poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 2

Siedzimy w tym clubie 5 minut, a ja mam ochotę stąd wyjść. Nie pasuje do takiego klimatu, jestem ubrana w
to
                        
a nie w miniówe, która ledwo zakrywa dupę. Nienawidzę takich imprez , są okropne. Najgorzej jest, jak zacznie przystawiać się do ciebie nachlany zboczeniec. Jeszcze 2 godziny 55 minut, wytrzymam! Będe musiała. Innej opcji nie ma. Zaczęłam rozglądać się po clubie w poszukiwaniu Kas, znalazłam ją przy barze, flirtowała z jakimś chłopakiem. Całkiem ładny, ale nie w moim typie. Mam ochotę podejść do niej, ale nie będe jej przeszkadzać. Nie chce siedzieć sama przy stoliku, ale to jedyne wyjście, aby nie wpaśc w rzadne kłopoty.

Za pół godziny idziemy z tej "nory", już nie moge sie doczekać, kiedy odpłyne w głęboki sen. Na szczęście Kas nie wypiła za dużo drinków i jakoś będe mogła dowlec ją do domu. Zauważyłam ja przy barze, stała tam przez cały czas z tym gościem.
- Ty spadaj, a ty chodź, wychodzimy.- powiedziałam do obojga. Może nie zbyt miło, ale byłam naprawdę zmęczona tym całym, dzisiejszym wieczorem.
- Och.......ok, paa- krzyknęła do tego chłopaka.
Połowa drogi już za nami, jeszcze tak ze 100 metrów i będziemy pod blokiem mej przyjaciółki. Gdy dochodzimy do jej mieszkania, na klatce stoi grupka facetów, jak sądze nieźle zgrzanych. No ale cuż, taki mój los, raz sie żyje.
- Hej, mała, skąd wracasz?
- Nie twoja sprawa!
- Grzeczniej proszę!- chyba się wściekł, ponieważ zaczął iśc w moją stronę. Złapał mnie za gardło i zaczął dusić. TLENU! TLENU!- krzyczałam w myślach, nie byłam w stanie wymówić ani jednego słowa.
- Teraz grzecznie, pójdziesz ze mną!
- Ona nigdzie z tobą nie pójdzie, zostaw ją!- powiedział kędzieżawy chłopak o zielonych tęczówkach.
- A ty kto, żeby mi rozkazywać ?!
- Posłuchaj, nie będę się powtarzał, albo z tad zjeżdżasz, albo inaczej porozmawiamy.- powiedział dość łagodnie.
- Dobra, chłopaki spadamy, znajdziemy llepszą cipe, ta ma za małe cycki.
- Gościu spoierdalaj, albo tak ci wpierdole, że własna matka cie nie pozna!-myślałam że puszcze pawia na jego słowa.
- Szmata- krzyknął na odchodne. Zielonooki chłopak, chciał się na niego rzucić, ale go powstrzymałam.
- Nic ci nie jest....
- Jade. Nie nic mi nie jest, dziękuje, że mnie uratowałeś- w tym momencie, Kas wypadła z moich rąk prosto na chodnik, na szczęście, miała twardy sen
- To ja ją lepiej zacząłgam na gore.- powiedziałam, po czym miałam zamiar odejść, lecz kędzierzawy miał inny plan, złapał mnie za ramie, tak, żestanęłam z nim twarzą w twarz, jego tęczówki były tak głębokie, że można by się w nich utopić.
- Pomogą ci, a potem, przenocujesz u mnie.
- Nie musisz mi pomagać, i nie, nie przenocuje u ciebue ja cie nawet nie znam. - Jestem Harry, widzisz, już znasz, i tak przenocujesz u mnie, bo chyb twoi rrodzi nie będą zadowoleni że wracasz do domu o 3 w nocy, nie prawdaż?- powiedział po czym wniósł Kas do jej mieszkania i zaprowadził mnie do swojego auta. Droga do jego mieszkania, trwał w ciszy, gdy dojechaliśmy na miejsce, byłam w szoku, ma przepiękny dom.

                                                                                                         
Hejka kochani, przepraszam za błędy, ale pisałam na tablecie, mam nadzieję, że się spodoba. Przepraszam, że taki krótki, ale kolejne, będą coraz dłuższe. :)
      Pozdro XD Julcia :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz