słowach na jego usta wpłynął złośliwy uśmieszek na co uderzyłam go w ramię.- A psychicznie, doskonale. Było magicznie, lepiej być nie mogło.- cmoknęłam go w usta,na co uśmiechnął się i nie pozostał mi dłużny, także cmoknął mnie w usta.
- Bardzo się ciesze, że jesteś zadowolona, ale nie przejmuj się bólem, następnym razem boleć nie będzie.- puścił mi oczko, na co wybuchłam śmiechem.
- To co, pomożesz mi?
- Dla ciebie wszystko.- wstał pierwszy, po czym obszedł łóżko do o koła i w try miga znalazł się przy mnie. Wyciągnął rękę w moją stronę, a ja. Ok, jest jakiś początek, stoję na nogach, co prawda Harry podtrzymuje mnie w pasie, ale w końcu na własnych nogach stoję.
- Dobra, dalej sama dam radę.
- Na pewno?
- Mhmm.- odwróciłam się w stronę szafy, zrobiłam jeden krok, i moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Kurwa!, zaklęłam w duchu. Harry machinalnie złapał mnie w talii, abym nie upadłam na podłogę. Wziął mnie na ręce i zaniósł mnie do obranego punktu prze ze mnie. Przy przebieraniu, było mi bardzo do śmiechu, on myśli tylko o sprośnych rzeczach. Idiota! Normalnie Idiota! Zeszliśmy razem na dól, ale stanęliśmy w połowie schodów, gdy zobaczyliśmy co tam się dzieje. El latała za Lou z patelnią, waląc go nią, Zayn, Liam oraz Kas rzucali się jedzeniem, a Niall rozmawiał przez telefon. Z wrażenia rozszerzyłam oczy, tak, że prawie z orbit mi wypadły.
- Hazz, ty też to widzisz, co nie?
- Niestety.- objął mnie w talii i do końca pokonaliśmy schody. Chyba nikt nie zauważył, że zeszliśmy na dół, więc udaliśmy się prosto do kuchni, ale nie był to dobry pomysł, więc zgarnęłam tylko dwa kubki z kawą i ruszyliśmy w stronę salony, ale tam też nie dało się posiedzieć, ponieważ rozzłoszczona El biegała w kółko za biednym Louis'em. Wyszliśmy na taras, wreszcie spokój, usiedliśmy na hamaku i delektowaliśmy się smakiem kofeiny oraz sobą na wzajem.
- Zaczynam się ich bać.
- Taa...zostawić ich samych na parę godzin.
- Jakie plany na dziś?
- No nie wiem, może pójdziemy na jakąś impre...
- Niee, żadna impreza, mam już ich dość.
- To co proponujesz skarbie?- ucałował mój czuły punkt tuż pod uchem.
- Hmm....na przykład...- coś nie pozwoliło mi dokończyć mojej wypowiedzi, popędziłam do pierwszej lepszej łazienki, zostawiając zdezorientowanego Hazz'ę na tarasie. Na szczęście wspólna łazienka była pusta, bo inaczej musiałabym skorzystać z łazienki w jakiejś sypialni. Jade, poranne mdłości? Wymiotowałam dobrze 10 minut, zanim Harry stracił cierpliwość i po prostu wszedł do środka.
- P-prosi...łam cię, żeb-żebyś nie wchodził.- powiedziałam przerywając moją czynność. Podszedł do mnie i ukucnął obok.
- Kotku, co się dzieje?
- Nie wiem, to nic, nie przejmuj się, już jest ok.
- Na pewno, wiesz, że możesz mi powiedzieć?
- Tak wiem, Hazz, m-możemy wracać do domu, wiem, że psuję ci wyj...
- Nawet tak nie mów, nic mi nie psujesz, jeżeli tylko chcesz, możemy wrócić nawet dzisiaj. Baby dla ciebie zrobię wszystko.- chciał mnie pocałować, ale przekręciłam głowę w drugą stronę.
- Nie całuj mnie, muszę wypłukać usta.- zaśmiał się tylko i przytaknął głową. Dobra, czas się ogarnąć, umyłam zęby, od troliłam się i byłam gotowa wyjść do ludzi. Skierowałam się do sypialni, przebrałam jakiś dres i usnęłam na łóżku.
