wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdizła 24

Obudziły mnie krzyki dochodzące z dołu. Byłam przekonana, że to Harry krząta się po kuchni, ale on leżał obok mnie. Usłyszałam kroki dochodzące ze schodów, teraz już wiedziałam, że mamy gościa. Nagle coś jakby spadło. No kurde, zaraz się posikam.
- Harry, Harry! Obudź się!- loczek gwałtownie się podniósł do pozycji siedzącej.
- Co się stało? Coś z dzieckiem?
- Nie, kompletnie z innej beczki. Ktoś chodzi nam po domu.
- Jesteś pewna? Może tylko ci się zdawało?
- Nie Harry, nic mi się nie zdawało, na 100% ktoś tu jest!
- Spokojnie, nie bój się, zaraz to sprawdzę, zostań tu.- wziął broń z szafki i już go nie było. Postanowiłam się uspokoić, rozluźnić. Ale do cholery o czym my mówimy, rozluźnić. Ciekawe jak, ktoś nam łazi po domu a ja mam się rozluźnić.
Mijała minuta na minutą, a Hazz nie wracał. Nagle usłyszałam krzyki dochodząc z dołu.Zerwałam się z łóżka i postanowiłam to sprawdzić. Byłam u szczytu schodów. Zawał! Mój ojciec stał na przeciwko Harrego i przystawiał mu broń do skroni.
- Nie! Błagam tato, nie rób tego!
- Jade, idź na górę!-on oszalał, kazał mi iść na górę, i zostawić go z psycholem, którym był mój ojciec.
- Jakieś ostatnie życzenie kochasiu?
- Nigdy więcej nie zbliżaj się do mojej rodziny.- wyrwał mu pistolet i zaczęli się szarpać, to było straszne. Strzał. Krew. Mój krzyk. Zadowolony ojciec. Zbiegłam po schodach do rannego Harrego.
- Hazz, błagam nie zostawiaj mnie.
- Kochanie spokojnie, nic mi nie jest dostałem tylko w nogę.- nagle ratownicy wparowali do domu. Nie wiem kto wezwał karetkę, ale chwała mu za to.
- Musimy operować, kula jest bardzo głęboko.- i już ich nie było. Zabrali go i wyszli tak szybko jak się pojawili.
Poczułam szarpnięcie na ramieniu. Jednak byłam w zbyt wielkim szoku, by normalnie funkcjonować.
Otworzyłam oczy. Harry? Łóżko? Gdzie ja do cholery jestem?
- Jade, skarbie, obudź się!- przestraszona i zdezorientowana otworzyłam oczy, które były popuchnięte i całe czerwone od łez. To był tylko sen. Ten cholerny sen o moim ojcu-psychopacie.
- Harry. Jesteś tu.- przytuliłam go najmocniej jak tylko mogłam i już nigdy nie chciałam puścić. Bałam się, że odejdzie.
- Jestem. Ciii.....jestem tu. To tylko sen.Kochanie, co ci się śniło? Chcesz o ty porozmawiać?- pokręciłam przecząco głową. Położyliśmy się z powrotem. Nie myślałam, że uda mi się znowu usnąć, ale jakoś się udało. W ramionach Hazzy, czułam się bezpieczna.
Z rana miałam straszny ból głowy. Wyglądałam ja wrak człowieka, cała blada i popuchnięta. Pomału zeszłam do kuchni. Jeszcze dwa schodki, dasz radę. i tak jakby dałam, bo koślawo, ale zeszłam. Bolały mnie nogi i nie dałam rady chodzić, a to wszystko przez ten koszmar. Jestem. Wreszcie. Zwycięstwo. Stałam w kuchni przy blacie.
- Jade, skarbie. Było mi powiedzieć, zniósł bym cię. Widzę, że jesteś przemęczona. Czemu się tak dręczysz?
- Hazz, to przez ten sen. A jeżeli to będzie prawda, jeżeli tak się stanie, co wtedy?!
- Kochanie, powiedz mi.- i opowiedziałam mu to całe gówno.
- Przyrzekam ci już nigdy, ale to nigdy nie spotkasz się z nim ani z tą jego lafiryndą. Mogę ci to przysiądz. A teraz zjedz śniadanie, przecież nie chcemy aby nasz maluszek zgłodniał.- muszę przyznać, Hazz świetnie gotuje. Pomimo tego, że jest właścicielem praktycznie wszystkiego w Londynie, i mógłby mieć najlepszych kucharzy na świecie to i tak nikt mu nie dorówna.
5 po południu, a mu siedzimy w salonie i się wygłupiamy. Wróciliśmy ze spaceru i odwiedziliśmy Niall'a I Lellie.
- Skarbie?
- Tak Hazz?
- Bo ja muszę ci coś powiedzieć...
                                                                                                                                                                   
 Przepraszam was, że tak długo nie dodawałam rozdziałów, ale sami rozumiecie, nie dawno wróciłam z kolonii, teraz rozdziały będą dodawane częściej i będzie się działo. Więc czytajcie i komentujcie oraz czekajcie na kolejne części historii Harrego i Jade.
Pozdro xD Julcia:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz