piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 4

Następny monotonny dzień, wstała, zjadłam śniadanie i cały dzień nie ruszyłam się z kanapy w salonie, Kas miała kaca, a ja nie miałam co robić. Po mały głupieje od tych telenovel, które lecą non stop. Ojciec jak na razie dał sobie spokój ze spikaniem mnie z jakimiś typami. Godzina 16, a ja od 9 nie ruszam się z dużego pokoju, to się nazywa lenistwo, w sumie jestem taka od kąd się urodziłam, wiec co się dziwic? Nagle mój telefon zawibrował, a ja nie miałam pojęcia, gdzie go wsadziłam, i w ten sposób zdemolowałam cały pokój, dosłownie, zdemolowałam,a le znalazłam go, był pod poduszką na kanapie.

*sms*
Przyjadę po cb o 6, ubierz coś ładnego skarbie
                                                              Harry xoxo
A jak nie będe chciała iść? skarbie
                                           Jade :p
Idziemy na imprezę do zobaczenia mała  :*

*koniec smsowania*
NIE!! tylko nie impreza, cokolwiek, byle nie to. Za jakie grzechy? A tak wogóle, to skąd on miał mój numer? No nie ważne, wie gdzie mieszkam i ma mój numer, muszę iśc, niestety, taki mój los, ale nie zamierzam się stroić. Założę dżinsy i t-shirt. Spojżałam na zegarek, była 17, więc zaczełam się przygotowywać. Zrobiłam delikatny makijaż, rozpuściłam włosy i się przebrałam.
                                                                             
                                                                         
                       
                                                           
     Po skonczeniu była równo 18, i po domu rozbrzmiał się dzwonek do drzwi. Ale punktualny- pomyślałam.
Zabrałam tylko torbe i zbiegłam na dół, Harry stał, w progu, w białej obcisłej koszulce, było widać jego tatuaże na klatce piersiowej.
- Hej piękna.- powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Cześć.- odpowiedziałam, całkiem miło
- Nie przedstawisz mi swojego kolegi?- zapytała moja matka
- Nie, to my idziemy, nie czekajcie na mnie, nie wiem, kiedy wróce, nie dzwońcie i nie piszcie wiadomości, nara. I w taki o to sposób ruszyliśmy do jego auta. Harry o tworzył mi drzwi do samochodu, przyznam, to było całkiem miłe, sądze, że ten chłopak potrafi być uroczy, ale nie chciałabym go zobaczyć jak jest zły, bo to nie był by przyjemny widok. Z moich przemyśleń wyrwał mnie loczek.
- Ślicznie wyglądasz.
- Dzięki, ty też.- moje poliki, aż piekły.
- Dlaczego byłaś nie mia dla swojej matki?
- Bo to nie jest moja matka, nienawidze jej w pewnym sensie.- było mi niezręcznie rozmawiać z nim o moich prywatnych sprawach.
- Ok.
- Gdzie jedziemy?- siedzimy w tym samochodzie jakieś pół godziny, a ja nawet nie wiem, gdzie jesteśmy.
- Do moich znajomych, za Londynem.- no kurcze świetnie, a myślałam, żę jakoś się stamtąd wyrwe, niestety będe musiała błagać Harrego, żeby zawiózł mnie do domu. Czemu ja zawsze mam takiego pecha, umawiam się z nieznanym mi chłopakiem, normalnie zarąbiście, codzienne życie, nie? Gdy dojeżdżamy na miejsce nawet nie zauważam gdzie dokładnie jesteśmy, całą drogę byłam pogrążona we własnych myślach. Nim  sie obejżałam Hazza stał juobok mnie i otwierał mi drzwi, nwm ile tak siedziałam w miejscu, ale zrobiło mi się głupio z tego powodu.
- To co tu będziemy robic?- spytałam bez emocji, nie miałam ochoty przebywać w towarzystwie nieznanych mi ludzi.
- Najprawdopodobniej, gadać, tańczyć, grac w prawda czy wyzwanie.- uśmiecha się zawadniacko.
- Omatko.
- Zobaczysz będzie spoko, oni są naprawde sympatyczni.- taa, jasne, wszyscy tak mówią, Po wejściu do tego ogromnego domu, poznałam 4 fajnych chłopaków, poznałam El, która jest prze zabawna. Nawet wszyscy są mili i wg, ale ja mam już dośc, to jest chore, ja nawet go nie znam.
- Harry chce już jechać, czy mógłbyś odwieźdź mnie do domu?
- Hmmmm......niech pomyśle........nie
-  A czemu? Nie mam zamiaru tu siedzieć z wami i udawać że się świetnie bawie, jestes najgorszą rzeczą, która spotkała mnie w życiu, niemawidze cie!-krzyknęłam mu prosto w twarz i wybiegłam na zewnątrz. Nienawidze go! Nienawidze, wpakował się z butami do mojego życia i mysli, że jest nie wiadomo kim, mam go po dziurki w nosie. Poczułam ręce na swojej talii, gwałtownie sie odwróciłam i zobaczyłam JEGO.
- Odejć chce być sama, nie chce miec nic wspulnegoz tobą, mam cie dosyć, jesteś okropny, wpakowałeś się w moje życie i myślisz,m że będe ci posłuszna? Jak tak to się grubo mylisz, wiesz?- nie dostałam od niego odpowiedzi, ale za to całysa, nie miałam ochoty go całować, czułqm obrzydzenie.
- Przestań, wracam do domu.
- Onie, moja panno, kovham cie i nie pozwolę ci odejść.                                    
                                                                                                                                  Pozdro xD Julcia :*


                                                                                                              
                                                 

                           

3 komentarze:

  1. BOŻE, JAKI CUDOWNY! <3 Czekam na następne <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jest właśnie, tworzony, i nie długo go wstawie, ciesze się, że ktoś to jesdnak czyta :)

      Usuń