*oczami Harrego*
Poszedłem sprawdzić, co z Jade, nie wyglądała najlepiej, gdy wszedłem do sypialni, zobaczyłem jeden z najpiękniejszych widoków na świecie, moje śpiące słońce. Wyglądała tak pięknie, uchyliłem okno i przykryłem ją kocem. Zszedłem na dół, do salony, gdzie wszyscy siedzieli.
- I co z nią?- spytały zaniepokojone dziewczyny.
-Chyba lepiej, usnęła. Może jej się polepszy, ale powrót dzisiaj uważam za najlepszy pomysł. Wy oczywiście zostańcie, nie musicie lecieć z nami, lepiej będzie jak wrócimy do domu.
- Masz rację, my chyba wyskoczymy na imprezę, co nie El?
- Nie odzywaj się do mnie i nie, nie pójdziemy na imprezę.
- Coś tym razem jej zrobił Lou?
- Ja? Nic...
- Taa...jasne. Gdzie jest Niall?
- Wyszedł na spotkanie.
- Rozumiem. Dobra, to ja idę nas spakować, jakby co to jestem na górze.- wpakowałem wszystkie nasze ciuchy do walizki, najciszej jak tylko się dało aby nie obudzić Jadei. Wiem, że będzie wściekła, jak zobaczy w jakim stanie są jej ubrania, ale teraz to był najmniejszy problem.
* 2 tygodnie później*
Jade, wyszła na miasto z dziewczynami, a do mnie miał przyjść Louis, jak zwykle się spóźnia. Nareszcie, upragniony dzwonek do drzwi.
- Siema stary, sorry za spóźnienie, korki.
- Cześć, spoko, wchodź.- siedzieliśmy w salonie, piliśmy wisky i rozmawialiśmy na różne tematy, przeważnie o gang'u.
- A jak z Jade, polepszyło jej się?
- Nadal ma poranne mdłości, i czasem mocno boli ją brzuch, ale poza tym jest dobrze.
- Stary, nie chcę wypaplać, ale może ona jest w ciąży?
- Co?! Jak?! To nie możliwe.
- Kiedy ostatnio się bzykaliście?
- W przed dzień wylotu z Teneryfy, a co?
- Następnego dnia, źle się poczuła, i to jeszcze rano.
- Ale zabezpieczyliśmy się.
- Harry, gumki mogą pęknąc.
- No wiem, wiem.
- Stary, radzę pogadać z nią, to na serio może być to. A kiedy ostatnio miała okres?
- Nie wiem, a co to ja pytam jej się kiedy ma okres?!
- Ej, spokojnie.
- Sorry, ja po prostu jestem zdenerwowany.
- Nie chcesz mieć dzieci?
- Co?! Oszalałeś?! Oczywiście, że chcę, ale obawiam się, że to ona ich nie chce, a przynajmniej na razie.- gadaliśmy jeszcze chwilę, aż Lou musiał spadać. Czy to na prawdę się dzieje? Mogę być ojcem? Po dwóch godzinach Jade wróciła do domu,no to czas na szczerą rozmowę.
- Hej skarbie.- uśmiechnęła się i dała mi całusa w policzek.
- Cześć kocie. Możemy porozmawiać?
- Jasne, a stało się coś?
- Można tak powiedzieć.
                                                       Pozdro xD Julcia :*

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 19

Rozdział zawiera sceny erotyczne, przeznaczone dla osób dorosłych.-
-Harry, oddaj mi moją bieliznę, nie mam drugiego, czarnego zestawu przy sobie.
- To mnie złap.- goniłam za nim po całym domu w ręczniku. Jak zaraz on mi spadnie, to ja go zamorduję.
- Hazz, oddawaj to, teraz!- wreszcie go złapałam, a mój ręcznik znalazł się na podłodze. Na szczęście byliśmy w sypialni.
- No kochanie, jak chcesz się kochać, mogłaś po prostu powiedzieć.
- Spadaj zboku!- zabrałam mu bieliznę i wreszcie znalazła się tam gdzie być powinna. Ubrałam zwiewną, lekką sukienkę i zeszłam na dół.
- Co wy tak wrzeszczycie od samego rana?- spytał Lou
- Sorrki, ale KTOŚ zabrał mi bieliznę i nie chciał oddać.- podkreśliłam słowo ktoś i spojrzałam złowrogo na Hazz'ę.
- Oj no przepraszam. Ale jak dla mnie nie musiałaś jej zakładać- przewróciłam dramatycznie oczami, i podeszłam do dziewczyn.
- Hej laski, jak tam główka?
- Nic nie mów, zaraz mi pęknie. Jak ty to robisz, że nic cię nie boli?!
- El, El. Po prostu nie piłam tyle co wy, oczywiście, byłam wstawiona, ale na pewno najmniej z was wszystkich. Leki na ból głowy są w szafce na górze.
- Dzięki, a jak tam Harry, on też na kacu?
- Chyba nie, bo od rana jest zbokiem, czyli normalka.
- Ej, słyszałem to!- wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
- To jaki plan dnia na dzisiaj? A tak wogóle to gdzie jest Niall?
- To ty nic nie wiesz?!
- Nie? A o czym?
- Bo Niall poznał wczoraj jakąś dziewczynę i umówił się z nią na dzisiaj.
- Niall się zakochał! O mój boże, czemu dowiaduję się o wszystkim na końcu?! Dobra nie ważne, to co dzisiaj robimy?
- Patrząc na nas to nic, nie nadajemy się do pokazania ludzi.
- To ja się pokręcę po mieście.
- Sama?! Nie ma mowy.
- Czy ty nas podsłuchujesz Hazz?
- Oczywiście, że nie, po prostu to usłyszałem i nigdzie nie pójdziesz...beze mnie. Idę się przebrać i zaraz wracam.- dał mi całusa w policzek i już go nie było.
- On cię chyba do sklepu samej nie puści.
- Harry jest troszeczkę nadopiekuńczy.
- Troszeczkę? Chyba bardzo.
- No dobra, trochę bardzo, ale nie jest źle.
- To co, idziemy?
- Jasne.
* 20 min. później*
Jesteśmy w centrum miasta, jest tu bardzo dużo turystów i straganów, Hazz nie spuszcza mnie z oka na krok. Byliśmy w kilku sklepach z ciuchami, co nie skończyło się dobrze, ponieważ loczek zauważył dział z bielizną i zaczął wybierać mi bardzo skromną, więc natychmiast go opuściliśmy.
- Kochanie, to gdzie teraz?
- Nie wiem, może...chodźmy na jakiś sorbet, czy coś?
- Dla ciebie wszystko.- puścił mi oczko i ruszyliśmy w stronę malutkiej kawiarni, nie było za bardzo zatłoczona, na szczęście. Usiedliśmy na tyłach lokalu i czekaliśmy na kelnera.
- Zadowolona z wakacjii?
- Oczywiście, że tak, jest perfekcyjnie...-przerwał nam kelner.
- Co podać? Proponował bym pani szarlotkę na ciepło, ponieważ jest gorąca jak ty.- Harry się wkurza, nie dobrze, trzeba ratować sytuację.
- Po pierwsze nie jesteśmy na ty, jasne? A po drugie mam chłopaka i nie potrzebuję innego, a jak masz problemy z dziewczynami bo na pana nie lecą, to proponuję operację plastyczną, powinna pomóc, ale wątpię, w tym przypadku, chyba nic już nie pomoże.- widziałam, że Hazz powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć śmiechem, kelner tylko fukną i zebrał nasze zamówienia.
- Coś dzisiaj jesteś bardziej zadziorna niż zwykle kotku.
- Może, ale spójż tak.- wskazałam na początek kawiarenki.- Czy to nie jest Niall?
- Tak, to on, jest z tą nowo poznaną dziewczyną. Ładna, ma krągłości...-kopnęłam go w kostkę, na co zareagował śmiechem.- Kochanie, przecież wiesz, że żartuję, ja widzę tylko ciebie.
- Mam nadzieję.- zjedliśmy sorbety i miałam zamiar wyjść, ale loczek miał inny plan i ruszył w stronę stolika blondynka. Pobiegłam za nim, bo wiedziałam, że zaraz coś palnie i go ośmieszy przed tą dziewczyną.
*oczami Harrego*
- O proszę, kogo my tu mamy, co ty sobie myślisz młodzieńcze, że możesz wychodzić z domu bez żadnych informacji dokąd?- na początku była zdezorientowana jak wszyscy, ale później Jade, chyba załapała o co mi chodzi, i tak samo zaczęła odgrywać swoją rolę- Właśnie, co ty sobie wyobrażasz, że możesz tak bez pozwolenia ruszać się z chałupy?! My tu z ojcem na zawał prawie zachodzimy, bo tobie trudno powiedzieć, dokąd idziesz, tak?!- myślałem, że tam zaraz uduszę się ze śmiechu, to było takie komiczne.
- Kto to?- zapytała nieznajoma.
- Co wy odpierdalacie?!- spytał wkurzony Niall, na co my wybuchliśmy gromkim śmiechem.
- Lellie to są moi znajomi. Harry- w tym momencie wskazał na mnie- i Jade, jego dziewczyna.-podała jej rękę.
- Cześć, sorrki za tą scenkę, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Właśnie widzę, ale co wy tu wogóle robicie? I gdzie jest reszta?
- Wyszliśmy na spacer, a pozostali siedzą w domu, są tak skacowani, że strach mówić, a co dopiero patrzeć. Jak wraki ludzi, masakra.
- Dobra, to my nie przeszkadzamy, chodź Hazz, zostawimy ich samych.- Jade złączyła nasze palce i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
*oczami Niall'a*
- Przepraszam z nich, ale oni tak mają, na szczęście to nie był Louis, tylko Harry.
- Nic nie szkodzi, to było zabawne, na początku na prawdę się nabrałam, ale potem jak zaczęli się śmiać, to zrozumiałam, że to żart.- zaczęliśmy się śmiać. Ona jest świetna i taka podobna do mnie.
- Cieszę się, że cię poznałem.
- Ja też.
*oczami Jade*
Po przyjściu do domu, nic się nie zmieniło, wszyscy jak byli skacowani tak są, chyba poszli spać, bo jest cicho, a to do Lou nie podobne. Położyłam się na kanapie w salonie, rozmyślając co będziemy dzisiaj robić, bo z tego co widzę, to dalej jak do ogrodu nie pójdziemy. Z zamyśleń wyrwał mnie Harry, który usiadł na końcu kanapy i położył sobie moje nogi na kolana.
- Kochanie o czym myslisz?
- O tym, że z nimi już dzisiaj chyba nigdzie nie pójdziemy...- zrobiłam smutną minkę, na co Hazz się tylko zaśmiał i zaczął jeździć opuszkami palców po moich, gołych nogach. Było przyjemnie, tak miło, nikt się nie złościł, cisza i spokój, to czego mi trzeba.
- To ja już ci nie wystarczam?- zrobił naburmuszoną minę jak mały chłopiec.
- Oczywiście, że wystarczasz.- podniosłam się i usiadłam mu na kolanach okrakiem. Może trochę się zabawimy, w sumie, jesteśmy ze sobą pół roku, więc chyba jestem gotowa na to, aby zrobić duży krok w naszym związku. Hazz złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który zaraz odwzajemniłam. Nasze języki walczyły o dominacje, jednocześnie współgrając ze sobą, co dawało jeszcze więcej namiętności temu pocałunkowi.
- Skarbie, czy ty chcesz zrobić to co ja myślę?
- Mhmm
- Na pewno?
- Tak, ufam ci Hazz i wiem, że mnie nie skrzywdzisz, więc jestem na to gotowa.- na jego usta wpełzł zawadniacki uśmiech, a spojrzenie było z jednej strony łagodne, a z drugiej, pełne pożądania. Wziął mnie na ręce i nie przerywając pocałunku wniósł na górę do sypialni i delikatnie położył na łóżku, a sam położył się nade mną i podparł się na łokciach, aby mnie nie przygnieść swoim ciężarem. Przerwałam pocałunek, aby zdjąć mu koszulkę, a on zrobił to samo z moją sukienką i obie te rzeczy wylądowały gdzieś w kącie pokoju. Harry robił mokrą ścieżkę pocałunków od mojej linii szczeki, coraz niżej aż do dekoltu. Spojrzał na mnie bLagalnie o pozwolenie odpięcia mi stanika, na co ja przytaknęłam tylko głową. Wygięłam plecy w łuk, aby miał lepszy dostęp do zapięcia. Kolejna rzecz wylądowała w kącie pokoju wraz z innymi.
*oczami Harrego*
Ona jest taka seksowna, jak wygięła swoje piękne plecy w łuk, wyprężając swoje piersi, myślałem, że dojdę od samego patrzenia na nią. Całowałem dokładnie każdą z nich, przygryzając lekko sutki, na co syknęła z bólu, więc przejechałem po nich językiem, aby złagodzić nieprzyjemne uczucie. Dalej całowałem jej brzuch, trzymając w ręce jedną c piersi i lekko ściskając, pocałunkami zjeżdżałem w dół do podbrzusza, aż natknąłem się na jej koronkowe, czarne majtki. Je także usunąłem, musiałem włożyć w nią palec, aby przyzwyczaiła się do tego uczucia, powiedziałem jej to, na co lekko się skrzywiła.
- Skarbie, obiecuje, że zrobię to najdelikatniej jak potrafię, ale na początku będzie nieprzyjemnie, ok?
- Dobra.- no to do dzieła, włożyłem do środka jeden palec, delikatnie poruszając nim w przód i w tył. Przyspieszyłem tępo, mając nadzieję, że nie zaboli jej tak bardzo.Spojrzałem na nią, fala rozkoszy rozeszła się po całym jej ciele, dając mi tym samym do zrozumienia, że jest już gotowa, wyjąłem z niej palec i go oblizałem, smakowała, tak dobrze. Z szafki przy łóżku wyjąłem małą, foliową paczuszkę, otworzyłem je zębami, a potem założyłem na swojego członka.
- Jade, jesteś gotowa?- kiwnęła głową na znak, że się zgadzam. Główką penisa, dotknąłem jej wejścia, na jej twarzy pojawił się lekki grymas, ponieważ gumka była zimna. Delikatnie w nią wszedłem, cholera, jaka ona jest ciasne. Za wyła z bólu, ale potem było jej przyjemnie, wiem to.
- Mogę się poruszyć?- niepewnie, kiwnęła głową. Moje ruszy, były powolne, ale jednocześnie mocne i pragnące wejść jak najdalej w nią. Patrzyłem na nią, miała zamknięte oczy.
- Otwórz oczy, chcę żebyś patrzyła.- powolnie je otworzyła, wiedziałem, że odczuwa minimalny ból, więc odwróciłem jej uwagę pocałunkiem, który zaraz odwzajemniła. Przyśpieszyłem tepo, poruszając się w niej o wiele szybciej, ale chyba jej się podobało, byłem cały spocona, ona również, ale musiała dojść.
- Harry...- o matko, powiedziała to tak seksownie.
- Powiedz coś jeszcze, proszę.
- K-kocham cię...
- Ja ciebie też.- przez resztę naszej czynności krzyczała moje imię z podniecenia.
- No dalej mała, dojdź dla mnie.- oboje w tym samym czasie wypuściliśmy ciepły płyn, to było kurwa zajebiste, wyszedłem z niej i włożyłem zużytą prezerwatywę, z powrotem do opakowania, a następnie, położyłem się obok niej. Oboje głośno oddychaliśmy ze zmęczenia.
- I jak, podobało ci się?
- Mhmm- wtulił się we mnie i zasnęła, przykryłem nas kocem i zrobiłem to samo, byłem wykończony.
                                                      A tu macie Lellie, dziewczynę Niall'a
                                                  
                                    Pozdro xD Julcia :*

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 18

Przepraszam was BAAAAAARDZO za to, że tak długo mnie nie było na blogu, ale nie mogłam napisać rozdziału, ale już jest gotowy. Mam nadzieję, że się spodoba. I jeszcze raz BAAAAARDZO przepraszam.
Byliśmy już prawie na miejscu, a Sop coraz bardziej stawała się podejrzliwa.
- Dobra, dosyć tego! Gdzie wy mnie do jasnej anieli prowadzicie?!
- Yyy...Harry, i co teraz?-szepnęłam tak cicho jak tylko potrafiłam.
- No nie wiem. Czekaj chwile, chyba coś mam. Sophii, Liam chciałby ci coś powiedzieć. Czeka na plaży, więc przed imprezą musimy cię tam zaprowadzić.- chyba się udało. Spojrzała na mnie podejrzliwi, więc uśmiechnęłam się, aby potwierdzić jego słowa. Była 17, perfekcyjnie, aby zacząć.
- Ale tu nikogo nie ma.- spojrzała przed siebie, jej oczom ukazał się ogromne, podświetlane I<3 YOU. Widziałam na jej twarzy ogromne zdziwienie. Zza drzewa wyszedł Liam, to było takie piękne. Staliśmy z Harrym nieco z tyłu. Bardzo wzruszyłam się już na samym początku, lecz później, gdy Liam, dał jej pierścionek, łzy lały mi się strumieniami. Loczek przytulił mnie jeszcze bardziej niż wcześniej.
- Kocie, nie płacz.
- To takie wzruszające.
- To ja nie chce wiedzieć, co będzie na naszych zaręczynach.- uśmiechną się tak szeroko, że dołeczki w jego policzka zrobiły się głębsze niż normalnie. Staliśmy tak jeszcze chwilę, aż podeszła do nas dopiero co zaręczona dziewczyna.
- To twoja sprawka, co?- uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Co? Ja? Niee.
- Taa...jasne. Ale dziękuję ci bardzo.- była taka szczęśliwa, jak nigdy. Oni naprawdę się kochają. Przytuliłam ją mocno. Ze szczęścia aż się popłakałam. Poszła podziękować reszcie, a ja znowu byłam cała mokra, ale nie tylko ja, Harry także na tym ucierpiał, a zwłaszcza jego koszulka.
- Ej, kocie. Uśmiechnij się. No już, chcę zobaczyć ten piękny uśmiech.- nie wiem jak on to robi, gdy jestem przy nim cały czas mogłabym się uśmiechać i to bez końca.
- No wreszcie.- złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Byliśmy w drodze do clubu, a że tylko my znaliśmy drogę, musieliśmy prowadzić wszystkich. Wreszcie byliśmy na miejscu.
- Wow! To miejsce jest cudowne. To także twoja zasługa, hę?
- No może troszkę.
- Odwdzięczę się.- puściła mi oczko. Wszyscy weszliśmy do środka. Rozsiedliśmy się na kanapach i sączyliśmy swoje drinki. Gadaliśmy, śmialiśmy się, wygłupialiśmy się (że my, czyli chłopaki).
- Ej, ludzie! Czas rozruszać tą balangę!- wszyscy zaczęliśmy tańczyć, było cudownie. Po 3 piosenkach chłopaki wymiękli i zostałyśmy same z dziewczynami na parkiecie.
- Sop, mamy dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
- Co takiego?- spojrzałam porozumiewawczo na na El i Kas.
- Spójrz za siebie.- w drzwiach lokalu stał jej brat, którego nie widziała 12 lat, ponieważ wyjechał do Hiszpanii. Pobiegła w jego kierunku i wpadła mu w ramiona.
- Jak ci się udało go tutaj ściągnąć?- zapytał mnie zdziwiony Liam.
- Mam swoje sztuczki.- wszyscy świetnie się bawiliśmy, ale po jakimś czasie Kris (brat Sop) musiał wracać do hotelu, ale umówili się na jutrzejsze spotkanie. Zaczął lecieć wolny kawałek, moja ulubiona PIOSENKA.
- Mogę prosić?- loczek wyciągnął w moja stronę dłoń, a ja podałam mu swoją. Ruszaliśmy się powoli w rytm piosenki, ruszaliśmy się, ponieważ tańcem nie można było tego nazwać :D
- Jesteś taka piękna.- jego ręce zjeżdżały coraz niżej, w dół moich pleców, gdzie spoczęły na mych pośladkach. Lekko je ściną, na co cicho jęknęłam, ale nie na tyle cicho, ponieważ to usłyszał i uśmiechnął się zawadniacko. Zaczęliśmy się całować namiętnie, jego usta zjeżdżały coraz niżej, aż o mojej szyi, potem dekoltu.
- Hazz, kotku, nie teraz.2
- Czyli później.- zamruczał z ustami przy linii mojej szczęki.
- Może, ale nic ci nie obiecuję.- bawiliśmy sie aż do 3 nad ranem, byliśmy tacy padnięci, że ledwo doczłapaliśmy się do domu. Każdy położył się gdzie popadnie, aby tylko usnąć. Hazz przebierał się w sypialni, więc ja zeszłam do kuchni, napić się wody, bo strasznie było mi niedobrze. Nie powinnam była tyle pić. Poczułam oddech Harrego na karku, zaczął składać pocałunki na nim. Uniósł mnie do góry tak, że usiadłam na blacie. Ułożył dłonie po bokach moich kolan i zmierzał nimi w kierunku ud.
Całowaliśmy się namiętnie i dość długo.
- Harry, przepraszam, ale nie jestem jeszcze na to gotowa.- powiedziałam, za nim zaszło to za daleko. Cay czas w mojej głowie siedziała sytuacja w moim domu z ojcem. Wiedziałam, że Hazz mnie nigdy nie skrzywdzi, ale mimo to nie byłam jeszcze wystarczająco gotowa.
- Kochanie, nie masz za co przepraszać. Rozumiem, poczekam.- cmoknęłam go jeszcze raz w usta i loczek zaniósł mnie na górę do naszego pokoju. Przebrałam się w piżamę i usnęłam w ramionach mojego chłopaka.
                                                            Pozdro xD Julcia :* 

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 17

Wracamy ze spotkania z organizatorką. Tak się cieszę, wszystko wygląda idealnie. Dopięte na ostatni guzik.
Gdy tylko ujrzałam nasz domek, wybiegłam z samochodu i ruszyłam pędem do środka, za sobą słyszałam kroki Harrego. Wszyscy siedzieli na tarasie, chyba zrobili sobie grila, bo pachniało tak cudnie. Zdjęłam sukienkę i założyłam spodenki, było tak gorąco, że nie zakładaliśmy bluzek.
- O patrzcie kogo my tu mamy.- znowu Louis.- Gdzie się podziewały nasze gołąbeczki?- spojrzałam na niego dosłownym spojrzeniem, bo on dobrze wiedział gdzie byliśmy.- Jesteście głodni? My byliśmy, więc rozpaliliśmy grila.
- Spoko, Hazz na 100% jest, ale ja najpierw muszę porozmawiać z Liam'em.
- Jasne.- weszliśmy do środka, na tyle daleko od tarasu, że inni nic nie słyszeli.
- Dobra, byliśmy na spotkaniu z organizatorką i już wszystko gotowe. Teraz tylko musisz kupić pierścionek i tyle. Mam nadzieję, że Sophii się spodoba.
- Pierścionek już mam, a Sop będzie zachwycona, chcesz zobaczyć?
- Oczywiście, ale wyjdźmy z punktu widzenia jej i innych, żeby sobie niczego nie pomyśleli.
- Taa.- poszliśmy w głąb salonu.
                                                                  
- Jest przepiękny, naprawdę.
- Sophii podobają się takie, więc pomyślałem, że ten będzie idealny.
- Masz dobry gust. Chodźmy bo jeszcze sobie coś pomyślą, przez oni mam namyśli Louis.- razem z Liam'em wybuchliśmy śmiechem. Jest godzina 17:30, jak szybko zleciało, ale ja nie mam się w co ubrać, muszę poszukać czegoś. Zjedliśmy prawie wszystko, a ja nadal nie mam sukienki.
- El pomożesz mi wyb... to znaczy znaleźć mi moją ładowarkę to tela?- na początku nie wiedziała o co mi chodzi, ale później się domyśliła.
- Kas też pomoże. Szybciej we trzy znajdziemy.- ruszyłyśmy w stronę sypialni, na szczęście Liam zabrał Sophii na spacer,więc nie musiałyśmy się martwić, że będzie coś podejrzewać.
- Dobra, dziewczyny nie mam co na siebie włożyć, musicie mi pomóc coś wybrać.- wszystkie zaczęłyśmy przeglądać szafę z zamiarem znalezienia czegoś co by się nadawało.
- Mam!- krzyknęła Keis po paru godzinnym przesłuchiwaniu mojej szafy.
- Jest świetna, dziękuję.- pożegnałam się z nimi i ruszyłam wziąć prysznic. Nie trwał on zbyt długo, bo byłam wykończona. Siedziałam na łóżku i przeglądałam twitter'a na laptopie, do pokoju wszedł wściekły Hazz
- Harry, co się stało?
- Co za ciota! Ja pierdole jaki kutas, jak El z nim wytrzymuje. Kurwa!- już wiedziałam o kogo chodziło.
- Co tym razem zrobił?
- Gadaliśmy jak wy poszłyście i on kurwa powiedział, że Niall musi sobie znaleźć dziewczynę, żeby zobaczyć jak to jest, jak się uprawia seks. No to ja na to, że nie poto ma się dziewczynę, no chyba, że on ma tylko potem, potem zaczęliśmy się śmiać, a on później, że jeżeli chce spróbować to nie z naszymi dziewczynami, no chyba, że ty będziesz chciała, ale wątpi bo nigdy tego nie robiłaś, no to ja do niego, żeby się kurwa zamknął, a on że to prawda, ale nie dokończył zdania, bo wyjebałem mu prosto w ryja.- mimo, że nie powinnam zaczęłam się śmiać.
- Śmieszy cię to?
- Po części, bo Można było się tego spodziewać po Lou, ale nie powinieneś tego robić.- podeszłam do niego i moje ręce spoczęły na jego karku, a jego na mojej talii.
- No wiem, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Oj Harry, Harry.- pocałowałam go w usta, szybko oddał pocałunek. On nie był delikatny i romantyczny, tylko pełen pożądania i namiętności. Złapał mnie za uda i podniósł tak, że oplotłam go nogami w talii, przygwożdził mnie do ściany i napierał na mnie coraz mocniej, między nami nie było żadnej przestrzeni. Całował mnie wzdłuż szczęki, schodząc w duł do mojej szyi i czułego punktu pod uchem po mój dekolt.
- Kocham cię.
- Kocham cię.- skończylismy się całować i położyliśmy spać. Obudziły mnie delikatne pocałunki po szyi. Otworzyłam oczy.
- Dzień dobry kochanie.
- Dzień dobry Harry. Bardzo miła pobudka.
- Ja tez miałem taką, postanowiłem sie zrewanżować.- puścił mi oczko. Pocałowałam go w usta, a on jak zwykle oddał pocałunek.
- Hazzuch muszę wstawać. Pomóc dziewczynom wybrać sukienki i przygotować Sophiie, a jest już 12.
- Ohh..musisz?
- Tak, ale obiecuję ci, dzisiaj cały wieczór jestem do twoje dyspozycji.
- Mówisz.
-Yhy.
- Ok.- dałam mu całusa w policzek i wzięłam szybki prysznic. Zapukałam do pokoju El i weszłam.
- Hej babo, już jestem.
- Wreszcie, ile można spać? Nie mam w co sie ubrać.- teraz to przeszukiwałyśmy jej szafę, aż wreszcie znalazłyśmy coś wyjątkowego na tą okazję. W pokoju Kas, było to samo, a teraz najgorsze trzeba przygotować Sop. We trzy ruszyłyśmy w stronę ich pokoju.
- Hej Sop, idziemy wieczorem na imprezę i przyszłyśmy pomóc ci coś wybrać.
- Dzięki dziewczyny, przyda się pomoc, choć dopiero się dowiaduję.- uśmiechnęła się. Ja robię fryz, El wybiera ubranie, a Kas make-up. Po dwu godzinnej metamorfozie wyglądała przepięknie.
Fryzura Sukienka Makijaż
- Dziewczyny, jest pięknie, to teraz kto? Jade?
- Ok.- Sukienka Fryzura Makijaż Było ślicznie. El:Sukienka rozpuściłyśmy jej włosy Makijaż. Kas:Makijaż Sukienka Fryzura. Byłyśmy gotowe, zeszłyśmy na dół, udając się w strone plaży, na początku Sop nic nie podejżewała, dopiero puźniej, ale ogarnęłam sytuacje.

                                              Pozdro xD Julcia :*