niedziela, 7 września 2014

Rozdział 28

Zaczęłam pospiesznie wszystko pakować. Hazz latał po domu cały ze stresowany i lekko pod irytowany, a mały Alex nie wiedział co się dzieję. Po chwili spotkaliśmy się w holu i można powiedzieć, że w biegu zakładaliśmy  buty. Loczek wziął dziecko, i walizki, a ja dokumenty oraz kluczyki od auta i pojechaliśmy do Tomlinson'ów. Po 15 minutach drogi byliśmy na miejscu. Harry siłą wepchnął mnie do domu.
- Nareszcie jesteście. Jade, daj mi Alex'a, jeżeli chcecie coś do picia to, kranówa.
- A co, nic nie macie w lodówce?
- Nie o to chodzi. Po..po prostu nie wchodzimy do kuchni.
- Ale czem...- moja wypowiedź przerwał krzyk Niall,a zmieszany z krzykiem Leliie. Ruszyłam w kierunku miejsca, z którego pochodziły odgłosy.- o co tu chodzi? Chwila, chwila...czy on...Nie!..O Mój Boże!
- Niall do cholery! Co ty odpierdzielasz?!
- Jade nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy!- o to ta druga strona mojego kochanego braciszka.
- Wypierdalaj!
- Słucham?!
- Teraz!- pokazałam palcem na drzwi balkonowe, prowadzące do ogrodu. Wyszedł bez słowa. Dziewczyna podbiegła i wtuliła się we mnie. Była roztrzęsiona. Zaprowadziłam ją do stołu i pogłaskałam po ramieniu.
- Lellie spokojnie. Powiedz mi, co się stało?
Cisza, nagle umilkła.
- Zapytam jeszcze raz. Co się do cholery tu dzieję?!- wybuchłam, już dłużej nie mogłam
- Okej, okej. Powiem ci. Po twoim porodzie Niall chciał mieć dziecko, ale ja uznałam, że to jeszcze za szybko. Bo spójrz, my nawet nie jesteśmy zaręczeni a on chcę już mieć dziecko. Nie spodobała mu się moja reakcja na to co powiedział, więc mnie uderzył. Później przepraszał, że to pod wpływem złości i, że nie chciał, ale tydzień po tym całym zdarzeniu zrobił to ponownie. Ja go kocham, ale panicznie boję się opowiadać mu o niektórych rzeczach, ponieważ wiem, że może wybuchnąć.- po tym co usłyszałam, zamurowało mnie. Byłam w szoku. Mój Niall? Uderzył dziewczynę? To nie możliwe.
- No to ja sobie z nim pogadam.- miałam już odchodzić, ale dziewczyna złapała mnie za ramię.
- Nie, proszę. On się tylko jeszcze bardziej zdenerwuję.
- Spokojnie, siostry nie uderzy. Jakieś granice muszą być. O mnie się nie martw, nie pozwolę, aby ktoś zadawał ci ból fizyczny. A już na pewno nie mój brat.- nic nie odpowiedziała więc wzięłam to za znak, że się zgadza. Wyszłam na dwór i zobaczyłam go siedzącego na huśtawce z papierosem w ręku. Przysiadłam ostrożnie obok niego. Jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, aż wreszcie raczył coś powiedzieć.
- Czego chcesz?!- warknął. Czemu jest taki wściekły?
- Uspokój swoje cycki. Chcę tylko porozmawiać. Co się z tobą dzieję? I od kiedy palisz?
- Ze mną nic. I od zawsze, ale nie często.
- Jak nic? Czyli bicie swojej dziewczyny to jest dla ciebie nic?
- Ja wcale ni...Skąd o tym wiesz? Powiedziała ci!- stwierdzenie, nie pytanie- Zabiję!
- Uspokój się do jasnej cholery. Co w ciebie wstąpiło?! Dziewczyna jest przerażona i jeszcze jeden twój wybuch a dostanie zawału. Czy ty wogóle myślisz czasami?! Przecież macie przed sobą całe życie. Co ci tak do dziecka śpieszno?
- Co ty bredzisz?
- Lel powiedziała mi, że po narodzinach Alex'a dziecka ci się zachciało, a ona się nie zgodziła, bo uznała, że za wcześnie to ty wpadłeś w szał i ja uderzyłeś. Czy to prawda?
- No...tak. Ale ja na prawdę nie chciałem, zrobiłem to pod wpływem złości. Teraz cały czas się kłócimy, ona ma humorki i ja tez je miewam. Od dłuższego czasu, zachowuję się tak, jakby chciała mi coś powiedzieć, ale bała się mojej reakcji. Sam nie wiem.
- Czy ty jej czegoś zabraniasz?
- Nie, raczej nie. Chce tylko aby była bezpieczna.
- Będzie się tak czuła, jeżeli ty będziesz się nią opiekował i był przy niej. Kobieta właśnie tego potrzebuję, troski najbliższej osoby. A raczej nie ma dla niej kogoś bliższego niż ty.
- Tak myślisz?
- Ja nie myślę, ja to wiem. Masz ja dzisiaj przeprosić i ja nie chce słyszeć ani jednego słowa sprzeciwu. I jeszcze raz ją uderzysz to ja uderzę ciebie, ale dwa razy mocniej.
- Dzięki siostra. Ja naprawdę nie chciałem, to wszystko przez ten stres.
- No jakby Harry też tak się zachowywał przez stres to ja już trupem bym była.- oboje zachichotaliśmy.- To ja wracam do środka- skiną tylko głową. Odeszłam parę kroków, a na moje usta wdarł się uśmiech.
- A i Niall?
- Tak?
- Berek!- zaśmiał się, ale zaczął mnie gonić. Na szczęście nie zakładałam obcasów. Odwróciłam głowę lekko w bok, aby zobaczyć, że jest tuż za mną. Wbiegłam do salonu przez drzwi balkonowe, a potem schodami na górę.
*oczami Louis'a*
Siedzimy sobie w salonie i przeprowadzamy miłą konwersacje, a oni tak ni z gruszki ni z pietruszki wbiegają do środka. Pogłupieli, w berka im się zachciało bawić.
- Jak dzieci. Tylko na schodach uważajcie.- krzyknąłem zanim zniknęli na górze.
- W tym domu nie ma żadnych poważnych i dorosłych ludzi oprócz mnie.- wszyscy wybuchli śmiechem.
*oczami Jade*
Biegłam przez cały korytarz, prosto do sypialni Lou i El, a Niall był tuż za mną.
- No to teraz mi nie uciekniesz summer*.
- Sammer? Serio?
- Tak, nie podoba ci się?
- Jest fajne.- wskoczyłam na ogromne łoże a blondasek zgapił mój ruch. Po chwili wiłam się pod nim ze śmiechu, ponieważ zaczął mnie łaskotać.
- N-niall p-p-przestań p-proszę.
- Zrobisz mi naleśniki?
- Co? Nie!
- No to nie przestanę.
- O-okej. Z-zrobię ci.- no wreszcie skończył swoje tortury i położył się obok mnie.
- Już dawno nie bawiłem się w berka.
- No widzisz. Młodsze siostry czasami przydają się do czegoś.
- Dziękuję.
- Za co?- wiedziałam o co mu chodzi, ale chciałam, aby to powiedział.
- Za to, że uświadomiłaś mi, jak bardzo ją kocham.
- Nie ma za co. No dobra, chodź to zrobię ci te naleśniki.
- Na prawdę?- jego oczy zaświeciły tak, jak małemu dziecku w Boże Narodzenie. Szczęśliwi ruszyliśmy na dół do reszty. Usiadłam Harremu na kolanach.
- Hej kochanie.
- Cześć.
- Wybiegałaś się już?
- Hmm...tak...myślę, że tak.- spojrzałam w stronę Niall'a i Lel, po czym mrugnęłam do niego, a on uśmiechnął się promiennie.
- Macie ochotę na naleśniki?-
- TAAAAAK!- wszyscy wykrzyknęli chórem. Będę musiała zrobić baaardzo dużo tych naleśników.
2 miesiące później
Jestem zestresowana jak cholera. Za niecałe 5 godzin biorę ślub. I nie myślcie sobie, że ja wiedziałam. Harry powiedział mi wczoraj, że się pobieramy i, że wszystko już zaplanował, a aja muszę tylko się ubrać. No świetnie kurwa! Nawet nie wiem kto jest drużbą, albo kto jest zaproszony, bo pan pieprzony Styles nie raczył mi nic powiedzieć.
- Jade rusz swój tyłek i zejdź na dół, bo jedziemy po sukienkę, a mamy nie całe 5 godzin na zrobienie z ciebie księżniczki- usłyszałam krzyk El z dołu. On denerwuję się bardziej niż ja.
- No już idę przecież!- odkrzyknęłam.
*2 godziny później*
Jestem w domu Tomlinsownó, a razem ze mną jest El, Sop i Lel. Elenor robi mi paznokcie, Sophia fryzurę, a Lel makijaż. Nie powiem odwaliły kawał dobrej roboty. Wyglądam olśniewająco. No to teraz do kościoła. Limuzyna już czeka, Harry się postarał.
* 30 minut później*
Jesteśmy pod kościołem, a moje nogi trzęsą się jak galareta. Boże dopomóż. Okej, weź się w garść. Kwiatki w dłoń i jedziesz.
Harry stał już przed ołtarzem, a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się jeszcze szerzej niż wcześniej. Gdy szłam mogłam zobaczyć wszystkich najbliższych, znajomych Hazzy i moich, rodzinę moją i loczka. Drużbą jest Niall i Sop.
Bla, bla bla.....ksiądz powtarza to samo zdanie 10 raz. Ręce latają mi na wszystkie strony. Kiedy ten stres opadnie?
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.- własnie teraz. Dzięki ci Boże.
- Chodź tu kochanie.- złączył nasze usta w pocałunku, bardzo delikatnym pocałunku. No to teraz się zacznie. Wszyscy ruszyliśmy na salę weselną, która była 15 minut drogi od kościoła.
- Jestem taki szczęśliwy.
- Ja też.- dojechaliśmy na miejsce. Harry wziął mnie jak pannę młodą :) i przeniósł przez próg. Wszyscy zaczęli nam śpiewać sto lat i składać życzenia.
- Hazz, kochanie zajmij się gośćmi, ja pójdę się przebrać.
- Jasne.
- El chodź ze mną.
- Idę kochanie.- przebrałam się w krótszą sukienkę i wygodniejsze buty.

Pozdro xD Julcia:*



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz