niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 12

* 2 tygodnie później *
Jesteśmy właśnie w drodze na lotnisko. Wypuścili Kas, ze szpitala, trochę wcześniej, więc moglismy od razu lecieć na Teneryfę. Strasznie się cieszę, że będę mogła choć na chwilę zapomnieć o tym wszystkim co się wydażyło. Przez ten cały czas, myslałam nad tymi rzeczami, nie mogłam spać po nocach, budziłam się z krzykiem, byłam cały czas przerażona. Harry, pomagał mi i prubował pocieszyć, ale na marne, nic nie mogłam z tym zrobić. Przez ten cały okres, zauważyłam zmianę w zachowaniu Harrego, był bardziej oschły, taki zimny. W niektórych momentach, starał sie być miły, ale aj wiedziałam, że robi to z niechęcią. Nie wiem, co się stało, ale jest mi z tym źle.
- Jade, mówię coś do ciebie!
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Jesteśmy już. Wysiadaj!- posłusznie zrobiłam to co mi kazał. W moich oczach były łzy, ale nie dałąm im spłynąć. Na lotnisku zobaczyłam El, szybko do niej podbiegłam. Bardzi się zaprzyjaźniłyśmy, jest moją podporą, zawsze moge jej wszystko powiedzieć.
- Jadei co się stało?- zapytała  lekkim strachem w głosie.
- Powiem ci w środku.- weszliśmy wszyscy do ich odrzutowca i wystartowaliśmy. Harry chciał usiąść obok mnie, ale ja znalazłam wolne miejsce pomiędzy El a Keis. Uradowałam się w duchu, że nie muszę siedzieć obok Hazzy i znowy słuchać jego zimnego głosu. Spojrzał na mnie gniewnie, ale usiadł na przeciwko. Wtuliłam się w El, bo Kas usnęła przytulona do Zayn'a.
- To powiesz mi co sie dzieje?- spytałą szeptem Elenor.
- Harry, od wypadku stał się taki zimny dla mnie. Jest bardzo szorstki, czasami jest miły, ale ja wiem, że to z przymusu. Nie wiem, co ja mu zrobiłam, ale napewno nie chcę, żeby taki był.- moja przyjaciółka przez chwilę się zamyśliła, a po chwili szepnęła coś na ucho Louisowi, ten od razu pokiwał głową na znak, że się zgadza.
* oczami Hazzy *
Jezu, ile można lecieć na tą zasraną Teneryfę?! Nie chce mi się tu siedzieć, a w szczególności z Keis i Zaynem, którzy bez przerwy się przytulają.
- Ty, co ty wogóle robisz?- spytał się mnie Lou, który, właśnie usiadł obok mnie.
- O co ci chodzi?
- O ten tramwaj co nie chodzi! No kurwa stary, czemu zachowujesz się tak w stosunku do Jade?
- To znaczy?
- Pamiętam, że przed wypadkiem taki nie byłeś, opiekuńczy, MIŁY, kochający, taki właśnie byłeś, a nie oschły, zimny, nieprzyjemny. Własna dziewczyna się ciebie boi, ogarnij się człowieku!
- Jade się mnie boi?
- Nie no wcale, tylko z nudów podbiegła na lotnisku do Elki z płaczem, albo z nudów nie usiadła dzisiaj obok ciebie i jeszcze tak dla zabawy dzwoi w środku nocy do mojej dzieczyny żeby się wypłakać i jeszcze
- Dobra, zrozumiałem! Odpuść!
- To powiesz, czemu taki jesteś?
- To przez ten cholerny wypadek. Zrozumiałem, że muszę postąpić właściwie, żeby Jadei zrozumiała, że ją kocham, ale jestem zdystansowany. To przezemnie było to co się wydarzyło i nie chcę, żeby to się powtórzyło.
- Stary, Jade prędzej popełni samobujstwo, albo coś sobie zrobi nim to pojmie. Ona jest do ciebie przywiązana i nie łatwo jej będzie żyć z dystansem, zrozum to, ona cię kocha, inne dziewczyny nie mogły, bo byłeś dla nich zbyt nibezpieczny przez gang, ale ona może i chce, zrozum to.
- Ale....ja jej jeszcze nie powiedziałem o gangu.- powiedziałem najszybciej jak umiałem.
- C...co?!
                                 Pozdro xD Julcia :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz