poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 21

Siedzimy w tym salonie już od pół godziny. Harry nie powiedział jeszcze ani słowa, przeraziłam się, jak mi powiedział, że coś się stało. Ta cisza coraz bardziej zaczęła mnie irytować, miałam już dość.
- Do cholery jasnej, Harry, czy możesz mi wreszcie powiedzieć co się stało?!
- Jak był u nas Lou, to zaczęliśmy gadać o różnych rzeczach, i on się zapytał jak się czujesz, a potem dał pomysł, że może ty jesteś w ciąży!- mój cały świat się zawalił. Kolana się pode mną ugieły, jak to możliwe, to nie może byś prawda.
- Ale się zabezpieczyliśmy.
- Jade, gumki czasami pękają.
- No tak, ale to nie może być prawda, nie wierzę w to! Rozumiesz, NIE WIERZĘ!- z płaczem wybiegłam z pokoju prosto do łazienki. Nie mogę być w ciąży, nie teraz! Po zamknięciu drzwi, osunęłam się po nich w dół. Byłam zrozpaczona, dziecko w tym momencie nie wchodzi w grę. Jeszcze nie jestem na to gotowa. Wstałam z podłogi i pochyliłam się nad umywalką. Z kosmetyczki wyjęłam jakieś tabletki. Wiem, że to nie jest najlepsze wyjście ale ta cała sytuacja mnie przerosła. Ja już dużo przeszłam i dużo przejść potrafię, ale to jest już ponad moje siły.
             
Za drzwiami słyszałam niewyraźne krzyczenie Hazzy, a przed oczami ciemność. Poczułam się jakby wszystkie problemy zniknęły, cały ciężar z moich barków spadł gdzieś w przepaść.
* następny dzień* (chyba)
Moje, ciężkie powieki uniosły się ku górze. Było mi tak niedobrze, nie chodzi mi tu o odruchy wymiotne, lecz o to że moje całe ciało było obolałe. Doznałam ogromnego bólu, ale nie fizycznego lecz psychicznego. Nagle przeraźliwy hałas wypełnił całe pomieszczenie, pomimo tego, że była zdezorientowana, to wiedziałam doskonale gdzie się znajduję. Był to szpital, najgorsze miejsce Ever.
- Widzę, że się pani  obudziła. To bardzo dobry znak, jak się pani czuje?
- Jak mam być szczera, to nie wiem, nic mnie nie boli, ale jestem trochę zdezorientowana. Mógł by mi pan powiedzieć co się stało, ponieważ nie do końca wszystko kojażę?
- Oczywiście. No więc przedawkowała pani leki. Połknęła je pani w bardzo dużej ilości, dostała pani środki przeczyszczające, ale musieliśmy być bardzo ostrożni, zaraz do tego dojdę. No więc po dawce tych środków popadła pani w śpiączkę. Jak nawiązałem wcześniej, musieliśmy być bardzo ostrożni, ponieważ jest pani w ciąży. Na szczęście do d\iecka nie dostały się proszki połknięte przez panią, więc nic mu nie jest.
Czy chce pani wiedzieć coś jeszcze?
- Nie, już wiem to co chciałam, a wie pan może, czy jest tu mój chłopak?
- Oczywiście, i to nie tylko on. Wszyscy pani znajomi przybyli ty, gdy tylko pan Styles poinformował ich o zaistniałej sytuacji. Jeżeli to wszystko, to muszę już iść, ponieważ mam obchód.
- Oczywiście. Do widzenia panie doktorze.
- Do zobaczenia.- uśmiechnął się po czym wyszedł, a ja po raz kolejny zostałam sama w czterech ścianach.
*oczami Harrego*
Siedzę w tym szpitalu od miesiąca, jeżeli pominiemy krótkie wypady do domu, aby się od świeżyć. Jade nadal się nie wybudziła, ale nie straciłem nadziei, wierzę, że mnie nie zostawi i zaraz się obudzi. Z jej sali wyszedł lekarz, może tym razem ma dobre wieści.
- Panie Styles, możemy porozmawiać?
- Jak najbardziej.
- Ale bardzo bym prosił na osobności. Może chodźmy do mojego gabinetu.- ruszyłem za nim. Byłem ciekawy co takiego chciałby mi powiedzieć.
- Proszę usiąść.- wskazał na fotel prze de mną.- No więc, mam dobrze wieści. Pańska narzeczona się obudziła, ale zauważyłem coś niepokojącego, a mianowicie, krwawienie wewnątrz macicy, ale spokojnie wszystko jest pod kontrolą. Lecz nie to chciałem powiedzieć, tylko pani Styles prawdopodobnie została zgwałcona.
- Tak, Jade dużo przeszła, ale proszę kontynuować.
- No więc, jak już penie jes pan tego świadomy, że pacjentka jest w ciąży, lecz jest możliwość, że dziecko nie jest pana. Oczywiście mogę się mylić, lecz jest taka możliwość.
- Jak to nie jest moje?!
- Spokojnie, to tylko podejrzenia, ale są też inne opcje, albo pan jest ojcem, albo gwałciciel, lub jeżeli narzeczona wchodziła w bliskie relacje z innym męż...
- Nie, nie wchodziła.
- W takim wypadku dziecko jest albo pańskie, albo tego, kto ją tak skrzywdził.
- Rozumiem, to wszystko?
- Tak. Może pan odwiedzić swoją dziewczynę.- bez słowa wyszedłem z tego pokoju. Jak to nie jest moje. Popędziłem do mojej ukochanej tak szybko jak tylko się dało. Zapukałem delikatnie w drewniane drzwi.
- Proszę.- ten anielski głos, którego nie słyszałem przez miesiąc znów do mnie powrócił. Podszedłem do niej bliżej i nachyliłem się nad moją królewną. Znowu mogłem poczuć ten nieziemski smak jej ust.
- Tęskniłem.
- Ja też.- usiadłem obok i przyłożyłem sobie jej rękę do warg, po czym ucałowałem delikatnie jej wierzch.
- Hazz, ile spałam.- nie chciałem mówić tego po raz kolejny, lecz musiałem.
- Przez...miesiąc byłaś w śpiączce.- jej oczy powiększyły się natychmiast. Byłą bardzo zdziwiona, lecz taka prawda. Machinalnie jej ręce znalazły się pod kądrą.
- Kochanie, co ty robisz?- spytałem zdezorintowany. Ona tylko odkryła kołdrę z brzucha, bym mógł ujrzeć go w całości.
- Jak urósł.
- Mhmm.- odpowiedziałem, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Harry, pomożesz mi wstać?
- Tak, al proszę cię tylko po woli, zaraz ci wszystko wyjaśnię, ale ostrożnie, dobrze?- pokiwała głową na co się zgadzała. Pomogłem jej się podnieść i skierowała mnie w stronę lustra. Stanęła bokiem i podniosła koszulkę do góry.
Wyglądała tak pęknie, była taka szczęśliwa.
- Loczku, zobacz,- podszedłem  do niej i stanąłem zaraz za nią, a moje ręce spoczęły na brzuchu. Czułem tego malucha, który był tam w środku. Chciałbym, aby ta chwila trwałą wiecznie, ale musiałem jej powiedzieć to czego się dowiedziałem od doktora.
                                                               Pozdro xD Julcia :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz