środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 27

*oczami Jade*
*jakiś czas później*
Właśnie leżę w szpitalu. Jestem prosto po porodzie. Wszystko mnie boli, ale było warto, ten maluch jest cudowny. Czekam na Harrego, który poszedł porozmawiać z lekarzem.
- Hej, jak się czujesz?
- Dobrze. Właśnie zasnął. Harry, jak damy mu na imię?
- Alex.
- Podoba mi się. Jest świetne.
- Też tak uważam.- złożył pocałunek na moich ustach. Nagle do pomieszczenia weszli wszyscy nasi przyjaciele. Podkreślam WSZYSCY.
- Hej, jak się czu...
- El, ja pierwszy, przecież jestem najważniejszy.- Elenor prychnęła tylko i odeszła na bok.
- Skarbie, cieszę się , że urodziłaś mi takiego świetnego chrześniaka.
- Po pierwsze, nie podrywaj mi narzeczonej, a po drugi, skąd wiesz, że to ty zostaniesz ojcem chrzestnym?
- Przecież to jest oczywiste.- zaczął się cieszyć jak dziecko, niestety nie na długo.
- Nie bądź taki pewny. Chcieliśmy, aby rodzicami chrzestnymi zostali Nialler i El, jeżeli nie maci nic przeciwko oczywiście.
- Jasne, że nie.- odpowiedzieli chórem.
- Ja mam.
- Lou, przestań, naciesz się dzieckiem, a nie robisz aferę.
- Bo ty zostałaś matką, a ja ojcem to już nie.
- Jak dziecko.- wtrącił Zayn.
- Słuszna uwaga.- wszyscy zaczęliśmy się śmiać z Lou, który robił dramę.
*2 miesiące później*
Jestem już z Alex'em w domu. Siedzimy w salonie ze wszystkimi i wspólnie świętujemy. Niestety dopiero teraz, ponieważ dwa dni temu wyszłam ze szpitala. Robili małemu jakieś badania, więc musieliśmy zostać. Moje relacje z Niall'em się rozwijają. Ciesze się, że jesteśmy rodzeństwem i mam jeszcze kogoś z bliskich w rodzinie. Moich rodziców nie liczę. Razem z El i Sop lepiej poznałyśmy dziewczynę blondynka i teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Dzwonek do drzwi.
- Otworzę.- pobiegłam w stronę holu.
- Hej siostra.- wykrzyczał jak najgłośniej głodomorek.
- Cicho bądź głuptasie.- w żartach zakryłam mu ręką usta.
- Hej Lel.- przywitałam się z dziewczyną.- Wchodźcie, zapraszam.- Niall jak poparzony wbiegł do salonu.
- Pokażcie mi mojego chrześniaka.- od razu zajął się małym. Nie dawał się dotknąć do niego nikomu.
- Coś czuję, że masz rywala.- El poruszała śmiesznie brwiami.
- Chyba tak.- wszystkie 4 zaczęłyśmy się śmiać. W taki sposób zleciało nam do 23. Chłopaki, oprócz Hazzy, byli nachlani w 3 dupy,że nie dali rady samodzielnie wstać.
- To my już pójdziemy.- oznajmiła Sophia.
- Dokładnie. Chodź Niall.
- Czekaj, pożegnam się z małym.- ledwo co złożył zdanie do kupy.
- Nie ma mowy. Idziemy.- Lel wygoniła go domu, a on udawał ofuczonego, jak małe dziecko.
- Kochanie, posprzątamy rano, chodź idziemy spać.
- Masz rację Hazz, jestem za bardzo padnięta.- razem ruszyliśmy do sypialni.- Pomóc ci się rozebrać skarbie?
- Nie trzeba.- zachichotałam.
- No proszę.- zrobił maślane oczka.
- Nie ma mowy. Kładź się. Już.
- Ok.- położył się w bokserkach i zawinął się w kołdrę tak, że ja nie miałam pod czym spać. Ale nie przeszkadzało mi to. Postanowiłam odpłynąć do krainy Morfeusza z obrażonym obok Harrym.
Rano obudziłam się przykryta kołdrą z głową Hazzy na brzuchu. On jest po prostu jedyny w swoim rodzaju. Zaczęłam bawić się jego loczkami. Brunet zaczął składać pocałunki na moim brzuchu. Wiedziałam, że już nie śpi.
- Cześć skarbie.
- Hej kochanie. Jak ci się spało?
- Bardzo, bardzo dobrze. Masz wygodny brzuch.
- Cieszę się.- wplątałam rękę w jego włosy i pociągnęłam za nie tak, aby zmusić go do podniesienia głowy na wysokość mojej. Zaczęliśmy się całować, ale Hazz miał inny plan. Podczas pocałunku zaczął mnie łaskotać Nienawidzę go.
- Jesteś szalony.- zaczęłam się śmiać.
- Na twoim punkcie.
- Awwww......Harry, to takie słodkie.
- No wiem.- i znowu zaczęliśmy się całować, ale tym razem przerwał nam Alex.
- Ja do niego pójdę.- i zniknął za drzwiami. Założyłam wczorajszą koszulę Harrego i zeszłam na dół zrobić śniadanie. Miałam w domu dwójkę głodnych dzieci. Nie było łatwo, ale no cóż. Trzeba sobie radzić.
Podczas przekręcania naleśnika poczułam dłoń oplatająca mnie w talii. Odwróciłam się i dałam dużemu dziecku soczystego całusa, a temu malutkiemu pocałowałam czoło. Wzięłam go od Hazzy i zaczęłam karmić. Siedziałam na blacie i karmiłam piersią przy tym zboczeńcu. Mądre Jade. No niestety Alex jeszcze je z piersi. Gdy loczek się odwrócił stał osłupiały, aja udawałam, że nie wiem o c chodzi i przyglądałam się maluchowi. Har stanął pomiędzy moimi nogami i oplótł mnie w tali na tyle na ile było to możliwe.
- A mnie też pokarmisz?
- No nwm czy dla ciebie starczy mleczka kotu.- zaczęłam się śmiać z tego co właśnie powiedziałam.
- Ale mamy jeszcze naleśniki.
- No może.- puściłam mu oczko.- gdy skończyłam karmić małego, położyłam go w łóżeczku, które stało w salonie. Tak, mamy dwa łóżeczka. Zajęłam się dużym dzieckiem. Jak obiecałam karmiłam go przez całe śniadanie, niestety przy nim byłam cała pobrudzona. On zawsze ma sprośne myśli i jak to Harry, chciał mnie całować przez cały czas. Po skończonym sprzątaniu po śniadaniu przebraliśmy się i siedzieliśmy w salonie, a mając na myśli "my" chodzi mi o mnie i Alexa. Harry pojechał do sklepu po pieluchy. Oglądałam jakieś głupoty, jednocześnie tuląc małego do snu. Był taki uroczy, i podobny do harrego. Wykapany tatuś. A'propos własnie wrócił do domu.
- Hej skarbie. Tym razem kupiłem wszystko.
- To dobrze.- Maluch zasną, a loczek zaniósł go na górę i wrócił do mnie.
- To co oglądamy?
- Komedie.
- Ok.- na początku naszego oglądania było ok, ale skończyło się na tym, że leżałam pod Harrym, a on molestował moją szyję swoimi pocałunkami. Było cudownie móc poczuć znów smak jego ust, ale jak zwykle ktoś musiał nam przeszkodzić. A mianowicie telefon Hazzy.
- No co jest? Że co? Dobra, już jedziemy.
- Co jest?- był zły i przerazony w jednym
- Szybko, zbieraj się. Spakuj nas i Alexa i jedziemy do Tomlinsona.
- Co się dzieje?
- Polują na nas. Drugi gang. Sa dobrzy, ale nie tak jak my. Musimy jechać do El i Lou, bo tam będziecie bezpieczni. Ty i Alex.
 Dobrze.- pocałował mnie w czoło i poleciał po broń do gabinetu.
Pozdro xD Julcia :*




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz