środa, 30 lipca 2014

Rozdział 22

Muzyka - nwm, czy dobra piosenka, ale mi się podoba
Staliśmy w tej pozycji jeszcze przez chwilę, aż wreszcie byłem gotowy na przekazanie jej informacji.
- Kochanie, muszę ci coś powiedzieć.
- Hazz, czy coś się stało?
- Po prostu usiądź.- powoli podeszła do łóżka i usiadła na jego skraju, a ja na przeciwko niej.- Rozmawiałem z lekarzem, powiedział, że z dzieckiem wszystko jest w porządku, nic mu się nie stało. Te...tabletki, które połknęłaś nie dostały się do niego...
- Całe szczęście. Boże, jak mogłam być taka głupia i zrobić coś takiego!- przerwała mi i zaczęła się obwiniać, to prawda, ona zawiniła, ale byłą w szoku. Jeżeli wtedy byłą w szoku to co będzie teraz? Styles, weź się w garść!
- Skarbie, już dobrze, ale jeszcze nie skończyłem. Jak mówiłem z dzieckiem wszystko w porządku, ale dostałem także inne informacje, a mianowicie...-wziąłem głęboki wdech, musiałem opanować emocje i nie wpaść w furię.- Ojcem dziecka...może być...ten...ten zboczeniec.- zamarłą, byłą blada jak ściana. Doskonale wiedziała o co mi chodziło, byłem jednocześnie wkurwiony i przejęty.
- CO?! To nie możliwe!- wykrzyczała te słowa, a potem zaniosła się płaczem. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem.
- Zabiję gnoja. Nogi z dupy powyrywam!
- Jak to się mogło stać?
- Pamiętasz ten dzień, w którym zabrałem cię do siebie?- pokiwała głową na znak że pamięta.- I wtedy on...ostatni raz cię...gw...dotykał.-zrozumiałą po raz kolejny co miałem na myśli i jeszcze bardziej zaniosła się płaczem. Wstała i jeszcze wybiegła z sali. KURWA!
*oczami Jade*
To nie może być prawda! Ojcem dziecka nie może być "mój ojciec". To nawet idiotycznie brzmi! Harry, teraz na pewno mnie zostawi, a ja go kocham, nie może odejść. Ale tak będzie lepiej, ułoży sobie życie z inną, lepszą, która zapewni mu wszystko czego będzie chciał, i oczywiście dziecko, którego on będzie ojcem. Wstałam z podłogi, otarłam twarz i wyszłam, udałam się z powrotem do mojej sali. Harry krążył niespokojnie po pokoju. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, w jego oczach było widać złość, ale także smutek i ból. Podbiegł do mnie i chciał złożyć pocałunek na moim policzku, ale się odsunęłam.
- Jade, co się dzieje?
- Teraz to ty usiądź. Harry, nie możemy być dalej razem, muszę odejść. Nie mogę siedzieć ci na głowie z nie twoim dzieckiem. Znajdziesz inną, lepszą i ułożysz sobie z nią życie, a ja znajdę mieszkanie i jakoś to będzie.- gwałtownie podniósł się i ruszył w moim kierunku. Objął mnie ramionami i pocałował. Oczywiście odwzajemniłam pocałunek. Jaka ja jestem głupia, nie wytrzymam bez niego ani sekundy.
- Nawet tak nie mów, jeżeli...jeżeli okaże się, że dziecko nie jest moje, tylko tego....oblecha, będę je kochał jak swoje własne, a jeżeli będzie moje, będę je kochał tak samo, to bez znaczenia,czy jest moje czy nie. Oczywiście nie biorę pod uwagę opcji takich jak zdradzenie mnie, bo to jest nie możliwe, ale kocham cię i nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić, NIGDY.- wtuliłam się w jego tors, i odpłynęłam.
* 2 miesiące później*
Jestem w piątym miesiącu ciąży, jest cudownie, Harry jest jeszcze bardziej nadopiekuńczy niż wcześniej i to jest trochę wkurzające, ale dam radę. Czasami nie śpię, bo ten mały urwis tak strasznie kopie, ale daję radę. Dzisiaj jedziemy do ginekologa, aby dowiedzieć się, jaką płeć skrywa ten maluch.
- Jade, skarbie, musimy już jechać.
- Idę.- krzyknęła z góry, wzięłam torebkę i szybko, ale powoli (taa, wiem, dziwne) zeszłam na dół.
- No wreszcie, pocałował mnie w czoło i ruszyliśmy do kliniki. Czekaliśmy na moją kolej, no wreszcie, wywołano moje nazwisko, to znaczy Harrego, bo lekarz nadal myśli, że jesteśmy po ślubie i noszę jego nazwisko.
- Dzień dobry, proszę się położyć i podwinąć koszulkę.- zrobiłam to co mi kazał doktor, widziałam grymas na twarzy Hazzy, ale to u niego normalne, zawsze tak się zachowuje, gdy mam to badanie. Na początku mnie irytował, ale teraz chce mi się śmiać, jak na niego patrzę.
- Gratuluję, będzie to chłopczyk.- ucieszyłam się na te słowa, ponieważ założyłam się z loczkiem, on mówił, że dziewczynka, a ja, że chłopczyk. Kobieca intuicja nigdy nie zawodzi.
- Dziecko jest zdrowe i wszystko rozwija się jak najlepiej, ale mam pytanie, czy państwo wiedzą kto jest ojcem tego dziecka?
- Panie doktorze...ja..my...
- Panie doktorze, jeszcze nic nie wiemy, ale jeżeli będziemy posiadać jakieś wiadomości, na pewno powiemy.- Harry mi przerwał i powiedział za mnie, za co byłam mu wdzięczna. Wyszliśmy z gabinetu, nie odezwałam się ani słowem, to była trudna sprawa, ale wiedziałam, że musimy ją wyjaśnić. Siedzieliśmy w samochodzie i w ostatniej chwili powiedziałam:
- Jedź do ojca.- wiedział po co, więc nie pytał, i zrobił to. Po 15 minutach byliśmy na miejscu.
- Jesteś pewna?
- Tak, nie możemy dłużej tego odkładać.- Hazz wyszedł z auta i otworzył mi drzwi, po czym pomógł mi wysiąść. Złączył nasze dłonie i ruszyliśmy ku drzwiom.
- Pozwól, że ja będę mówił, nie chcę, żebyś się denerwowała. Dobrze?
- Ok.- bez pukania weszliśmy do środka. Syf ja zawsze, albo nawet gorszy. Na dole ani śladu żywego ducha, więc poszliśmy na górę. Od razu skierowałam nas do jego gabinetu, bo tylko tam przesiaduje. Weszliśmy do środka, siedział przy biurku. Harry razem ze mną podszedł do jego biurka.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie bo drugi raz nie będę powtarzać! Pojedziesz z nami do jebanej kliniki, żeby zrobić jebany test na ojcostwo, czy ci się to podoba chuju czy nie!
- Chwila, chwila, ale po co tam ja?
- Bo jak zamarzyło ci się obmacywać swoją córkę, to nie pomyślałeś o gumce, co? Więc teraz jak nie widzisz jest w ciąży, więc musimy zrobić te testy! TERAZ!- był nabuzowany, wpadł w furię. Kreśliłam kółka palcami na zewnętrznej stronie jego dłonie, trochę pomogło, pomału się uspokajał.
- Co?! Czy ty siebie słyszysz? To nie możliwe, nigdzie nie jadę.
- Ale czy ja się ciebie kutasie pytam o zdanie. Powiedziałem, ze jedziesz, a nie czy chcesz pojechać.- puścił moją dłoń i zaciągnął ojca do samochodu. Z prędkością światła byliśmy pod wcześniej odwiedzonym przez nas miejscem. Udaliśmy się do gabinetu mojego lekarza, na szczęście nie miał pacjentów, bo Hazz wparował tam jak oszalały.
- Panie doktorze, to jest ten drugi możliwy na ojca, chcemy zrobić test.
- Nie, nie chcę.
- Cicho siedź. Nie z tobą rozmawiam.
- Dobrze, w takim razie proszę za mną, a pani może poczekać na korytarzu.- kiwnęłam głową, na znak, że się zgadzam.
* godzinę później*
Siedzę ponad godzinę na tym korytarzu, dupa mi zaraz w krzesło wrośnie, a ten malutki urwisek strasznie kopie, chyba jest głodny, tak jak ja. Na końcu korytarza ujrzałam swojego chłopaka, idącego w towarzystwie mojego ojca i lekarza, bez słowa weszli do gabinetu. No świetnie, znowu będę musiała czekać nie wiadomo ile. Po pół godzinie (szybciej niż wcześniej, na szczęście) Harry, wyszedł z pomieszczenia.
- Kochanie, chodź.- i znowu byliśmy w środku.
- Dobrze, to teraz dowiemy się kto jest ojcem.- doktor otworzył wielką, białą kopertę.
- No więc...ojcem dziecka jest...chwila, chwila, tu jest błąd, czy to możliwe?- spojrzeliśmy na siebie przestraszeni, tym co możemy  usłyszeć. Doktor wyszedł do drugiego pomieszczenia, przez ścianę mogliśmy usłyszeć rozmowę.
- Czy to wogóle możliwe? Nie, a może jednak?
- Badania nie kłamią, sam doktor widzi.
- A ja myślałem, że to ten drugi, no cóż, myliłem się.- teraz na bank wiedziałem, że dziecko jest ojca
- Przepraszam, już jestem. A więc ojcem dziecka jest pan Styles.- zadowolona, przytuliłam się do Hazzy, on także się cieszył i to chyba bardziej niż ja.
- Dziękujemy panie doktorze.- podali sobie ręce i ruszyliśmy do domu, a ojca zostawiliśmy gdzieś na ulicy, bo powiedział, że musi iść do sklepu.
- O boże, tak się bałam, że dziecko jest jego.
- Ja też kochanie, ale na szczęście nie.- przez całą drogę trzymaliśmy się za ręce.
- Hazz, czy możesz jechać troszeczkę szybciej, bo jestem głodna, i James chyba też.- zaśmiał się, a ten dźwięk wypełnił cały samochód.
- Jasne. Czekaj, czekaj, James?
- No tak. Nie podoba ci się?- spojrzał na mnie gniewnie?
- Jest cudowne. Tak jak ty- na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech a na mojej rumieniec, choć nie wiem czemu.
- Przestraszyłeś mnie.- udawałam naburmuszoną.
- No przepraszam. Kotek nie złość się.- złożył pocałunek na mojej szyi, na co ja zachichotałam i lekko go odepchnęłam.
- Skup się na drodze.- po 15 minutach byliśmy w domu. Wreszcie. To było jak wieczność.
- Baby, idź odpocznij do ogrodu, a ja przygotuję kolację.
- Dobrze.- cmoknęłam go w usta i zrobiłam tak jak powiedział. Usiadłam na hamaku i głaskałam mój "malutki" brzuszek.
- Kocham cię i nie pozwolę cię skrzywdzić nikomu. Tatuś, kocha cię tak samo.- byłam szczęśliwa.
Pozdro xD Julcia :*
Mam nadzieję, że się podobało. Nie jestem zbyt dumna z tego rozdziału, ale chyba nie jest źle. Ja wiem, że praktycznie na każdym blogu jest co

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 21

Siedzimy w tym salonie już od pół godziny. Harry nie powiedział jeszcze ani słowa, przeraziłam się, jak mi powiedział, że coś się stało. Ta cisza coraz bardziej zaczęła mnie irytować, miałam już dość.
- Do cholery jasnej, Harry, czy możesz mi wreszcie powiedzieć co się stało?!
- Jak był u nas Lou, to zaczęliśmy gadać o różnych rzeczach, i on się zapytał jak się czujesz, a potem dał pomysł, że może ty jesteś w ciąży!- mój cały świat się zawalił. Kolana się pode mną ugieły, jak to możliwe, to nie może byś prawda.
- Ale się zabezpieczyliśmy.
- Jade, gumki czasami pękają.
- No tak, ale to nie może być prawda, nie wierzę w to! Rozumiesz, NIE WIERZĘ!- z płaczem wybiegłam z pokoju prosto do łazienki. Nie mogę być w ciąży, nie teraz! Po zamknięciu drzwi, osunęłam się po nich w dół. Byłam zrozpaczona, dziecko w tym momencie nie wchodzi w grę. Jeszcze nie jestem na to gotowa. Wstałam z podłogi i pochyliłam się nad umywalką. Z kosmetyczki wyjęłam jakieś tabletki. Wiem, że to nie jest najlepsze wyjście ale ta cała sytuacja mnie przerosła. Ja już dużo przeszłam i dużo przejść potrafię, ale to jest już ponad moje siły.
             
Za drzwiami słyszałam niewyraźne krzyczenie Hazzy, a przed oczami ciemność. Poczułam się jakby wszystkie problemy zniknęły, cały ciężar z moich barków spadł gdzieś w przepaść.
* następny dzień* (chyba)
Moje, ciężkie powieki uniosły się ku górze. Było mi tak niedobrze, nie chodzi mi tu o odruchy wymiotne, lecz o to że moje całe ciało było obolałe. Doznałam ogromnego bólu, ale nie fizycznego lecz psychicznego. Nagle przeraźliwy hałas wypełnił całe pomieszczenie, pomimo tego, że była zdezorientowana, to wiedziałam doskonale gdzie się znajduję. Był to szpital, najgorsze miejsce Ever.
- Widzę, że się pani  obudziła. To bardzo dobry znak, jak się pani czuje?
- Jak mam być szczera, to nie wiem, nic mnie nie boli, ale jestem trochę zdezorientowana. Mógł by mi pan powiedzieć co się stało, ponieważ nie do końca wszystko kojażę?
- Oczywiście. No więc przedawkowała pani leki. Połknęła je pani w bardzo dużej ilości, dostała pani środki przeczyszczające, ale musieliśmy być bardzo ostrożni, zaraz do tego dojdę. No więc po dawce tych środków popadła pani w śpiączkę. Jak nawiązałem wcześniej, musieliśmy być bardzo ostrożni, ponieważ jest pani w ciąży. Na szczęście do d\iecka nie dostały się proszki połknięte przez panią, więc nic mu nie jest.
Czy chce pani wiedzieć coś jeszcze?
- Nie, już wiem to co chciałam, a wie pan może, czy jest tu mój chłopak?
- Oczywiście, i to nie tylko on. Wszyscy pani znajomi przybyli ty, gdy tylko pan Styles poinformował ich o zaistniałej sytuacji. Jeżeli to wszystko, to muszę już iść, ponieważ mam obchód.
- Oczywiście. Do widzenia panie doktorze.
- Do zobaczenia.- uśmiechnął się po czym wyszedł, a ja po raz kolejny zostałam sama w czterech ścianach.
*oczami Harrego*
Siedzę w tym szpitalu od miesiąca, jeżeli pominiemy krótkie wypady do domu, aby się od świeżyć. Jade nadal się nie wybudziła, ale nie straciłem nadziei, wierzę, że mnie nie zostawi i zaraz się obudzi. Z jej sali wyszedł lekarz, może tym razem ma dobre wieści.
- Panie Styles, możemy porozmawiać?
- Jak najbardziej.
- Ale bardzo bym prosił na osobności. Może chodźmy do mojego gabinetu.- ruszyłem za nim. Byłem ciekawy co takiego chciałby mi powiedzieć.
- Proszę usiąść.- wskazał na fotel prze de mną.- No więc, mam dobrze wieści. Pańska narzeczona się obudziła, ale zauważyłem coś niepokojącego, a mianowicie, krwawienie wewnątrz macicy, ale spokojnie wszystko jest pod kontrolą. Lecz nie to chciałem powiedzieć, tylko pani Styles prawdopodobnie została zgwałcona.
- Tak, Jade dużo przeszła, ale proszę kontynuować.
- No więc, jak już penie jes pan tego świadomy, że pacjentka jest w ciąży, lecz jest możliwość, że dziecko nie jest pana. Oczywiście mogę się mylić, lecz jest taka możliwość.
- Jak to nie jest moje?!
- Spokojnie, to tylko podejrzenia, ale są też inne opcje, albo pan jest ojcem, albo gwałciciel, lub jeżeli narzeczona wchodziła w bliskie relacje z innym męż...
- Nie, nie wchodziła.
- W takim wypadku dziecko jest albo pańskie, albo tego, kto ją tak skrzywdził.
- Rozumiem, to wszystko?
- Tak. Może pan odwiedzić swoją dziewczynę.- bez słowa wyszedłem z tego pokoju. Jak to nie jest moje. Popędziłem do mojej ukochanej tak szybko jak tylko się dało. Zapukałem delikatnie w drewniane drzwi.
- Proszę.- ten anielski głos, którego nie słyszałem przez miesiąc znów do mnie powrócił. Podszedłem do niej bliżej i nachyliłem się nad moją królewną. Znowu mogłem poczuć ten nieziemski smak jej ust.
- Tęskniłem.
- Ja też.- usiadłem obok i przyłożyłem sobie jej rękę do warg, po czym ucałowałem delikatnie jej wierzch.
- Hazz, ile spałam.- nie chciałem mówić tego po raz kolejny, lecz musiałem.
- Przez...miesiąc byłaś w śpiączce.- jej oczy powiększyły się natychmiast. Byłą bardzo zdziwiona, lecz taka prawda. Machinalnie jej ręce znalazły się pod kądrą.
- Kochanie, co ty robisz?- spytałem zdezorintowany. Ona tylko odkryła kołdrę z brzucha, bym mógł ujrzeć go w całości.
- Jak urósł.
- Mhmm.- odpowiedziałem, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Harry, pomożesz mi wstać?
- Tak, al proszę cię tylko po woli, zaraz ci wszystko wyjaśnię, ale ostrożnie, dobrze?- pokiwała głową na co się zgadzała. Pomogłem jej się podnieść i skierowała mnie w stronę lustra. Stanęła bokiem i podniosła koszulkę do góry.
Wyglądała tak pęknie, była taka szczęśliwa.
- Loczku, zobacz,- podszedłem  do niej i stanąłem zaraz za nią, a moje ręce spoczęły na brzuchu. Czułem tego malucha, który był tam w środku. Chciałbym, aby ta chwila trwałą wiecznie, ale musiałem jej powiedzieć to czego się dowiedziałem od doktora.
                                                               Pozdro xD Julcia :*

czwartek, 24 lipca 2014

Libster Awards

Dziękuję bardzo za tą nominację, jest to dla mnie zaszczyt. Zostałam nominowana przez Molly Smith. Pytania:
1.Jak masz na imię?
Julia
2.Ile masz lat?
13
3.W jakim województwie mieszkasz?
Mazowieckim
4.Co jest twoją pasją?
Pisanie. Ta czynność sprawia mi wiele przyjemności.
5. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
Ponieważ gdy czytałam blogi i nadal to robię, to w głowiebmiałam dużo pomysłó, i postanowłam, że stworzą własną historię, która będzie tylko i wyłącznie moja.
6.Kto jest twoim idolem?
Całe 1D to moi idole, ale jak każda z nas mam swojego ulubieńca, którym jest Liam. Jednak ja nie tylko jestem Directioner ale również Jacksonem, więc Michael Jackson zajmuje drugą połowę mojego serca. :-)
7.Ulubiony film?
This is us
8.Ulubiona piosenka?
Half a heart
9.Ulubiona książka?
Zmierzch (wszystkie części) :-)
10.Czy uważasz, że The Vamps zastąpi One Direction?
NIGDY W ŻYCIU!!!!!! 1D jest jedyne w swoim rodzaju, a The Vamps to The Vamps i niech tak zostanie.
11.Lubisz 5S.O.S?
Tak, lubię ich samych oraz muzykę :-)
Moje pytania:
1. Ile masz lat?
2. Co byś zrobiła gdyby Kwiatkowski dołączył do 1D?
3. Co lubisz robić w wolnym czasie?
4. Jak wygląda twój wymarzony chłopak?
5. Twój ulubieniec z 1D?
6. Ulubiona piosenka?
7. Kogo wolisz bardziej 5S.O.S czy The Vamps?
8. Jakiego koloru są twoje włosy?
9. Twoje miasto rodzinne?
10. Ulubiona książka?
11. Miejsce gdzie chciałabyś pojechać?
Nominuję:
http://opowiadaniaomaliku.blogspot.com/
http://motel6-niallhoranfanfiction.blogspot.com/
http://thisdarknessinsideme.blogspot.com/
I to chyba na tyle. Jeszcze raz dziękuję, i widzimy się przy kolejnym rozdziale :)


poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 20

Otworzyłam oczy z niechęcią, wszystko mnie bolało, każda cząstka mojego ciała, była obolała. Wczoraj w nocy, było cudownie, magicznie, wręcz idealnie, ale skutki uboczne są okropne i dają się we znaki.
- Dzień dobry.
- Hej loczku.- dałam mu całusa w policzek, na co się szeroko uśmiechnął
- Jak się czujesz?- zapytał z troską w głosie
- Ale fizycznie, czy psychicznie?
- Obie te rzeczy.
- Fizycznie, nie za dobrze, wszystko mnie boli, na 100% będziesz musiał mi pomóc się ubrać- po tych słowach na jego usta wpłynął złośliwy uśmieszek na co uderzyłam go w ramię.- A psychicznie, doskonale. Było magicznie, lepiej być nie mogło.- cmoknęłam go w usta,na co uśmiechnął się i nie pozostał mi dłużny, także cmoknął mnie w usta.
- Bardzo się ciesze, że jesteś zadowolona, ale nie przejmuj się bólem, następnym razem boleć nie będzie.- puścił mi oczko, na co wybuchłam śmiechem.
- To co, pomożesz mi?
- Dla ciebie wszystko.- wstał pierwszy, po czym obszedł łóżko do o koła i w try miga znalazł się przy mnie. Wyciągnął rękę w moją stronę, a ja. Ok, jest jakiś początek, stoję na nogach, co prawda Harry podtrzymuje mnie w pasie, ale w końcu na własnych nogach stoję.
- Dobra, dalej sama dam radę.
- Na pewno?
- Mhmm.- odwróciłam się w stronę szafy, zrobiłam jeden krok, i moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Kurwa!, zaklęłam w duchu. Harry machinalnie złapał mnie w talii, abym nie upadłam na podłogę. Wziął mnie na ręce i zaniósł mnie do obranego punktu prze ze mnie. Przy przebieraniu, było mi bardzo do śmiechu, on myśli tylko o sprośnych rzeczach. Idiota! Normalnie Idiota! Zeszliśmy razem na dól, ale stanęliśmy w połowie schodów, gdy zobaczyliśmy co tam się dzieje. El latała za Lou z patelnią, waląc go nią, Zayn, Liam oraz Kas rzucali się jedzeniem, a Niall rozmawiał przez telefon. Z wrażenia rozszerzyłam oczy, tak, że prawie z orbit mi wypadły.
- Hazz, ty też to widzisz, co nie?
- Niestety.- objął mnie w talii i do końca pokonaliśmy schody. Chyba nikt nie zauważył, że zeszliśmy na dół, więc udaliśmy się prosto do kuchni, ale nie był to dobry pomysł, więc zgarnęłam tylko dwa kubki z kawą i ruszyliśmy w stronę salony, ale tam też nie dało się posiedzieć, ponieważ rozzłoszczona El biegała w kółko za biednym Louis'em. Wyszliśmy na taras, wreszcie spokój, usiedliśmy na hamaku i delektowaliśmy się smakiem kofeiny oraz sobą na wzajem.
- Zaczynam się ich bać.
- Taa...zostawić ich samych na parę godzin.
- Jakie plany na dziś?
- No nie wiem, może pójdziemy na jakąś impre...
- Niee, żadna impreza, mam już ich dość.
- To co proponujesz skarbie?- ucałował mój czuły punkt tuż pod uchem.
- Hmm....na przykład...- coś nie pozwoliło mi dokończyć mojej wypowiedzi, popędziłam do pierwszej lepszej łazienki, zostawiając zdezorientowanego Hazz'ę na tarasie. Na szczęście wspólna łazienka była pusta, bo inaczej musiałabym skorzystać z łazienki w jakiejś sypialni. Jade, poranne mdłości? Wymiotowałam dobrze 10 minut, zanim Harry stracił cierpliwość i po prostu wszedł do środka.
- P-prosi...łam cię, żeb-żebyś nie wchodził.- powiedziałam przerywając moją czynność. Podszedł do mnie i ukucnął obok.
- Kotku, co się dzieje?
- Nie wiem, to nic, nie przejmuj się, już jest ok.
- Na pewno, wiesz, że możesz mi powiedzieć?
- Tak wiem, Hazz, m-możemy wracać do domu, wiem, że psuję ci wyj...
- Nawet tak nie mów, nic mi nie psujesz, jeżeli tylko chcesz, możemy wrócić nawet dzisiaj. Baby dla ciebie zrobię wszystko.- chciał mnie pocałować, ale przekręciłam głowę w drugą stronę.
- Nie całuj mnie, muszę wypłukać usta.- zaśmiał się tylko i przytaknął głową. Dobra, czas się ogarnąć, umyłam zęby, od troliłam się i byłam gotowa wyjść do ludzi. Skierowałam się do sypialni, przebrałam jakiś dres i usnęłam na łóżku.
*oczami Harrego*
Poszedłem sprawdzić, co z Jade, nie wyglądała najlepiej, gdy wszedłem do sypialni, zobaczyłem jeden z najpiękniejszych widoków na świecie, moje śpiące słońce. Wyglądała tak pięknie, uchyliłem okno i przykryłem ją kocem. Zszedłem na dół, do salony, gdzie wszyscy siedzieli.
- I co z nią?- spytały zaniepokojone dziewczyny.
-Chyba lepiej, usnęła. Może jej się polepszy, ale powrót dzisiaj uważam za najlepszy pomysł. Wy oczywiście zostańcie, nie musicie lecieć z nami, lepiej będzie jak wrócimy do domu.
- Masz rację, my chyba wyskoczymy na imprezę, co nie El?
- Nie odzywaj się do mnie i nie, nie pójdziemy na imprezę.
- Coś tym razem jej zrobił Lou?
- Ja? Nic...
- Taa...jasne. Gdzie jest Niall?
- Wyszedł na spotkanie.
- Rozumiem. Dobra, to ja idę nas spakować, jakby co to jestem na górze.- wpakowałem wszystkie nasze ciuchy do walizki, najciszej jak tylko się dało aby nie obudzić Jadei. Wiem, że będzie wściekła, jak zobaczy w jakim stanie są jej ubrania, ale teraz to był najmniejszy problem.
* 2 tygodnie później*
Jade, wyszła na miasto z dziewczynami, a do mnie miał przyjść Louis, jak zwykle się spóźnia. Nareszcie, upragniony dzwonek do drzwi.
- Siema stary, sorry za spóźnienie, korki.
- Cześć, spoko, wchodź.- siedzieliśmy w salonie, piliśmy wisky i rozmawialiśmy na różne tematy, przeważnie o gang'u.
- A jak z Jade, polepszyło jej się?
- Nadal ma poranne mdłości, i czasem mocno boli ją brzuch, ale poza tym jest dobrze.
- Stary, nie chcę wypaplać, ale może ona jest w ciąży?
- Co?! Jak?! To nie możliwe.
- Kiedy ostatnio się bzykaliście?
- W przed dzień wylotu z Teneryfy, a co?
- Następnego dnia, źle się poczuła, i to jeszcze rano.
- Ale zabezpieczyliśmy się.
- Harry, gumki mogą pęknąc.
- No wiem, wiem.
- Stary, radzę pogadać z nią, to na serio może być to. A kiedy ostatnio miała okres?
- Nie wiem, a co to ja pytam jej się kiedy ma okres?!
- Ej, spokojnie.
- Sorry, ja po prostu jestem zdenerwowany.
- Nie chcesz mieć dzieci?
- Co?! Oszalałeś?! Oczywiście, że chcę, ale obawiam się, że to ona ich nie chce, a przynajmniej na razie.- gadaliśmy jeszcze chwilę, aż Lou musiał spadać. Czy to na prawdę się dzieje? Mogę być ojcem? Po dwóch godzinach Jade wróciła do domu,no to czas na szczerą rozmowę.
- Hej skarbie.- uśmiechnęła się i dała mi całusa w policzek.
- Cześć kocie. Możemy porozmawiać?
- Jasne, a stało się coś?
- Można tak powiedzieć.
                                                       Pozdro xD Julcia :*

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 19

Rozdział zawiera sceny erotyczne, przeznaczone dla osób dorosłych.-
-Harry, oddaj mi moją bieliznę, nie mam drugiego, czarnego zestawu przy sobie.
- To mnie złap.- goniłam za nim po całym domu w ręczniku. Jak zaraz on mi spadnie, to ja go zamorduję.
- Hazz, oddawaj to, teraz!- wreszcie go złapałam, a mój ręcznik znalazł się na podłodze. Na szczęście byliśmy w sypialni.
- No kochanie, jak chcesz się kochać, mogłaś po prostu powiedzieć.
- Spadaj zboku!- zabrałam mu bieliznę i wreszcie znalazła się tam gdzie być powinna. Ubrałam zwiewną, lekką sukienkę i zeszłam na dół.
- Co wy tak wrzeszczycie od samego rana?- spytał Lou
- Sorrki, ale KTOŚ zabrał mi bieliznę i nie chciał oddać.- podkreśliłam słowo ktoś i spojrzałam złowrogo na Hazz'ę.
- Oj no przepraszam. Ale jak dla mnie nie musiałaś jej zakładać- przewróciłam dramatycznie oczami, i podeszłam do dziewczyn.
- Hej laski, jak tam główka?
- Nic nie mów, zaraz mi pęknie. Jak ty to robisz, że nic cię nie boli?!
- El, El. Po prostu nie piłam tyle co wy, oczywiście, byłam wstawiona, ale na pewno najmniej z was wszystkich. Leki na ból głowy są w szafce na górze.
- Dzięki, a jak tam Harry, on też na kacu?
- Chyba nie, bo od rana jest zbokiem, czyli normalka.
- Ej, słyszałem to!- wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
- To jaki plan dnia na dzisiaj? A tak wogóle to gdzie jest Niall?
- To ty nic nie wiesz?!
- Nie? A o czym?
- Bo Niall poznał wczoraj jakąś dziewczynę i umówił się z nią na dzisiaj.
- Niall się zakochał! O mój boże, czemu dowiaduję się o wszystkim na końcu?! Dobra nie ważne, to co dzisiaj robimy?
- Patrząc na nas to nic, nie nadajemy się do pokazania ludzi.
- To ja się pokręcę po mieście.
- Sama?! Nie ma mowy.
- Czy ty nas podsłuchujesz Hazz?
- Oczywiście, że nie, po prostu to usłyszałem i nigdzie nie pójdziesz...beze mnie. Idę się przebrać i zaraz wracam.- dał mi całusa w policzek i już go nie było.
- On cię chyba do sklepu samej nie puści.
- Harry jest troszeczkę nadopiekuńczy.
- Troszeczkę? Chyba bardzo.
- No dobra, trochę bardzo, ale nie jest źle.
- To co, idziemy?
- Jasne.
* 20 min. później*
Jesteśmy w centrum miasta, jest tu bardzo dużo turystów i straganów, Hazz nie spuszcza mnie z oka na krok. Byliśmy w kilku sklepach z ciuchami, co nie skończyło się dobrze, ponieważ loczek zauważył dział z bielizną i zaczął wybierać mi bardzo skromną, więc natychmiast go opuściliśmy.
- Kochanie, to gdzie teraz?
- Nie wiem, może...chodźmy na jakiś sorbet, czy coś?
- Dla ciebie wszystko.- puścił mi oczko i ruszyliśmy w stronę malutkiej kawiarni, nie było za bardzo zatłoczona, na szczęście. Usiedliśmy na tyłach lokalu i czekaliśmy na kelnera.
- Zadowolona z wakacjii?
- Oczywiście, że tak, jest perfekcyjnie...-przerwał nam kelner.
- Co podać? Proponował bym pani szarlotkę na ciepło, ponieważ jest gorąca jak ty.- Harry się wkurza, nie dobrze, trzeba ratować sytuację.
- Po pierwsze nie jesteśmy na ty, jasne? A po drugie mam chłopaka i nie potrzebuję innego, a jak masz problemy z dziewczynami bo na pana nie lecą, to proponuję operację plastyczną, powinna pomóc, ale wątpię, w tym przypadku, chyba nic już nie pomoże.- widziałam, że Hazz powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć śmiechem, kelner tylko fukną i zebrał nasze zamówienia.
- Coś dzisiaj jesteś bardziej zadziorna niż zwykle kotku.
- Może, ale spójż tak.- wskazałam na początek kawiarenki.- Czy to nie jest Niall?
- Tak, to on, jest z tą nowo poznaną dziewczyną. Ładna, ma krągłości...-kopnęłam go w kostkę, na co zareagował śmiechem.- Kochanie, przecież wiesz, że żartuję, ja widzę tylko ciebie.
- Mam nadzieję.- zjedliśmy sorbety i miałam zamiar wyjść, ale loczek miał inny plan i ruszył w stronę stolika blondynka. Pobiegłam za nim, bo wiedziałam, że zaraz coś palnie i go ośmieszy przed tą dziewczyną.
*oczami Harrego*
- O proszę, kogo my tu mamy, co ty sobie myślisz młodzieńcze, że możesz wychodzić z domu bez żadnych informacji dokąd?- na początku była zdezorientowana jak wszyscy, ale później Jade, chyba załapała o co mi chodzi, i tak samo zaczęła odgrywać swoją rolę- Właśnie, co ty sobie wyobrażasz, że możesz tak bez pozwolenia ruszać się z chałupy?! My tu z ojcem na zawał prawie zachodzimy, bo tobie trudno powiedzieć, dokąd idziesz, tak?!- myślałem, że tam zaraz uduszę się ze śmiechu, to było takie komiczne.
- Kto to?- zapytała nieznajoma.
- Co wy odpierdalacie?!- spytał wkurzony Niall, na co my wybuchliśmy gromkim śmiechem.
- Lellie to są moi znajomi. Harry- w tym momencie wskazał na mnie- i Jade, jego dziewczyna.-podała jej rękę.
- Cześć, sorrki za tą scenkę, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Właśnie widzę, ale co wy tu wogóle robicie? I gdzie jest reszta?
- Wyszliśmy na spacer, a pozostali siedzą w domu, są tak skacowani, że strach mówić, a co dopiero patrzeć. Jak wraki ludzi, masakra.
- Dobra, to my nie przeszkadzamy, chodź Hazz, zostawimy ich samych.- Jade złączyła nasze palce i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
*oczami Niall'a*
- Przepraszam z nich, ale oni tak mają, na szczęście to nie był Louis, tylko Harry.
- Nic nie szkodzi, to było zabawne, na początku na prawdę się nabrałam, ale potem jak zaczęli się śmiać, to zrozumiałam, że to żart.- zaczęliśmy się śmiać. Ona jest świetna i taka podobna do mnie.
- Cieszę się, że cię poznałem.
- Ja też.
*oczami Jade*
Po przyjściu do domu, nic się nie zmieniło, wszyscy jak byli skacowani tak są, chyba poszli spać, bo jest cicho, a to do Lou nie podobne. Położyłam się na kanapie w salonie, rozmyślając co będziemy dzisiaj robić, bo z tego co widzę, to dalej jak do ogrodu nie pójdziemy. Z zamyśleń wyrwał mnie Harry, który usiadł na końcu kanapy i położył sobie moje nogi na kolana.
- Kochanie o czym myslisz?
- O tym, że z nimi już dzisiaj chyba nigdzie nie pójdziemy...- zrobiłam smutną minkę, na co Hazz się tylko zaśmiał i zaczął jeździć opuszkami palców po moich, gołych nogach. Było przyjemnie, tak miło, nikt się nie złościł, cisza i spokój, to czego mi trzeba.
- To ja już ci nie wystarczam?- zrobił naburmuszoną minę jak mały chłopiec.
- Oczywiście, że wystarczasz.- podniosłam się i usiadłam mu na kolanach okrakiem. Może trochę się zabawimy, w sumie, jesteśmy ze sobą pół roku, więc chyba jestem gotowa na to, aby zrobić duży krok w naszym związku. Hazz złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który zaraz odwzajemniłam. Nasze języki walczyły o dominacje, jednocześnie współgrając ze sobą, co dawało jeszcze więcej namiętności temu pocałunkowi.
- Skarbie, czy ty chcesz zrobić to co ja myślę?
- Mhmm
- Na pewno?
- Tak, ufam ci Hazz i wiem, że mnie nie skrzywdzisz, więc jestem na to gotowa.- na jego usta wpełzł zawadniacki uśmiech, a spojrzenie było z jednej strony łagodne, a z drugiej, pełne pożądania. Wziął mnie na ręce i nie przerywając pocałunku wniósł na górę do sypialni i delikatnie położył na łóżku, a sam położył się nade mną i podparł się na łokciach, aby mnie nie przygnieść swoim ciężarem. Przerwałam pocałunek, aby zdjąć mu koszulkę, a on zrobił to samo z moją sukienką i obie te rzeczy wylądowały gdzieś w kącie pokoju. Harry robił mokrą ścieżkę pocałunków od mojej linii szczeki, coraz niżej aż do dekoltu. Spojrzał na mnie bLagalnie o pozwolenie odpięcia mi stanika, na co ja przytaknęłam tylko głową. Wygięłam plecy w łuk, aby miał lepszy dostęp do zapięcia. Kolejna rzecz wylądowała w kącie pokoju wraz z innymi.
*oczami Harrego*
Ona jest taka seksowna, jak wygięła swoje piękne plecy w łuk, wyprężając swoje piersi, myślałem, że dojdę od samego patrzenia na nią. Całowałem dokładnie każdą z nich, przygryzając lekko sutki, na co syknęła z bólu, więc przejechałem po nich językiem, aby złagodzić nieprzyjemne uczucie. Dalej całowałem jej brzuch, trzymając w ręce jedną c piersi i lekko ściskając, pocałunkami zjeżdżałem w dół do podbrzusza, aż natknąłem się na jej koronkowe, czarne majtki. Je także usunąłem, musiałem włożyć w nią palec, aby przyzwyczaiła się do tego uczucia, powiedziałem jej to, na co lekko się skrzywiła.
- Skarbie, obiecuje, że zrobię to najdelikatniej jak potrafię, ale na początku będzie nieprzyjemnie, ok?
- Dobra.- no to do dzieła, włożyłem do środka jeden palec, delikatnie poruszając nim w przód i w tył. Przyspieszyłem tępo, mając nadzieję, że nie zaboli jej tak bardzo.Spojrzałem na nią, fala rozkoszy rozeszła się po całym jej ciele, dając mi tym samym do zrozumienia, że jest już gotowa, wyjąłem z niej palec i go oblizałem, smakowała, tak dobrze. Z szafki przy łóżku wyjąłem małą, foliową paczuszkę, otworzyłem je zębami, a potem założyłem na swojego członka.
- Jade, jesteś gotowa?- kiwnęła głową na znak, że się zgadzam. Główką penisa, dotknąłem jej wejścia, na jej twarzy pojawił się lekki grymas, ponieważ gumka była zimna. Delikatnie w nią wszedłem, cholera, jaka ona jest ciasne. Za wyła z bólu, ale potem było jej przyjemnie, wiem to.
- Mogę się poruszyć?- niepewnie, kiwnęła głową. Moje ruszy, były powolne, ale jednocześnie mocne i pragnące wejść jak najdalej w nią. Patrzyłem na nią, miała zamknięte oczy.
- Otwórz oczy, chcę żebyś patrzyła.- powolnie je otworzyła, wiedziałem, że odczuwa minimalny ból, więc odwróciłem jej uwagę pocałunkiem, który zaraz odwzajemniła. Przyśpieszyłem tepo, poruszając się w niej o wiele szybciej, ale chyba jej się podobało, byłem cały spocona, ona również, ale musiała dojść.
- Harry...- o matko, powiedziała to tak seksownie.
- Powiedz coś jeszcze, proszę.
- K-kocham cię...
- Ja ciebie też.- przez resztę naszej czynności krzyczała moje imię z podniecenia.
- No dalej mała, dojdź dla mnie.- oboje w tym samym czasie wypuściliśmy ciepły płyn, to było kurwa zajebiste, wyszedłem z niej i włożyłem zużytą prezerwatywę, z powrotem do opakowania, a następnie, położyłem się obok niej. Oboje głośno oddychaliśmy ze zmęczenia.
- I jak, podobało ci się?
- Mhmm- wtulił się we mnie i zasnęła, przykryłem nas kocem i zrobiłem to samo, byłem wykończony.
                                                      A tu macie Lellie, dziewczynę Niall'a
                                                  
                                    Pozdro xD Julcia :*

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 18

Przepraszam was BAAAAAARDZO za to, że tak długo mnie nie było na blogu, ale nie mogłam napisać rozdziału, ale już jest gotowy. Mam nadzieję, że się spodoba. I jeszcze raz BAAAAARDZO przepraszam.
Byliśmy już prawie na miejscu, a Sop coraz bardziej stawała się podejrzliwa.
- Dobra, dosyć tego! Gdzie wy mnie do jasnej anieli prowadzicie?!
- Yyy...Harry, i co teraz?-szepnęłam tak cicho jak tylko potrafiłam.
- No nie wiem. Czekaj chwile, chyba coś mam. Sophii, Liam chciałby ci coś powiedzieć. Czeka na plaży, więc przed imprezą musimy cię tam zaprowadzić.- chyba się udało. Spojrzała na mnie podejrzliwi, więc uśmiechnęłam się, aby potwierdzić jego słowa. Była 17, perfekcyjnie, aby zacząć.
- Ale tu nikogo nie ma.- spojrzała przed siebie, jej oczom ukazał się ogromne, podświetlane I<3 YOU. Widziałam na jej twarzy ogromne zdziwienie. Zza drzewa wyszedł Liam, to było takie piękne. Staliśmy z Harrym nieco z tyłu. Bardzo wzruszyłam się już na samym początku, lecz później, gdy Liam, dał jej pierścionek, łzy lały mi się strumieniami. Loczek przytulił mnie jeszcze bardziej niż wcześniej.
- Kocie, nie płacz.
- To takie wzruszające.
- To ja nie chce wiedzieć, co będzie na naszych zaręczynach.- uśmiechną się tak szeroko, że dołeczki w jego policzka zrobiły się głębsze niż normalnie. Staliśmy tak jeszcze chwilę, aż podeszła do nas dopiero co zaręczona dziewczyna.
- To twoja sprawka, co?- uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Co? Ja? Niee.
- Taa...jasne. Ale dziękuję ci bardzo.- była taka szczęśliwa, jak nigdy. Oni naprawdę się kochają. Przytuliłam ją mocno. Ze szczęścia aż się popłakałam. Poszła podziękować reszcie, a ja znowu byłam cała mokra, ale nie tylko ja, Harry także na tym ucierpiał, a zwłaszcza jego koszulka.
- Ej, kocie. Uśmiechnij się. No już, chcę zobaczyć ten piękny uśmiech.- nie wiem jak on to robi, gdy jestem przy nim cały czas mogłabym się uśmiechać i to bez końca.
- No wreszcie.- złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Byliśmy w drodze do clubu, a że tylko my znaliśmy drogę, musieliśmy prowadzić wszystkich. Wreszcie byliśmy na miejscu.
- Wow! To miejsce jest cudowne. To także twoja zasługa, hę?
- No może troszkę.
- Odwdzięczę się.- puściła mi oczko. Wszyscy weszliśmy do środka. Rozsiedliśmy się na kanapach i sączyliśmy swoje drinki. Gadaliśmy, śmialiśmy się, wygłupialiśmy się (że my, czyli chłopaki).
- Ej, ludzie! Czas rozruszać tą balangę!- wszyscy zaczęliśmy tańczyć, było cudownie. Po 3 piosenkach chłopaki wymiękli i zostałyśmy same z dziewczynami na parkiecie.
- Sop, mamy dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
- Co takiego?- spojrzałam porozumiewawczo na na El i Kas.
- Spójrz za siebie.- w drzwiach lokalu stał jej brat, którego nie widziała 12 lat, ponieważ wyjechał do Hiszpanii. Pobiegła w jego kierunku i wpadła mu w ramiona.
- Jak ci się udało go tutaj ściągnąć?- zapytał mnie zdziwiony Liam.
- Mam swoje sztuczki.- wszyscy świetnie się bawiliśmy, ale po jakimś czasie Kris (brat Sop) musiał wracać do hotelu, ale umówili się na jutrzejsze spotkanie. Zaczął lecieć wolny kawałek, moja ulubiona PIOSENKA.
- Mogę prosić?- loczek wyciągnął w moja stronę dłoń, a ja podałam mu swoją. Ruszaliśmy się powoli w rytm piosenki, ruszaliśmy się, ponieważ tańcem nie można było tego nazwać :D
- Jesteś taka piękna.- jego ręce zjeżdżały coraz niżej, w dół moich pleców, gdzie spoczęły na mych pośladkach. Lekko je ściną, na co cicho jęknęłam, ale nie na tyle cicho, ponieważ to usłyszał i uśmiechnął się zawadniacko. Zaczęliśmy się całować namiętnie, jego usta zjeżdżały coraz niżej, aż o mojej szyi, potem dekoltu.
- Hazz, kotku, nie teraz.2
- Czyli później.- zamruczał z ustami przy linii mojej szczęki.
- Może, ale nic ci nie obiecuję.- bawiliśmy sie aż do 3 nad ranem, byliśmy tacy padnięci, że ledwo doczłapaliśmy się do domu. Każdy położył się gdzie popadnie, aby tylko usnąć. Hazz przebierał się w sypialni, więc ja zeszłam do kuchni, napić się wody, bo strasznie było mi niedobrze. Nie powinnam była tyle pić. Poczułam oddech Harrego na karku, zaczął składać pocałunki na nim. Uniósł mnie do góry tak, że usiadłam na blacie. Ułożył dłonie po bokach moich kolan i zmierzał nimi w kierunku ud.
Całowaliśmy się namiętnie i dość długo.
- Harry, przepraszam, ale nie jestem jeszcze na to gotowa.- powiedziałam, za nim zaszło to za daleko. Cay czas w mojej głowie siedziała sytuacja w moim domu z ojcem. Wiedziałam, że Hazz mnie nigdy nie skrzywdzi, ale mimo to nie byłam jeszcze wystarczająco gotowa.
- Kochanie, nie masz za co przepraszać. Rozumiem, poczekam.- cmoknęłam go jeszcze raz w usta i loczek zaniósł mnie na górę do naszego pokoju. Przebrałam się w piżamę i usnęłam w ramionach mojego chłopaka.
                                                            Pozdro xD Julcia :* 

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 17

Wracamy ze spotkania z organizatorką. Tak się cieszę, wszystko wygląda idealnie. Dopięte na ostatni guzik.
Gdy tylko ujrzałam nasz domek, wybiegłam z samochodu i ruszyłam pędem do środka, za sobą słyszałam kroki Harrego. Wszyscy siedzieli na tarasie, chyba zrobili sobie grila, bo pachniało tak cudnie. Zdjęłam sukienkę i założyłam spodenki, było tak gorąco, że nie zakładaliśmy bluzek.
- O patrzcie kogo my tu mamy.- znowu Louis.- Gdzie się podziewały nasze gołąbeczki?- spojrzałam na niego dosłownym spojrzeniem, bo on dobrze wiedział gdzie byliśmy.- Jesteście głodni? My byliśmy, więc rozpaliliśmy grila.
- Spoko, Hazz na 100% jest, ale ja najpierw muszę porozmawiać z Liam'em.
- Jasne.- weszliśmy do środka, na tyle daleko od tarasu, że inni nic nie słyszeli.
- Dobra, byliśmy na spotkaniu z organizatorką i już wszystko gotowe. Teraz tylko musisz kupić pierścionek i tyle. Mam nadzieję, że Sophii się spodoba.
- Pierścionek już mam, a Sop będzie zachwycona, chcesz zobaczyć?
- Oczywiście, ale wyjdźmy z punktu widzenia jej i innych, żeby sobie niczego nie pomyśleli.
- Taa.- poszliśmy w głąb salonu.
                                                                  
- Jest przepiękny, naprawdę.
- Sophii podobają się takie, więc pomyślałem, że ten będzie idealny.
- Masz dobry gust. Chodźmy bo jeszcze sobie coś pomyślą, przez oni mam namyśli Louis.- razem z Liam'em wybuchliśmy śmiechem. Jest godzina 17:30, jak szybko zleciało, ale ja nie mam się w co ubrać, muszę poszukać czegoś. Zjedliśmy prawie wszystko, a ja nadal nie mam sukienki.
- El pomożesz mi wyb... to znaczy znaleźć mi moją ładowarkę to tela?- na początku nie wiedziała o co mi chodzi, ale później się domyśliła.
- Kas też pomoże. Szybciej we trzy znajdziemy.- ruszyłyśmy w stronę sypialni, na szczęście Liam zabrał Sophii na spacer,więc nie musiałyśmy się martwić, że będzie coś podejrzewać.
- Dobra, dziewczyny nie mam co na siebie włożyć, musicie mi pomóc coś wybrać.- wszystkie zaczęłyśmy przeglądać szafę z zamiarem znalezienia czegoś co by się nadawało.
- Mam!- krzyknęła Keis po paru godzinnym przesłuchiwaniu mojej szafy.
- Jest świetna, dziękuję.- pożegnałam się z nimi i ruszyłam wziąć prysznic. Nie trwał on zbyt długo, bo byłam wykończona. Siedziałam na łóżku i przeglądałam twitter'a na laptopie, do pokoju wszedł wściekły Hazz
- Harry, co się stało?
- Co za ciota! Ja pierdole jaki kutas, jak El z nim wytrzymuje. Kurwa!- już wiedziałam o kogo chodziło.
- Co tym razem zrobił?
- Gadaliśmy jak wy poszłyście i on kurwa powiedział, że Niall musi sobie znaleźć dziewczynę, żeby zobaczyć jak to jest, jak się uprawia seks. No to ja na to, że nie poto ma się dziewczynę, no chyba, że on ma tylko potem, potem zaczęliśmy się śmiać, a on później, że jeżeli chce spróbować to nie z naszymi dziewczynami, no chyba, że ty będziesz chciała, ale wątpi bo nigdy tego nie robiłaś, no to ja do niego, żeby się kurwa zamknął, a on że to prawda, ale nie dokończył zdania, bo wyjebałem mu prosto w ryja.- mimo, że nie powinnam zaczęłam się śmiać.
- Śmieszy cię to?
- Po części, bo Można było się tego spodziewać po Lou, ale nie powinieneś tego robić.- podeszłam do niego i moje ręce spoczęły na jego karku, a jego na mojej talii.
- No wiem, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Oj Harry, Harry.- pocałowałam go w usta, szybko oddał pocałunek. On nie był delikatny i romantyczny, tylko pełen pożądania i namiętności. Złapał mnie za uda i podniósł tak, że oplotłam go nogami w talii, przygwożdził mnie do ściany i napierał na mnie coraz mocniej, między nami nie było żadnej przestrzeni. Całował mnie wzdłuż szczęki, schodząc w duł do mojej szyi i czułego punktu pod uchem po mój dekolt.
- Kocham cię.
- Kocham cię.- skończylismy się całować i położyliśmy spać. Obudziły mnie delikatne pocałunki po szyi. Otworzyłam oczy.
- Dzień dobry kochanie.
- Dzień dobry Harry. Bardzo miła pobudka.
- Ja tez miałem taką, postanowiłem sie zrewanżować.- puścił mi oczko. Pocałowałam go w usta, a on jak zwykle oddał pocałunek.
- Hazzuch muszę wstawać. Pomóc dziewczynom wybrać sukienki i przygotować Sophiie, a jest już 12.
- Ohh..musisz?
- Tak, ale obiecuję ci, dzisiaj cały wieczór jestem do twoje dyspozycji.
- Mówisz.
-Yhy.
- Ok.- dałam mu całusa w policzek i wzięłam szybki prysznic. Zapukałam do pokoju El i weszłam.
- Hej babo, już jestem.
- Wreszcie, ile można spać? Nie mam w co sie ubrać.- teraz to przeszukiwałyśmy jej szafę, aż wreszcie znalazłyśmy coś wyjątkowego na tą okazję. W pokoju Kas, było to samo, a teraz najgorsze trzeba przygotować Sop. We trzy ruszyłyśmy w stronę ich pokoju.
- Hej Sop, idziemy wieczorem na imprezę i przyszłyśmy pomóc ci coś wybrać.
- Dzięki dziewczyny, przyda się pomoc, choć dopiero się dowiaduję.- uśmiechnęła się. Ja robię fryz, El wybiera ubranie, a Kas make-up. Po dwu godzinnej metamorfozie wyglądała przepięknie.
Fryzura Sukienka Makijaż
- Dziewczyny, jest pięknie, to teraz kto? Jade?
- Ok.- Sukienka Fryzura Makijaż Było ślicznie. El:Sukienka rozpuściłyśmy jej włosy Makijaż. Kas:Makijaż Sukienka Fryzura. Byłyśmy gotowe, zeszłyśmy na dół, udając się w strone plaży, na początku Sop nic nie podejżewała, dopiero puźniej, ale ogarnęłam sytuacje.

                                              Pozdro xD Julcia :*
                       




Rozdział 16

Przepraszam was, że tak długo pisałam go, brak weny, ale już jest.
*oczami Jade*
- Dobra, kto teraz kręci?- powiedziałam, lekko zażenowana, pragnąc zmienić temat.
- Akurat ty.-powiedziała Kas.Wypadło na Niall'a- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie.- zastanowiłam sie chwilę, aż wreszcie mnie oświeciło.
- Jaka powinna być twoja, wymarzona dziewczyna?
- A co, jesteś chętna?- musiał skomentować Lou.
- Spadaj Louis.- żartobliwie rzuciłam w niego poduszką. Zrobił minę urażonego chłopczyka na co ja wybuchnęłam śmiechem.- No Niall słuchamy.
- Ok, powinna być zabawna, rozrywkowa, śliczna i najważniejsze, powinna umieć gotować.- na to ostatnie wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Graliśmy tak jeszcze dobre 2 godziny, aż pomału usypiałam Harremu na kolanach.
- Hazz, ja już idę się położyć.
- Ok, idź , zaraz do ciebie przyjdę.- wzięłam szybki prysznic i ruszyłam w stronę sypialni. Założyłam koszulkę Harrego i pogrążyłam się we śnie.
Obudziłam sie rano opatulona ramionami loczk. Przygladałam się  jemu jeszczde przez dłuższy czas. Wyglądał tak spokojnie. Wzięłam jednego loczka i zaczęłam owijać go sobie wokół palca. Był taki miękki.
- Co ty robisz?- natychmiast zabrałam ręke, ale Harry przyłożył ją sobie z powrotem.
- Nie powiedziałem, że mi się nie podoba.- uśmiechnął się.- Która godzina?
- 13. Dobra, ja idę wziąć prysznic.- miałam już wstawać, ale Harry złapał mnie za rękę i przekręcił tak, że leżałam pod nim.
- Harry, nie możemy tak leżeć cały dzień, powiedziałam dziewczynom, że się z nimi poopalam.
- A ja? Co będę z tego miał?- dałam mu całusa.
                                                                                     
- Czy teraz może być?
- Mhhmm.
- To mogę już iść?
- Mhhmm.- wstałam i ruszyłam w stronę łazienki. Nie była jakoś daleko. Po wejściu do kabiny czekałam aż ciepła woda rozlała się po całym moim ciele. Uwielbiam takie prysznice, są odprężające, ale niestety ciepła woda się skończyła i moja chwila relaksu nadeszła końca.
- Hazz, podasz mi ręcznik?-  krzyknęłam do loczka.- Harry!- i nadal nic,wyszłam cała mokra, opatulona ręcznikiem z zamiarem ubrania się. Założyłam za dużą na mnie koszulkę Hazzy i nową bieliznę.
- Kochanie, chodź ze mną na dół.
- A nie możesz iść sama?Czekaj, czekaj kocie, co ty masz na sobie?- zarumieniłam się
- Yyy...twoja koszulę.
- Ii?
- Bieliznę...?
- I ty chcesz tak iść na dół?!
- A co? Zazdrosny?
- No może?- wstał szybko z łóżka, ubrał się i razem zeszliśmy do kuchni. Nikogo tam nie było.
- A gdzie są wszyscy?
- Chyba na plaży. No to mamy cały dom dla siebie.- poruszał znacząco brwiami, a ja tylko się zaśmiałam.
- A ty tylko o jednym.
- Widziałaś się w lustrze? Jesteś taka sexowna, że nie mogę się powstrzymać.
* oczami Harrego*
Zobaczyłem w jej oczach łzy. Na początku nie wiedziałem co się stało, ale później mnie oświeciło.
- Skarbie, przepraszam Nie chciałem, wybacz mi.- pokiwała tylko głową.
- Chodź tu.- przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem namiętnie w usta. O na jest taka delikatna, krucha a za razem silna i nie ugięta . Tyle przeszła i teraz musi od tego odetchnąć, a ja jej w tym pomogę.
Zjedliśmy śniadanie, Jade poszła się przebrać, a ja wziąć prysznic.
- Skarbie, podaj m ręcznik, co?
- Trzymaj.- podała mi go, ale jakoś nie mogłem się skupić na odbieraniu go od niej.
*oczami Jade*
- Hazzz, halo. Żyjemy!
- Skąd masz ten strój?
- Kupiłam niedawno, a co podoba ci się? Mogę ci ewentualnie go pożyczyć.
- Wyglądasz nieziemsko.
- Dziękuję.- po paru minutach, zeszłam na taras i czekałam na Hazz'e.
- No chodx już.
- Ale mi się nie chce. Nie możemy zostać w domu?
- Nie. No chodź.- "może to podziała"-pomyślałam i się sprawdziło.
                                       
- O nie, nie będziemy się tak bawić, muszę cie przelecieć! Teraz!- podbiegł w moją stronę i zaczął całować. Objął mnie w talii, napierając na mnie tak, że musiałam oprzeć się o ściankę. Jego usta smakowały tak idealnie. Miały odcień wiśni, a smakowały miętą. Każdy pocałunek z nim jest taki magiczny.
- O proszę, nasze zakochańce się wykluły.- Louis!
- Cześć Lou.
- Hej, nie przeszkadzajcie sobie, przyszedłem tylko po ręcznik dla Elki.- na moje poliki wpłyną róż. Harry zbliżył sie do mojego czułego miejsca, które jest pod uchem.
- Lubię jak się czerwienisz.- wyszeptał tak cicho, że tylko ja mogłam to usłyszeć. Na jego ustał wpłyną zadziorny uśmiech. Ciągnęłam go za rękę w stronę plaży, ale loczek wziął mnie na ręce jak pannę młodą i zaniósł na leżak obok Sophii.
- Hej kochana.- powiedziałam do niej.
- Cześć!- odpowiedziała tak samo radośnie.- Jak się spało?
- Dobrze, a tobie?- zaczęłyśmy się obie śmiać.
- Kogo moje, piękne oczy widzą?- El się do nas przyłączyła
- Hej. Gdzie Kas?- wskazały palcem w stronę morza. Keis wygłupiała się w wodzie z Zayn'em.
- Aha, to wszystko wyjaśnia..- o kurwa! zapomniałam!- Sorry dziewczyny, zaraz wracam.- pobiegłam w stronę Harrego.- Hazz, możesz na słówko?
- Jasne.- odeszliśmy trochę dalej od reszty, aby nie słyszeli ci co nie mogą.- To co chciałaś mi powiedzieć?
- Muszę się spotkać z tą organizatorką, bo jutro przecież są zaręczyny, a ja muszę dogadać się z nią.
- Cholera jasna! Dobra, ubieraj się szybko, ja skocze po T-shirt i jedziemy. Gdzie to jest?
- W samym środku miasta, ale pojedziemy skrótem, będzie szybciej.
- Ok.- ruszyliśmy w stronę domku, mamy godzinę, żeby tam dojechać. Zarzuciłam na bikini sukienkę i byłam gotowa.   Ruszyliśmy pędem do samochody. Po 30 minutach byliśmy na miejscu, to była najgorsza jazda w całym moim życiu, jechaliśmy z jakieś 180 km/h, myślałam, że się posikam ze strachu. Weszlismy do środka i mogłam spokojnie odetchnąć, bo wiedziałam, że jesteśmy na miejscu. Zapukałam do drzwi.
- Proszę!- krzykneła.
- Dzień dobry,l my w sprawie zaręczyn.
- Ach tak, zapraszam. No więc tak, mam już wszystko wybrane, ale zaręczyny maja być na plaży, tak?
- Tak.
- To w takim razie będzie to wyglądało tak, w niewielkiej odległości od morza, będzie to wieczorem, na plaży będzie ułożony z lampek napis i love you, jak dziewczyna to zobaczy to padnie z zachwytu, mamy już wszystko gotowe. Chcecie państwo zobaczyć jak to wygląda?
- Z chęcią.- jechaliśmy za nią nie całe 15 minut, do klubu było bardzo blisko. Po wejściu do środka zamurowało mnie. Tu jest pięknie, Sophii się spodoba.
                                             
- I jak, może być? - spytała organizatorka.
- Oczywiście, jest idealnie, prawda Harry?
- Tak.- uśmiechną się szczęśliwy.
- Mogę jedynie pokazać wam na szablonach jak będzie wyglądało to na plaży, bo dopiero jutro będziemy się z tym rozstawiać.  Wygląda to tak.- pokazała nam szablon, to było piękne.
                                         
- Dziękujemy pani za wszystko.- pożegnaliśmy się z nią i wyszliśmy. To będą najlepsze zaręczyny jakie zrobię, w sumie 1 ale najlepsze.
                                                                   Pozdro xD Julcia :*
                             

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 15

- A wy ile jesteście ze sob a z Harrym?- spytała Spohia
- Tak prawie miesiąc, ale ufam mu najbardziej na świecie, pomijając was oczywiście, wiem, że to może krótki okres naszej znajomości, ale nic na to nie poradzę. Pokochałam tego chłopaka z jego zaletami i wadami. To prawda, Harry czasami szybko sie denerwuje, jeśli chodzi o moje bezpieczeństwo, co mnie troche irytuje, ale da się przyzwyczaić.
- Mysisz coś wiedzieć, Hazz nigdy, ale to nigdy nie pokochał jescze żadnej dziewczyny jak ciebie.- powiedziała Sophii
- Mówił mi, że miał już sporo dziewczyn.
- Tak, ale albo były na jeden raz, albo związek z nią trwał nie dłużej niż dwa tygodnie.
- Oh, ok.
- Dobra dziewczyny, koniec tego. Idziemy do salony poprzeszkadzać im troszeczke, nie możemy spędzić całego wieczoru...
- Chyba nocy.- wtrąciłam.
- Dobra nie wazne, nie możemy tak spędzić reszty tej nocy na plotkowaniu.- wzięłyśmy drinki i ruszyłyśmy do chłopaków. El usiadła na kolanach Lou, Sop na kolanach Liam'a, Kas na Zayn'a, a ja na Harrego.
*oczami Hazzy*
- Stęskniłyście się za nami.-skomentował Lou
- Tak, umierałyśmy z tęsknoty.- droczyła się z nim Sophia. Spojżałem na Jadei, śmiała się z żartów Zayn'a, wyglądała tak pięknie.
- To co będziemy robić?- o wilku mowa, akurat spytała Jade.
- Może w coś pogramy?
- Lou, odrazu mówię, nie zgadzam się na "nigdy nie".
- Ok, ok.- powiedział z mina smutnego chłopca.- To może w butelke?
- Ale nie na całowanie.-wtrąciła Jade.
- Uuu.....wstydzisz się?- nadal drążył temat.
- Jeżeli tak bardzo chcesz przelecieć Elke, to idźcie na górę, droga wolna.- i padłem. Jade to powiedziała, zabrzmiało tak śmiesznie. Nie miała zamiaru ustąpić, nadal przekomażała się z Louisem.
- Dobra, dośc tego, gramy na wyzwania i pytania, pasi?- pokiwała tylko głową.
- Macie jakąś butelkę?- spytałem
- Chyba w kuchni.- poszedłem i wróciłem z butelką po piwie.
- To kto zaczyna? Może Kas?-spytałem
- Ok.
- Pytanie czy wyzwanie?- spytała Lou, akurat na niego trafiła. Bój się Louis.
- Wyzwanie.- i tu leży pies pogżebay, zły ruch Lou. Jade pokręciła tylko głową, chyba myslała tak samo jak ja.
- Lou nie rób tego, dobrze ci radzę.
- E tam, nie będzie tak źle.
- Jak chcesz.
- Musisz zdjąć koszulkę i spodnie, a następnie w skarpetkach i bokserkach wyjść na plażę z butelką piwa i krzyknąć " właśnie pieprzyłem sie z dziewczyną".
- Co...?-jego mina była bezcenna.
- To co słyszałeś, no już Lou, dajesz. Ostrzegałem cię.- wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Graliśmy jeszcze dwie godziny, Lou zrobił to co mu kazała Keis, Zayn musiał lać do butelki, a Liam powiedzieć, czy kiedy kolwiek dotknie łyżki.
- To teraz Jade.- powiedział Zayn.
- Pytanie.
- Uprawiałas seks z kimś oprucz Harrego?- zatkało ją.
- Ale my......jeszce....nie.... I  nie.
- Hazz nie przeleciałeś jej?
- Jeszcze nie.
- "Jeszcze". Zapytam cię Jadei o to jak będzie po fakcie.

                                                     Pozdro xD Julcia

Rozdział 14

Harry nic nie mówiąc spojrzał na mnie i po chwili mocno przytulił. Nie wiem ile czasu siedzieliśmy w te pozycji, ale łzy ciurkiem zaczęły lecieć z moich oczu.
- Cii....kochanie nie płacz. A czy ten skurwiel nadal pije?
- Tylko wtedy jak wracał z tej zasranej firmy, ale to jeszcze nie wszystko, na siłe próbował umawiać mnie z jakimiś lalusiami, synami premierów i tego całego gówna!- chciałam wykrzyczeć z siebie tą całą nienawiść, ale nie mogłam.
- Rozumiem, ale najbardziej jestem zły na siebie, że musiałaś przejść przez to wszystko.
- Ty? Zły na siebie? Chyba sobie żartujesz, w niczym nie zawiniłeś, nie przejmuj się tym.
- Skarbie, wiesz, że wszystko możesz mi powiedzieć
- Wiem.
- Ale ja też muszę tobie coś powiedzieć, zrozumiem jeżeli będziesz chciała odejść, ale wiedz, że na to nie pozwolę, lecz uszanuję.
- Harry co się dzieje?
- Nic takiego, ale ja razem z chłopakami mamy gang, dowodzi Louis, a jak jego nie ma to ja. Mamy różne akcje i takie sprawy, rozumiesz?- pokiwałam tylko głową.- O prócz tego mam własną firmę, a co do gangu, to niektóre akcje są niebezpieczne, ale mamy dobry sprzęt i ochronę oraz zabezpieczenia, więc nic nam nie będzie.- byłam w lekkim szoku. I jeżeli on myśli, że ja go zostawie, to jest w błędzie, oczywiście, że teraz boję się 100 razy bardziej, ale nigdy nie odejdę. Gdy spojżałam w jego stronę, nie patrzył na mnie tylko przed siebie, ale wiedziałam, że obawiał się tego co mu odpowiem, al ja zamiast tego, chwyciłam jego twarz w swoje ręce i pocałowałam delikatnie. Na początku był zdziwiony moją reakcją, ale szybko oddał pocałunek, znowu czułam smak mięty, jego usta zawsze tak smakują.
- Czyli nadal chcesz zostać.- to brzmiało jak stwierdzenie a nie pytanie, ale ja pokiwałam głową. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę wpatrując się w siebie, aż wreszcie postanowiliśmy wrócić. Szliśmy tak w ciszy. O tej poże nad morzem jest strasznie zimno, miałam zamiar naciągnąć rękawy sfetra bardziej na dłonie, ale Hazz złączył nasze palce, uwielbiam jak to robi.      
                                                                                   
Spojżałam na niego, lecz on na mnie nie patrzył tylko przyglądał się naszym splecionym dłoniom. Byliśmy już przed drzwiami wejściowymi, szybko je otworzyłam i praktycznie wbiegłam do środka, ponieważ było mi cholernie zimno. Harry stał tuż za mną, zdjęłam buty i powędrowałam do kuchni. Przy blacie siedziały Keis, El oraz Sophia, dołączyłam do nich.
- Haj baby.
- No cześć, a gdzie to się było? Ty wiesz która jest godzina? Miałaś być na 22:30, a jest po północy.- El zaczęła udawać moją matkę.
- Oh daruj sobie Elka. Co robicie?
- Amm plotkujemy, malujemy paznokcie, pijemy drinki. Gdzie zgubiłaś Hazza?- zapytała Sophia.
- Nie wiem, chyba jest w salonie.- przyłączyłam się do nich i usiadłam obok Keis pzy blacie, jak reszta.
- To już wiesz o gangu?
- Taa...
- I co? Jak to przyjęłaś?
- Oczywiście, że martwię się o niego barzdiej niż zwykle, ale nie zostawię go. Nie ma takich szans.
- I dobrze, Harry jest silny i da radę, nie bój się o niego. Tak naprawdę, każda z nas boi się o nich, ale nie możemy im tego odebrać, to by było nie fer.
- Macie 100% rację.- siedziałyśmy tak jeszczę parę minut, aż poczułam czyjeś ręca na biodrach.
- Cześć dziewczyny, co porabiacie?
- A tak plotkujemy, a co? Stęskniłeś się?
- Tak, umierałem z tęsknoty i musiałem przyjść.- szturchnęłam go łokciem w żebra.
- Kochanie spokojnie, zachowaj energię na potem.
- Oh zamknij się! Harry idź stąd, co?
- Wyganiasz mnie? Jak możesz.- zaczęłam się śmiać, a na jego twarzy malował się szeroki uśmiech. Miał już iść, ale w ostatniej chwili złapałam go za rękę.
- Hazzuś, kochanie, zrobisz mi drinka?
- Teraz to chcesz drinka? A wcześniej mnie wyganiasz? Foch forever! Nie do odwołania.- cmoknęłam go w usta na przeprosiny.- No dobra, wybaczam ci.- zaczęłyśmy się śmiać z dziewczynami, a Hazz dołączył do nas.- Zrobię ci go, ale po swojemu , ok?
- No dobrze.- uśmiechnęłam się do niego, a on zaczął mi robić moje piciu. A my wróciłyśmy do plotkowania. Po jakimś czasie dostałam mojego wyczekiwanego drinka. Wyglądał całkiem całkiem.

                                                                     
- Dziękuję.- zrobiłam maślane oczka i cmoknęłam go w policzek.
- Proszę bardzo, to ja as zostawiam.- i zniknął.
- To co jest pomiędzy tobą a Zaynem, Kas? - spytałam zaciekawiona.
- No to jesteśmy razem od jakiś niecałych 3 tygodni, ale układa nam się świetnie. Muszę pżyznać, że nie byłam co do niego przekonana, ale już wiem, że byłam w błędzie.
- Zayn jest naprawdę świetnym chłopakiem, pasujecie do siebie.- powiedziała Sophia, a ja się z nią zgadzam.
- Masz rację, jesteście dla siebie stworzeni.- puściłam jej oczko. Minęły 3 godziny, a wszyscy nadal robili to samo, chłopaki wygłupiali się w salonie, a my nie opuszczałyśmy kuchni. El zrobiła mi paznokcie, a Sophia Kas. Moje                                                                     Kas
                                                                       
                       
                                                                                               
Póżniej to ja robiłam Elenor, a Kas Sophi.

El                                                                             Sophii
                              
- Łał, nasze paznokcie wyglądają ślicznie.- powiedziała Kas.
- Starałyśmy się, ale Sophia, ty masz piękne.- puściłam oczko do El, ona wiedziała o co chodzi.
             
                                                             Pozdro xD Julcia :*

                         

                                                                                                                           
                                                                                                                         

   

Rozdział 13

Po 5 minutach przestałem słuchać Louisa, w mojej głowie wciąż słyszałem "ona prędzej popełni samobujstwo albo sobie coś zrobi..." Nie pozwolę na to, nie mogę. Podniosłem się z miejsca i ruszyłęm w jej stronę. Stanąłem przed Jade,a w jej oczach był lekki strach co do tego jak sie wobec niej zachowam. Podałem jej rękę, a ona odskoczyła, jakby sie bała, że ją udeżę. Kurwa! Do czego ja doprowadziłem?! Własna dziewczyna sie mnie boi! Kurwa! Po jakimś czasie chyba zrozumiała, że nic jej nie zrobię, ponieważ podała mi swoją dłoń. Zaprowadziłem ja na tyły samolotu gdzie jest mały pokoik. Nie chciałem, żeby ktoś nas słyszał.
- Skarbie przepraszam za moje zachowanie, ale po tym wypadku nie chciałem, żeby coś takiego sie powtórzyło, a to była moja wina. Postanowiłem trzymać się na dystans, żebyś wiedziała, że cię kocham, ale przedewszystkim twoje bezpieczeństwo- niedała mi skończyć tylko mocno się do mnie przytuliła.
- Nie rób tak więcej, to nie jest przyjemne uczucie, jak bliska ci osoba jest taka zimna w stosunku do ciebie, ale Harry ja muszę ci coś powiedzieć. Chodzi o mojego ojca, bo ty nie wiesz całej prawdy, tylko połowę, a nawet jeszcze mniej. Jeżeli mamy być w związku, musimy mówic sobie o wszystkim- teraz to ja nie dałem jej skończyć.
- Muszę ci coś powiedzieć, ale przeprowadzimy wszelkie konwersacje już na miejscu, dobrze?
- Jasne.- wruciliśmy do wszystkich. Tym razem Jade chciała usiąść obok mnie, ale wylądowała na moich kolanach. Objąłem ją ramionami w talii, a ona posłała mi pełen radości uśmiech i wtyliła się we mnie. Patrzyłem jak po mału zapada w sen.
*oczami Jade*
Mój Hazzuś wrócił, wreszcie od 2 tygodni się do niego przytuliłam, brakowało mi naszej bloskości. Próbowałam usnąć, ale na marne, zamknęłam tylko oczy, a w moich myślach był tylko on. Po upływie 2 godzin byliśmy na miejscu. Wszyscy mieli bardzo dobry humor łącznie ze mną, ale obawiałam się jednej rzeczy, rozmowy z Harrym. Jak ja mu wytłumaczę całą sytuację z moim ojcem? To będzie trudne, ale dam radę. Jechaliśmy właśnie w stronę wynajetego domku przez chłopaków. Cieszyłam się, że tu jestem, z El, Keis, chłopakami i oczywiście z moim chłopakiem. Po wejściu do środka moje oczy rozszeżyły się do niewiadomo jak wielkich rozmiarów. To miejsce było cudowne, nie dość, że sama Teneryfa jest przepiękna, to jeszcze domek, w którym będziemy mieszkać przez 2 tygodnie jest wspaniały.
                                                                         
                                                                         
kuchnia
                                   
salon
                               
                                  
łazienka
                                     
każdy miał swoją, ale tu jest tylko nasza. Sypialnia
                                                                                       
                                                                     
oraz taras
                                   
Całe to pomieszczenie, ten dom, wszystkie te rzeczy były magiczne. Była godzina 22, cała reszta ruszyła do swoich pokoi, ale ja nie mogłam jakoś skupić się na rozpakowywaniu, w mojej głowie, cały czas siędziało to, że zaraz będę musiała powiedzieć Harremu całą prawdę, która jest najgorszą z możliwych. Stłam przy oknie wpatrując się w zachód słońca, poczółam oplatające ręce moją talię. Lekko podskoczyłam z zaskoczenia, ale wiedziałam kto jest ich właścicielem.
- Kochanie o czym myślisz?-spytał Hazz, a ja odwróciłam się w jego stronę. Nasze usta dzieliły milimetry.
- O tobie, o naszej dzisiejszej rozmowie...........o moim ojcu...- końcówke powiedziałam ze smutkiem i złością.
- Chcesz porozmawiać teraz, czy później?
- Teraz.- wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę plazy, była kilka metrów z tąd. Szyliśmy brzegiem morza w ciszy, aż wreszcie usiedliśmy na skałkach. Przez chwilę między nami panowała cisza, ale nie taka niezręczna tylko przyjemna.
                                           
- To chcesz zacząć?- spytał Hazz
- Oh....ok.- odpowiedziałam zrezygnowana.- To zaczęło się jak miałam 10 lat. Wtedy umarła moja mama. Trafiłam do domu dziecka, ponieważ mojemu ojcu odebrano prawa rodzicielskie, byłam bardzo zdołowana, zamknięta w sobie. Nikomu nie odpowiadałam, żyłam we własnym świecie. To było straszne. Mieszkałam tam 2 lata, aż w końcu ktoś chciał mnie zaadoptować, byłam taka szczęśliwa, że wreszcie się z tamtąd wyrwę, że aż promieniałam z radości, ale jak zobzaczyłam kim jest ta osoba, chciałam zostać tam gdzie byłam. Mojemu ojcu przywrócono prawa do opieki nade mną, bałam się go, od kiedy umarła mama on zaczął pić i używaż przemocy w stosunku do mnie, a wcześńiej do mamy. W końcu zabrał mnie do domu, jak tam weszłam przestraszyłam się, wszędzie leżały puste butelki po wódce, meble połamane...jakiś koszmar. Po 2 miesiącach mieszkania z nim, sprowadził sobie jakąś panienkę, która do dziś jest moją "matką". Nienawidzę ich obojga! Wiele razy już chciał mnie zgwałcić, ale zawsze udawało mi się ucic od niego, a teraz mam ciebie i już nie muszę się martwić, że przylezie w nocy do mojego pokoju i to zrobi.- po skończeniu mojej wypowiedzi, dopiero zorjientowałam się jak mocno zaciskam jedą dłoń w pięść i wbijam paznokcie w jej wnętrze.
                                                       Pozdro xD Julcia :*